Jednym z najciekawszych filmów w programie Konfrontacji Filmowych jest niewątpliwie Bohater. W napisach końcowych możemy ujrzeć nazwisko Asghara Farhadiego podpisanego jako reżyser dzieła. Nazwisko to może większości widowni nie mówić wiele, toteż należy zaznaczyć, że mowa tu o reżyserze najwyższej klasy. Laureacie dwóch Oscarów za film nieanglojęzyczny – pierwszy za doprawdy wybitne Rozstanie, drugi za Klienta.
Należy też na początku nakreślić nieco kontekst i kształt irańskiego kina. To niezbyt powszechna wiedza, ale pod względem czysto artystycznym kino Iranu przewyższa osiągnięciami artystycznymi większość krajów europejskich. Twórcy tacy jak przede wszystkim Asghar Farhadi, ale też Jafar Panahi czy Abbas Kiarostami to żywe ikony kina festiwalowego. Iran nie jest natomiast już tak przyjaznym dla filmowców krajem. Ostatnio filmowym światem wstrząsnęła informacja o aresztowaniu Panahiego oraz skazaniu go na 6 lat więzienia za udział w antyrządowych protestach. Iran jest dziś monarchią skrajnie despotyczną.
Jednak nawet w tak trudnym okolicznościach powstawały filmy powszechnie uznawane za wybitne. Ogromne międzynarodowe sukcesy Farhadiego poprzedziło jego niezbyt udane wyjście na Europę. Zrealizowany w Hiszpanii Wszyscy wiedzą okazał się srogą porażką.
Bohater realizowany znów w rodzinnym Iranie otwierał więc furtkę na powrót do formy. Wszyscy mieli nadzieję, że dla Farhadiego będzie to powrót do filmowej ekstraklasy. I trochę tak się stało. Film jest doskonałym kontynuatorem konwencji antycznej tragedii, który trzyma w napięciu i zaangażowaniu od pierwszych neorealistycznych scen aż do refleksyjnego finału. Dodatkowo za Bohatera Farhadi został wyróżniony Nagrodą Grand Prix na najbardziej prestiżowym festiwalu filmowym ze wszystkich – Festiwalu w Cannes. Problem jednak w tym, że nie jest to film Farhadiego, a plagiat.
Azadeh Masihzadeh to studentka Farhadiego, która oskarżyła go o kradzież. Reżyserka twierdzi, że Bohater zbyt mocno przypomina zrealizowany przez nią podczas warsztatów z Farhadim krótki dokument All Winners, All Losers. Masihzadeh wzięła na tapet historię Shorki, więźnia, który podczas pobytu na przepustce znalazł torbę ze złotem, którą postanowił oddać. Nie trzeba chyba podkreślać, jak identyczna wobec filmu podpisanego przez Farhadiego jest to opowieść.
Należy też podkreślić dużą odwagę studentki. Za fałszywe oskarżenie czekałoby ją ponad 70 batów, 2 lata więzienia oraz horrendalne odszkodowanie względem laureata dwóch Oscarów. Irański wymiar sprawiedliwości na ten moment nie rozpatrzył do końca sprawy. Lokalne media donoszą, że pierwsza instancja uznała Farhadiego za winnego. Oznacza to, że Masihzadeh uniknie batów. Na ten moment to jednak jedynie moralne zwycięstwo – studentka nie może liczyć na część przychodów filmu.
Należy podkreślić ten kontekst i o nim pamiętać przy rozmowach o filmie. Bohater sam w sobie, jak już się rzekło, to więcej niż udany film.
Historia, idąc tropem konwencji tragedii antycznej, jest raczej prosta i liniowa oraz oszczędna w ilości bohaterów, jednak dość przewrotna i oczywiście tragiczna. Podczas dwudniowej przepustki w ręce Rahima (w tej roli Amir Jadidi) trafia torba z kosztownościami – osadzony staje przed dylematem: zachować się uczciwie i oddać znalezione przedmioty, czy też spłacić swojego wierzyciela, wyjść na wolność, gdzie czeka jego ukochana.
Jak to w tragedii, okazuje się, że każde z tych rozwiązań doprowadzi do większego dramatu. Ostatecznie, co sugeruje już tytuł, Rahim oddaje znalezione przedmioty, a przez lokalną społeczność zostaje uznany za bohatera. Wszystko spodziewanie okazuje się jednak wcale nie takie proste. Rahim zostaje wciągnięty w sieć powiązań, która wciąga go w jeszcze większe kłopoty. To bohater tragiczny, nie da się zrobić nic, a depresyjny nastrój krzyżuje się tu z nieustannym napięciem. Scenariusz bogaty jest w wiele świetnie zrealizowanych scen, w których Rahim pogarsza swoją sytuację.
Pomysł na film nie należy do Farhadiego, toteż nie należy go za to chwalić. Należy jednak oddać mu, że pod względem czysto reżyserskim spisał się znakomicie i wrócił do świetności sprzed Wszyscy wiedzą. Możemy mówić tu o pewnym stylistycznym rozwoju filmu, obok którego trudno przejść bez zachwytu. Rozpoczynamy typową dla Farhadiego irańską wariacją na temat neorealizmu. Reżyser zabiera kamerę na ulicę, wchodzi głęboko w świat, skupiając się na detalach, które go budują. Następnie przychodzi część tragedii przepełniona niby antycznym fatum. Wypełniona po brzegi emocjonującymi, a jednak posępnymi i prowadzącymi do dalszych niedogodności wyborami Rahima sekwencja robi ogromne wrażenie. Na koniec przychodzi znakomite ukojenie – refleksyjne i niespieszne domknięcie filmu.
Bohater jest więc filmem bardzo udanym, na który warto zwrócić uwagę. I to dość ciekawe, jak historia o oddaniu znalezionych kosztowności, uczciwości i pozostaniu bohaterem rymuje się z kontekstem powstania – plagiatem i zjazdem od Grand Prix w Cannes do niemal festiwalowego ostracyzmu. Niemniej, Bohater to znakomity film, który koniecznie trzeba obejrzeć.
Więcej o sprawie Farhadiego i Masihzadeh możecie przeczytać tu, były to źródła zawartych w tekście informacji na temat procesu: