Edward Yang – retrospektywa. Pięć Smaków 2022

Stanisław Sobczyk10 grudnia 2022 16:00
Edward Yang – retrospektywa. Pięć Smaków 2022

Pięć Smaków to nie tylko najnowsze, azjatyckie produkcje, ale i starsze tytuły. Retrospektywy to już nieodłączna część festiwalu, a organizatorzy co roku przybliżają widzom twórczość interesujących, wyrazistych reżyserów.

W zeszłym roku dużo mówiło się o sekcji poświęconej filmom Wonga Kar-Waia, a widzowie mieli szansę zobaczyć tak kultowe dzieła jak Chungking Express, Happy Together, albo Spragnieni miłości na wielkim ekranie. Dla mnie jednak większym odkryciem była tegoroczna retrospektywa, w której prezentowano projekty Edwarda Yanga – tajwańskiego twórcy kojarzonego głównie z filmami Jasny dzień lata oraz I raz, i dwa. Po chronologicznym obejrzeniu kilku dzieł reżysera łatwo zauważyć nie tylko charakterystyczne, powtarzające się motywy, ale i jego artystyczny rozwój.

Miasto

Tym, co nieodłączne dla filmów Yanga, jest Tajpej. Stolica Tajwanu pojawia się w każdej jego produkcji i zawsze odgrywa istotną rolę, będąc kolejnym, cichym bohaterem. Przez lata reżyser pokazywał miasto w różnych kontekstach i okresach historycznych. W Jasnym dniu lata widzieliśmy wewnętrznie skonfliktowane, rasowo podzielone Tajpej, w Terrorystach stolica była wielką, pustą metropolią, a w Konfucjańskiej konsternacji mogliśmy zobaczyć ją już jako nowoczesne, kapitalistyczne miasto, w którym bez przerwy coś się dzieje.  

W najbardziej wyrazisty sposób miasto zdaje się być przedstawione w Historii z Tajpej z 1985 roku. Film skupia się na scenach prezentujących stolicę Tajwanu w większym stopniu niż na tych, które mają rozwijać fabułę. Puste ulice, kolorowe billboardy i szare bloki – to obrazy, które dominują w filmie Yanga. Widzom z pewnością zapadną w pamięć piękne ujęcie przedstawiające widoki z wieżowców przedstawiające Tajpej w pełnej okazałości.

Tajpej w filmach Edwarda Yanga odzwierciedla stan bohaterów. Za każdym razem, niezależnie czy reżyser kręci dramat, komedię czy kino historyczne, miasto odgrywa w nim rolę. Przy tym fascynacja azjatyckiego twórcy nie jest bezkrytyczna. W swoich dziełach bardzo często zwraca uwagę na problemy metropolii i nie wróży jej dobrej przyszłości. W Historii z Tajpej pojawia się choćby charakterystyczna scena, w której jeden bohaterów patrząc na widok zza okna stwierdza, że nie pamięta już, które wieżowce to on zaprojektował. Do korzeni miasta Yang wracał zaś w Jasnym dniu lata, gdzie pokazywał Tajwan lat 60-tych i skomplikowane relacje między jego rodowitymi mieszkańcami a chińskimi imigrantami.

Trudno znaleźć drugiego twórcę, który przywiązywałby do swojego miasta równie dużą wagę co Edward Yang. Oglądając chronologicznie filmy tajwańskiego reżysera można w pewien sposób poznać Tajpej: jego przemiany, wewnętrzne konflikty i trawiące miasto problemy. Każda z kolejnych produkcji reżysera mówi o metropolii coś nowego i pokazuje je trochę inaczej.

fot. Historia z Tajpej, reż. Edward Yang

Ludzie

Yanga można zaliczyć do twórców, którzy w swoich filmach nie poświęcają czasu konkretnie fabule, ale raczej bohaterom. Takie filmy jak Konfucjańska konsternacja, albo I raz, i dwa tak naprawdę nie opowiadają konkretnej historii z prostym, trzyaktowym podziałem. Oglądając dzieła reżysera chronologicznie łatwo dostrzec, że z czasem przestawało mu zależeć na klasycznej konstrukcji fabuły.

Jednym z najciekawszym, a przy tym najmniej docenianych filmów Edwarda Yanga, jest Konfucjańska konsternacja – komedia z 1994 roku będąca satyrą na kapitalistyczne Tajpej i świat korporacji. Produkcja ta ma bardzo specyficzną konstrukcję, która zniechęciła wielu widzów. Akcja toczy się przez dwa i pół dnia, a zamiast klasycznej historii, oglądamy kilku bohaterów, którzy wchodzą ze sobą w interakcje i przez większość czasu tylko rozmawiają. Znaczących postaci jest aż osiem, każda z nich odgrywa ważną rolę i ma swój własny wątek. Poznawanie relacji w tej grupie i obserwowanie kolejnych decyzji, odkryć bohaterów jest zaskakująco wciągające i satysfakcjonujące. Konfucjańska konsternacja nikogo nie demonizuje, przedstawia zagubionych ludzi w szczery, wiarygodny, a przy tym często zabawny sposób.

Dużo bardziej dramatycznym filmem, korzystającym z podobnej struktury, jest I raz, i dwa. Projekt portretuje rodzinę, dając miejsce każdemu z jej członków. Oglądamy ojca, który dostaje szansę powrotu do czasów młodości, matkę, która próbuje pogodzić się z ciężkim stanem babci, córkę dopiero wchodzącą w dorosłe, romantyczne życie i syna, który chce odkrywać świat. Nawet kiedy decyzje bohaterów są głupie czy infantylne, reżyser nie próbuje ich krytykować albo patrzeć na nich z góry. Jedną z najciekawszych postaci w I raz i dwa jest A-di – szwagier głównego bohatera. W życiu najbardziej zależy mu na dobrobycie – jego ślub odbywa się w dniu, który według kalendarza ma być udany, jego dziecko musi dostać niosące szczęście imię. Tymczasem sam A-di jest zadłużony, ma problemy, nie radzi sobie z alkoholem. Widzimy go jako człowieka głęboko nieszczęśliwego, który ma dość swojego życia. I raz, i dwa opowiada o pogoni za szczęściem, ludzkiej naiwności i naszych złudnych marzeniach.

Bohaterowie to absolutny priorytet w filmach Edwarda Yanga. Już w swoich pierwszych obrazach (Historia z Tajpej, Terroryści) przywiązywał do nich dużą wagę i zależało mu na pokazaniu ludzkiego smutku czy samotności. Natomiast to w późniejszych filmach zaprezentował nam najbardziej wielowymiarowe postacie i najciekawsze obrazy ludzkich nieszczęść. W Jasnym dniu lata poświęcił aż cztery godziny, by zarysować skomplikowaną drogę protagonisty i uzasadnić to, co ten robi w finale. Umniejszanie roli fabuły na rzecz skupiania na postaciach jest odważną decyzją, ale może właśnie to czyni filmy Edwarda Yanga tak oryginalnymi.

fot. Konfucjańska konsternacja, reż. Edward Yang

Życie

Elementem, który poruszył mnie w filmach Edwarda Yanga najbardziej jest to, jak bliskie są one życiu. Może to kwestia skupienia na bohaterach, może ignorowania prostej, trzyaktowej fabuły, a może po prostu stylu reżysera. Pierwsze produkcje tajwańskiego twórcy mają jeszcze zbędne wątki czy lekko pretensjonalne sceny, ale z czasem doszedł on do perfekcji w temacie pokazywania losów ludzi w jak najbardziej naturalny sposób. Długie rozmowy, spokojne chodzenie po mieście i sceny dramatyczne przedstawione są w bezpretensjonalny, wyważony sposób. W filmach Yanga nie ma fałszu, wszystko opowiedziane jest z odpowiednim wyczuciem i subtelnością.

Najbardziej kompleksowym i pełnym obrazem życia jest zdecydowanie ostatni film reżysera – I raz, i dwa. Yang nie robi nic na siłę, wątki potrafią się urywać przed trzecim aktem, a przy tym nadal wybrzmiewają odpowiednio. Oglądanie tego dzieła jest niezwykłym, zaskakująco angażującym doświadczeniem. Przez trzy godziny można dostrzec wiele z siebie w członkach tajwańskiej rodziny, zrozumieć wszystkich bohaterów. I raz, i dwa jest emocjonalne w zupełnie niespodziewanych momentach. Nie ma w nim ckliwych scen, to zwykłe, ludzkie rozmowy chwytają za serce. Każdy znajdzie w filmie Yanga coś innego, każdy zwróci uwagę na inne aspekty. Zarówno młodzi, jak i starzy widzowie będą mogli się z nim utożsamić i odkryć siebie w poszczególnych bohaterach.

Edward Yang był jednym z najciekawszych i najbardziej oryginalnych twórców. Każdy z jego filmów ma coś ciekawego do powiedzenia, każdy jest inny i każdy na swój sposób piękny. Nie wiem, czy znam drugiego twórcę, który potrafiłby oddać monotonię, samotność, życie tak dobrze i subtelnie jak on. Niezależnie, czy przemawia do nas slow cinema i kino azjatyckie, warto dać tajwańskiemu twórcy szansę i poczuć to, czego nie da się opisać. To, co sprawia, że filmy Yanga są tak niezwykłym doświadczeniem.

fot. I raz, i dwa, reż. Edward Yang