Kolejny odcinek telenoweli – recenzja filmu „Baby boom czyli Kogel Mogel 5”

Stanisław Sobczyk14 lutego 2024 16:00
Kolejny odcinek telenoweli – recenzja filmu „Baby boom czyli Kogel Mogel 5”

W 2019 roku na ekrany kin trafił Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 – kontynuacja dwóch kultowych, polskich komedii z lat 80. Film okazał się absolutnie fatalny, zawodził na każdym możliwym poziomie i został zmiażdżony przez krytyków. Negatywnie wypowiadali się nawet niektórzy z aktorów, którzy w nim wystąpili. Natomiast Miszmasz był też ogromnym, finansowym sukcesem, więc pomimo bardzo złych recenzji w 2022 swoją premierę miał Koniec świata czyli Kogel Mogel 4. Bez zaskoczenia film okazał się równie słaby co część trzecia, a odpowiedzialna za scenariusze do wszystkich odsłon Kogla Mogla Ilona Łepkowska po raz kolejny stanęła w ogniu krytyki. Tytuł mógł sugerować, że Koniec świata na stałe zamknie już nieszczęsny cykl. Nic bardziej mylnego! Film niestety podobnie jak poprzednik okazał się finansowym sukcesem, więc na początku 2024 do kin trafiło Baby boom czyli Kogel Mogel 5 – kolejna wyjątkowo zła odsłona serii.

Kiedy w rodzinie Wolańskich i Zawadów pojawia się dziecko, wprowadza absolutny chaos. Agnieszka ma dość stale płaczącego bobasa, Marcin kompletnie nie radzi sobie z ojcostwem, a Piotruś odkrywa, że sam chciałby zostać tatą.

Główny problem Kogla Mogla 5 polega na tym, że tak naprawdę nie było na niego żadnego pomysłu. Już część czwarta wydawała się wymuszona i niewiele miała wspólnego z oryginalnymi filmami z lat 80. Przy piątce jest nawet gorzej – to film pusty, na siłę przeciągnięty, który już kompletnie porzuca kluczowy dla pierwszych odsłon serii temat wsi. Zresztą nawet twórcy przyznają, że za powstaniem Baby boom stoją jedyne pieniądze. Ewa Kasprzyk postanowiła nie wracać do nowej części, a Ilona Łepkowska, która pisała wszystkie poprzednie części serii, tym razem zrezygnowała, a w jednym z wywiadów wprost powiedziała, że nie bez powodu część czwarta miała w tytule słowo „koniec”. Także nietrudno się domyślić, że podobnie jak przy Miszmaszu i Końcu świata mamy do czynienia z bezczelnym skokiem na kasę.

fot. Baby boom czyli Kogel Mogel 5, reż. Anna Wieczur, dystrybucja Next Film

Chociaż Baby boom czyli Kogel Mogel 5 pisała zupełnie nowa ekipa scenarzystów, widać, że czuwał nad nimi duch Ilony Łepkowskiej – skrypt jest absolutnie fatalny. Po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa się kompletny brak kreatywności. Na przestrzeni dwóch poprzednich części twórcy wprowadzili serię nowych bohaterów, którzy ewidentnie są balastem dla twórców piątki. Wątki poboczne są chaotyczne, niespójne, często brakuje im sensownego zakończenia. Analizując historię opowiadaną w filmie w pewnym momencie można się zorientować, że nie ma w niej żadnego morału. Wszystkie problemy postaci rozwiązują się w zasadzie same. Marcin wcale nie musi nauczyć się być dobrym ojcem, wystarczy, że pod koniec filmu po prostu pojawi się z kwiatami i powie, że już wszystko będzie dobrze. W ten sposób napisane są wszystkie wątki w filmie – bez realnych rozwiązań, bez poważnej rozmowy.

Chyba najlepiej o tym, że twórcom po prostu się nie chciało świadczą wątki starszych bohaterów, których znamy jeszcze z pierwszych odsłon serii. Gdyby Marian Wolański i Katarzyna Zawada zniknęli z filmu, nie zmieniłoby się zupełnie nic. Postacie, które odgrywały kluczowe znaczenie w pierwszym Koglu Moglu i Galimatiasie teraz są już tylko balastem. Nie mają ani własnych wątków, ani roli do odegrania w historii. Baby boom byłoby już dużo spójniejsze, gdyby twórcy po prostu pozbyli się ich ze scenariusza. Ale wtedy między nową odsłoną, a oryginałem nie byłoby już żadnego powiązania.

Przez ten nadmiar wątków i postaci Kogel Mogel 5 nie wygląda nawet jak film. To raczej przeciągnięty do pełnego metrażu odcinek telenoweli. Nie ma tu za bardzo sensownej struktury trzyaktowej, nie ma istotnych przemian bohaterów – są tylko ciągnące się już od trzech części losy rodziny. Niczym w serialu każdy musi dostać jakiś krótki wątek, ale na tyle nierozbudowany, żeby można go było domknąć w jednym odcinku.

fot. Baby boom czyli Kogel Mogel 5, reż. Anna Wieczur, dystrybucja Next Film

Humor podobnie jak w przypadku Miszmaszu i Końca świata humor nie jest szczególnie wyszukany. Baby boom opiera się na najprostszych, kabaretowych żartach. Jeśli kogoś nie bawiły już dwie poprzednie części, nie ma żadnego powodu, żeby zabierał się za Kogel Mogel 5. Dostanie tylko kolejną żenującą komedię pomyłek z najbardziej prymitywnymi żartami o seksie. Aktorzy zaś dalej będą próbowali go rozbawić robieniem śmiesznych głosów i udawaniem idiotów.

Występy w Baby boom wyglądają tak, jakby aktorzy rywalizowali o to kto wypadnie najgorzej. Tym razem na pierwszy plan wyszedł Maciej Zakościelny w roli Piotrusia, który w poprzednich filmach robił raczej za pobocznego comic reliefa. Tutaj dostał wreszcie poważniejszy wątek i może dzięki temu jest trochę bardziej znośny. Jego udawanie idioty dalej jest wyjątkowo męczące, ale ma chociaż kilka momentów, w których wreszcie może przestać pajacować i pokazać się z odrobinę lepszej strony. Dużo gorsza jest partnerująca mu Katarzyna Skrzynecka, która dalej opiera całą swoją kreację na jednym, nieśmiesznym żarcie. Wypada irytująco, jej aktorska maniera jest wyjątkowo męcząca. Aleksandra Hamkało i Nikodem Rozbicki tym razem mają do odegrania trochę poważniejszy wątek i obydwoje są fatalni. Dawno nie widziałem w polskim kinie tak nijakich, sztucznych ról. Poza tym w obsadzie filmu znajdziemy jeszcze Zdzisława Wardejna i Grazynę Błęcką-Kolską, którzy nie dostali miejsca, by w ogóle coś pokazać oraz kilka żenujących, drugoplanowych ról – w założeniu zabawnych, tak naprawdę irytujących.

Baby boom czyli Kogel Mogel 5 to po prostu kolejna odsłona ciągnącej się już zdecydowanie za długo telenoweli. Film, którego nikt nie potrzebował, o który nikt nie prosił, ale jako, że część czwarta zarobiła, trzeba było to ciągnąć dalej. Scenariuszowo fatalny, jako komedia żenujący, pozbawiony związku przyczynowo skutkowego. Piaty Kogel Mogel nie jest nawet zły w ciekawy sposób – to po prostu produkcja z identycznymi błędami co dwie poprzednie części. Pozostaje nam liczyć na to, że ta kolejna już porażka wreszcie na stałe zamknie nieszczęsny cykl, ale biorąc pod uwagę bezczelność twórców, jeśli film zarobi będziemy mogli się spodziewać również Kogla Mogla 6.