Relacja z #Cannes2023: Dzień 2

Paweł Szruba18 maja 2023 09:07
Relacja z #Cannes2023: Dzień 2

Drugi dzień Festiwalu w Cannes zaskoczył nas nie tylko deszczem, ale i pierwszymi wybitnymi filmami w konkursie głównym. Oprócz tego udało nam się obejrzeć nową wersję Kaliguli z 1979 roku, który był dość… niecodziennym przeżyciem. Przypominamy także, że pod tym linkiem znajdziecie wszystkie nasze materiały z tegorocznego festiwalu, w tym pierwszego z naszych vlogów. Kolejny już jutro!

Stanisław Sobczyk:

Kaligula: Ultimate Cut, reż. Tinto Brass

Kompletnie chaotyczny, nie wie, czy chce być portretem psychologicznym, czarną komedią czy przerysowaną pornografią. Film ma sporo udanych scen, ale niestety równie dużo tych pretensjonalnych, dziwnych, a natłok wątków czyni seans naprawdę męczącym doświadczeniem. Najlepiej w tym wszystkim wypada Malcolm McDowell, który jest kiczowaty, samoświadomy i świetnie bawi się w roli nieobliczalnego szaleńca.

Paweł Szruba:

Tiger Stripes, reż. Amanda Nell Eu

Niestety 3/4 filmu to typowa, sztampowa historia coming of age opowiedziana monotonnie i nudno. Jedyne, co wyróżnia ten film, to miejsce akcji, jakim jest malezyjska wioska. Potem jednak film uderza w bardziej horrorowe tropy, budząc skojarzenia ze wczesną twórczością Julio Ducournau zmieszanej z kampowością niskobudżetowych Z-klasowców i bardzo żałuję, że było tych elementów tak mało. Widać tu potencjał, niestety w dużej mierze zmarnowany.

Monster, reż. Hirokazu Koreeda

Mocny kandydat do wygrania Złotej Palmy. Dojrzały, świetnie poprowadzony i cudownie napisany, a przy tym zaangażowany społecznie i chwytający za serducho. Absolutnie kocham trójliniową narrację na wzór Rashomona. Wizualnie świetny. Potrzebowałem tego filmu.

Let Me Go, reż. Maxime Rappaz

Całkiem urocza i prosta, ale świetnie napisana historia o tym, że na miłość nigdy nie jest za późno i mimo, że życie bywa ciężkie, to może być też piękne. A wszystko to w towarzystwie malowniczych Alp. Trochę comfort movie i naprawdę spore zaskoczenie.

Homecoming, reż. Catherine Corsini

Pani Corsini nie zna słowa subtelność. Zna tylko ogromny młotek, którym wbija widzowi do głowy największe truizmy dotyczące relacji rodzinnych, klasizmu, rasizmu, homofobii. Napisane koszmarnie, a nakręcone jeszcze gorzej. Trzeci akt trwa jakieś 20 godzin i kończy się 30 razy. Co taki film robi w konkursie głównym?

fot. Monster, reż. Hirokazu Koreeda
Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to