Relacja z #Cannes2023: Dzień 3

Paweł Szruba19 maja 2023 08:50
Relacja z #Cannes2023: Dzień 3

Trzeci dzień Festiwalu Filmowego w Cannes był dla nas bardzo intensywny. Mieliśmy okazję obejrzeć pierwszy z dwóch pokazywanych w tym roku filmów Wima Wendersa. Poza tym było dość różnie: raz arcydzieło w postaci Black Flies, a raz nieporozumienie w postaci Homecoming.

Stanisław:

Ishallah a Boy, reż. Amjad Al-Rasheed

Porusza co prawda istotny temat, ale robi to bez żadnej subtelności, wielokrotnie wpychając w usta bohaterów główne przesłanie historii. Niektóre wątki są ciekawe, ale gubią się gdzieś wśród dłużyzn i kolejnych, powtarzalnych scen. Film Amjada Al-Rashheda, pomimo przebłysków, nie jest szczególnie udany, stosuje szantaż emocjonalny i gubi się wśród innych, podobnych produkcji.

Homecoming, reż. Catherine Corsini

Solidne, angażujące kino obyczajowe z bardzo dobrymi dialogami i występami aktorskimi. Film Catherine Corsini nie jest może szczególnie oryginalny, ale sprawdza się w konwencji coming of age, przedstawiając nam ciekawe, wewnętrznie skonfliktowane bohaterki. Narzekać można tylko na średnio poprowadzony wątek rodzinny oraz brak subtelności w niektórych scenach.

Monster, reż. Hirokazu Koreeda

Opowiada o emocjach w niezwykle dojrzały, szczery sposób, opowiadając historię z kilku różnych perspektyw. Film stoi przede wszystkim wielowymiarowymi, nieoczywistymi bohaterami, których reżyser nigdy nie demonizuje i nie ocenia. Monster to jeden z najciekawszych i najlepszych filmów Hirokazu Koreedy, który z jednej strony robi coś nowego, a z drugiej ma także te elementy, które idealnie sprawdziły się już we wcześniejszych filmach japońskiego twórcy.

The Nature of Love, reż. Monia Chokri

Momentami naprawdę zabawny i pomysłowy (szczególnie od strony wizualnej) film. Scenariuszowo niestety jest trochę gorzej, bo o ile protagonistka filmu jest ciekawa, tak drugoplanowym postaciom brakuje głębi psychologicznej. Monia Chokri opowiada historię w skrótowy, powierzchowny sposób, chociaż jej film ma udane sceny, nigdy nie wychodzi poza proste rozwiązania i nie oferuje nic oryginalnego.

Łukasz:

Anselm, reż. Wim Wenders

Eksperymentalne kino dokumentalne, przybliżające sztukę artysty, o którym wcześniej nie słyszałem. I cieszę się, że wszedłem w tę historię kompletnie na ślepo, bo to, w jaki sposób jest prowadzona, niezwykle wciąga, przybierając formę przepięknej impresji o sztuce, historii i życiu.

Homecoming, reż. Catherine Corsini

Nudne, wyświechtane, płaskie zarówno wizualnie, jak i merytorycznie.

The Lady from Constantinopole, reż. Judit Elek

Intrygujący obraz procesu znikania z otaczającego świata i życia jedynie wspomnieniami, które nie wrócą. Bardzo przyjemny balans między komedią a intymnym dramatem, który wie, kiedy powiedzieć stop.

Lost in the Night, reż. Amat Escalante

Mocne, angażujące kino środka, które oferuje zarówno satysfakcjonujący thriller, jak i dobrze przemyślany, zniuansowany komentarz polityczno-społeczny.

Black Flies, reż. Jean-Stéphane Sauvaire

Mocne, traumatyzujące, trzymające za gardło od pierwszej do ostatniej minuty. Agresywne, acz skuteczne w utylizowaniu wszystkich elementów formalnych, aby wywołać u widza nieustający stres i dyskomfort.

Paweł:

Black Flies, reż. Jean-Stéphane Sauvaire

Wstrząsający, przerażający i do bólu naturalistyczny obraz z życia ratowników medycznych. Film jest bardzo mocny i osoby o słabszych nerwach (i żołądku) mogą się czuć na seansie niekomfortowo. Black Flies zaczyna się trzęsieniem ziemi. Później napięcie tylko rośnie. Cudowny realizacyjnie i świetnie oddający intensywność i przebodźcowanie ratowników medycznych. Sean Penn znakomity.

Lost in the Night, reż. Amat Escalante

Film perfekcyjny w każdym detalu. Jeżeli twój film przypomina Parasite, Sicario czy Gone Girl, a przy tym zachowuje swój własny unikatowy charakter, to wiedz, że zrobiłeś film wybitny. To jak Lost in the Night gra z oczekiwaniami widza przechodzi ludzkie pojęcie. Budowanie narracji w oparciu o igranie z widzem jest wybitne. Samo dawkowanie napięcia trzymało mnie na skraju fotela od pierwszej do ostatniej sekundy. Ten film przypomniał mi, za co tak bardzo kocham kino.

A Prince, reż. Pierre Creton

Multiwersum botanika i homoseksualne żądze w formie przedziwnego, ale bardzo stylowego formalnie strumienia myśli. Dużo rzeczy w tym filmie lubię, równie wiele nie znoszę. Rzadko tak mam, żebym nie potrafił stwierdzić, czy film jest dobry czy nie. Tutaj po prostu nie wiem. Absolutnie najlepsza ekranizacja wiadomej piosenki Kukiego.

Black Flies, reż. Jean-Stéphane Sauvaire
Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to