Dobrzy ludzie – recenzja filmu „Inni Ludzie”

Filip Grzędowski23 marca 2023 17:00
Dobrzy ludzie – recenzja filmu „Inni Ludzie”

Od premiery pełnometrażowego debiutu Aleksandry Terpińskiej minęło już trochę czasu. Duże zaskoczenie Festiwalu Polskiego Filmu Fabularnego w Gdyni w 2021 roku w międzyczasie zdążyło zagościć nawet na Europejskich Nagrodach Filmowych. Po czasie wspominamy ten film zdecydowanie bardzo ciepło.

Inni Ludzie to obok Zimnej wojny i Zabij to i wyjedź z tego miasta najlepszy polski film ostatnich lat. Aleksandra Terpińska odważnie wykorzystuje wiele środków wyrazu, by cudownie zaadaptować trudny w okiełznaniu tekst Doroty Masłowskiej. Reżyserka, która jest również scenarzystką, ujarzmiła uniezwykloną, nie w pełni linearną narrację tak, że ta działa również w języku filmowym.

Z ekranu wylewa się wulgarny egzystencjalizm, który zdecydowanie wykracza poza portret patologii (również tej szargającej ludzi nazywanych inteligencją). Literacki pierwowzór Masłowskiej opowiada o tym, że przejebane życie, a film Terpińskiej uchwycił to znakomicie. Łatwo tu o przesadę i nadmierną pogardę, dystansowanie się od przedstawianych problemów, czy też karykaturalność (jak w nowym Weselu Smarzowskiego). Jednak Inni Ludzie potrafią odnaleźć człowieczeństwo i banalne problemy, które w niespodziewany sposób budują sympatię do bardzo wątpliwych moralnie postaci. 

Oprócz ponownego eksponowania braku perspektyw na osiedlu, beznadziejnych relacji damsko-męskich wśród „elit” czy pogardy do Ukrainki (ale również Polki, o ile waży wystarczająco dużo) jest tu umiejętnie sportretowane przejebane życie. Bo tramwaj ucieknie, bo baba z klatki obok doniesie na policję, bo nowa faktura z Playa. Co zaskakujące, nie ma tu nieproporcjonalnej groteski. Terpińska buduje strukturę zaangażowania, która przykładnie współgra z patologią świata.

Czemu dobrzy muszą być dobrzy, a źli muszą być źli? To pytanie powraca przez cały film w wielu konfiguracjach i jak dobrze, że nikt nie wyciąga żadnego młota ani łopaty, by na nie odpowiedzieć. Film nakłuwa widza kolejnymi obrazami i podpuszcza do własnych dociekań nad odpowiedzią. 

Wspomniane pytanie skrywa się za nieco teledyskową narracją, chociaż to jedno słowo nie odda w pełni sposobu opowiadania Terpińskiej. Inni Ludzie w rewelacyjny sposób wychodzą poza diegezę. Poszatkowanie chronologii i uporządkowanie jej według postaci (z klamrą, która całość zatrzyma w ryzach i podsumuje) to popis oryginalności i odwagi, która idzie w parze z warsztatem. Film nie nudzi, ani też w żadnym momencie nie robi się chaotyczny. 

fot. Inni Ludzie, reż. Aleksandra Terpińska, dyst. Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.

Najbardziej w Innych Ludziach imponuje montaż, który łączy sfunkcjonalizowane względem historii (przepełnione szarością i zredukowaną scenografią) zdjęcia w rytmiczną układankę. Kolejne cięcia i szybkie przebitki wycinają w linearnej narracji dziury, przez które wpływa gęsty styl świata Masłowskiej. Również rytmiczność scenariusza i konsekwentne kultywowanie rapu jako głównego języka filmu wspomaga takt i tempo filmu.

Okazjonalnie Terpińska zarzuci widza świetnie zrealizowanymi impresjami z ludźmi w maskach Jacka Belera czy zabawnym wmontowaniem ujęć na nagich bohaterów podczas rozmowy, która dopiero doprowadzi do stanu nagości. Innym fenomenalnym zabiegiem jest wizualne przedstawienie podwójnego romansu głównego bohatera. To jedna krótka i zabawna scenka, w której widz łączy wątki, widząc identyczne zdjęcie nagiego penisa na telefonach dwóch kobiet. To mały wizualny dowcip, który wciąga widza w szeroki zakres poinformowania i eksponuje wszystko, co trzeba, w błyskawiczny i dyskretny sposób. Coś błahego, ale niezwykle zabawnego, brawurowego i oryginalnego.

Na osobny pean zasługuje Jacek Beler, który kreśli niezrównanie okazałą kreację aktorską, chociaż jego ekranowi partnerzy starają się, jak mogą, by nie odstąpić mu kroku. Beler wcale nie pokazuje, że drzemie w nim potencjał, ale że jest ogromnie utalentowany i ma już dziś wielkie możliwości. Buduje postać przekonującą, a jego prezencja dokłada do scenariusza dodatkowe znaczenia. Natomiast Sebastian Fabijański wybitnie irytującą jednostką jest, ale o dziwo i on sprawdza się w swojej roli. Ten abstrakcyjny pomysł, by obsadzić go w roli narratora-Jezusa zadziałał chyba również nie bez udziału Boga. Fabijański nic nie psuje, chyba nawet coś mu wyszło.

Jest w tym filmie wkurwiająca raszpla sportretowana przez Krystynę Tkacz, która jest pewnym pomostem do Dnia świra Marka Koterskiego. Tym razem nie rozciąga majtek w sklepie wywołując w głowie Adasia Miauczyńskiego „kurwa”, lecz dręczy filmowego Kamila, prowokując widza do głośniejszej „kurwy”. Odczytywanie Innych Ludzi jako utworu podobnego do klasyka Koterskiego nie wydaje się być przesadą. Rytmiczny język idzie pod rękę z wytykaniem przed szereg współczesnych problemów. No i życie jest przejebane.

Oby Aleksandra Terpińska po takim debiucie nie zamknęła się w szarym bloku. Jest jeszcze wiele Rossmanów i tramwajów, o których trzeba opowiedzieć. A potrzeba kogoś, kto potrafi robić to w taki sposób.

Zwiastuny filmu są bardzo kiepskie i nie oddają ducha filmu. Zamiast tego zapraszam na wywiad z reżyserką, który przeprowadził inny redaktor Immersji, Paweł Szruba.
Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to