Trzeciego stycznia dzięki uprzejmości Monolith Films miałem przyjemność wziąć udział w pierwszym prasowym pokazie nowego filmu Marcina Koszałki pt. Biała odwaga. Dziennikarskie nastroje przed pokazem określiłbym raczej jako umiarkowane i niepewne. Reżyser filmu, który również obecny był na pokazie, nerwowo przechadzał się kinowym korytarzem, bojąc się pierwszego zderzenia jego nowego dzieła z opiniami prasy (co po seansie zdradził mi w krótkiej prywatnej rozmowie). I tak zasiedliśmy na sali, przedstawiciel dystrybutora podkręcił oczekiwania do maksimum, porównując film do Wołynia spod ręki Wojtka Smarzowskiego (nawiasem mówiąc było to zaskakująco trafne porównanie) i po chwili zaczął się seans…
Biała odwaga opowiada historię społeczności górali podhalańskich, skupiając swój wzrok na losie dwóch najbardziej wpływowych rodzin w regionie, a całościowo na wielowarstwowym i jednocześnie znakomicie poprowadzonym konflikcie dwójki braci. Zalążkiem jest miłość do kobiety, Bronki, w której zakochany jest młodszy z braci – Jędrek. Bronka na wskutek rodowych konotacji zostaje wydana za mąż za brata Jędrka – Maćka. Ten prosty na papierze konflikt dwójki rodzeństwa przeradza się na przestrzeni filmu w ukazanie dwóch przeciwstawnych postaw górali podhalańskich podczas (nie)sławnej operacji III Rzeszy “Goralenvolk”. Była to jedna z największych akcji germanizacyjnych nazistów umotywowanych rzekomym germańskim pochodzeniem górali. W praktyce polegała na włączeniu twardej i zahartowanej ludności Podhala w szeregi wojska niemieckiego i obrócenie ich przeciw Polsce.
I w tym momencie warto byłoby powiedzieć, że sposób przedstawienia każdej ze stron konfliktu góralsko-niemiecko-polskiego jest niezwykle szczery, zgodny z prawdą historyczną, a przy tym zupełnie nieoceniający postawy żadnej ze stron. Nie ma tu dobrych i złych. Nie ma bohaterów i złoczyńców, a całość opowieści tapla się raczej w różnych odcieniach szarości i nie romantyzuje żadnego zachowania czy światopoglądu. Całość orbituje już w polskiej memosferze dzięki tekstowi (cytat ze zwiastuna filmu) „Za zdradę Polski, góralska kurwo”, który swoją drogą jest osadzony w kontekście całości filmu, jako element jednej z najmocniejszych scen w polskim kinie, jakie widziałem od dawna i w momencie, w którym nie było mi ani trochę do śmiechu.
W tym momencie widzimy bezpośrednie zestawienie z przytoczonym już wcześniej Wołyniem. Podobnie zresztą jak w przypadku filmu Smarzowskiego, najnowsze dzieło Koszałki będzie polaryzować szeroką publikę, a personalnie ciekaw jestem odbioru grupy etnicznej, o której film opowiada. Warto nadmienić, że Biała odwaga to zdecydowanie nie jest do końca film rozrywkowy. To kino trudne, smutne, mocne, ale również bardzo ważne nie tylko historycznie, ale również w dobie tak mocnych polaryzacji społecznych, jakie od kilku lat możemy obserwować w Polsce. Duży nacisk został położony na indywidualność kulturową górali. Mamy w filmie eksploatację ich kultury, wierzeń, obrzędów ślubnych i pogrzebowych, a w szczególności gwary. Warto mieć na uwadze to, że górale mówią tu tylko w góralskiej gwarze, a napisy, które w zwiastunie wyglądały pokracznie, tłumacząc góralskie dialogi, w samym filmie są nieodłączną i potrzebną częścią narracji uwypuklając ich specyfikę kulturową.
Formalnie film utrzymany jest w surowej i minimalistycznej stylistyce, a miejscami bliżej mu do dokumentu. Zresztą sam Koszałka zaczynał jako dokumentalista. Widać to w kompozycji kadru i wizualnym sposobie prowadzenia narracji, bo ta oszczędność formy wspaniale współgra z twardymi i surowymi charakterami góralskiej społeczności. Największe wrażenie robią oczywiście monumentalne sceny wspinaczek górskich oraz wspaniałe tatrzańskie pejzaże, górujące nad tragedią ludzi Podhala, będące biernym obserwatorem coraz to kolejnych wydarzeń. Warto też zwrócić uwagę na niesamowite przywiązanie do detalu. Pstrokate stroje ludowe, wystrój pomieszczeń czy przedmioty codziennego użytku przedstawione są zgodnie z epoką, co jeszcze bardziej zwiększa immersyjność filmu, a jednocześnie stanowią ciekawy kontrapunkt dla zdjęć plenerowych utrzymanych w zimnej palecie barw.
Biała odwaga stoi również na naprawdę solidnej podstawie aktorskiej, a pojedyncze kreacje pozostają w głowie jeszcze na długo po seansie. Najlepiej wypadła tu Sandra Drzymalska w roli Bronki, znakomicie budując tę postać w pozornie skromnym aktorstwie. Drzymalska przekazuje jej tragizm w bardzo subtelny, wysmakowany wizualnie sposób za pomocą spojrzeń, wykrzywień ust i szerokopojętej ekspresji twarzy. Jest to rola wbijająca w fotel, szczególnie w finale filmu. Świetnie poradził sobie również Jakub Gierszał w roli niemieckiego inicjatora akcji “Goralenvolk”, będąc gdzieś pomiędzy służbą dla Rzeszy a faktyczną naukową fascynacją czy przyjaźnią z Jędrkiem. Gierszał buduje postać moralnie szarą i wymykającą się jakiejkolwiek ocenie.
Najnowszy film Marcina Koszałki okazał się dla mnie naprawdę ogromnym pozytywnym zaskoczeniem i pozycją, na którą zdecydowanie warto czekać. Biała odwaga to kino ciężkie, pełnokrwiste i przedstawiające niewygodne historyczne tematy w wysmakowany narracyjnie, a jednocześnie nieoceniający sposób, pozostając w tym niezwykle szczerym. Film zadebiutuje w polskich kinach już 5 marca i również wtedy możecie spodziewać się mojej wideorecenzji, gdzie głębiej wgryzę się w konteksty historyczne.