Gdy pod koniec poprzedniego roku pracownicy Lucasfilmu dostali od firmy paczkę z prezentami świątecznymi, a na nich widoczne było kilka promocyjnych znaków do nadchodzących produkcji, to obok Indiany Jonesa, Willowa, czy Mandalorianina pojawił się jeden, do tej pory nieznany logotyp. Było to Tales of the Jedi.
I oczywiście w pierwszej chwili, gdy jeszcze nie wiedziano, czym projekt będzie i o czym będzie opowiadać, wieloletnim fanom na myśl przychodziła seria komiksowa o tym samym tytule, dziś już należąca do starego kanonu, czy też Legend. Nie będę ukrywał, że mnie również przeszło to przez myśl. Dziwnym zaś byłoby odkopywanie serii dziejącej się w tak zamierzchłych czasach. Komiksy bowiem opowiadają historię Nomi Sunrider, Ulica Qel-Dromy, czy wielkich lordów Sithów takich jak Freedon Nadd, czy Naga Sadow. Zupełnie co innego niż to, co widzimy w serialu.
To właśnie podczas Star Wars Celebration dostaliśmy pierwsze, oficjalne informacje i zapowiedzi odnośnie tej produkcji. Tam również odbyła się premiera odcinka pilotażowego, ekskluzywnie dla tych, którzy na panel poświęcony Opowieściom Jedi zawitali. Miała to być produkcja poprowadzona w stylu animacji znanej z Wojen klonów Dave’a Filoniego, który także odpowiedzialny jest za stworzenie tego serialu. Założeniem było przedstawienie, w sześciu shortach, przygód znanych nam doskonale postaci. I pomimo iż serial miał w pełni skupiać się na postaci Ahsoki (znowu!) oraz młodszego Dooku, to mimo wszystko kilka innych powrotów również miało miejsce. Poza wymienionymi bohaterami ujrzeć będziemy mogli młodszego Qui-Gon Jinna, Mace’a Windu, czy, wreszcie, mistrzynię Jedi, Yaddle, którą na ekranie widzieliśmy dosłownie przez chwilę w trakcie Mrocznego widma, zaś której historia poprowadzona została zupełnie inaczej niż w Legendach, co bez wątpienia jest zaletą.
Sam serial wszystko przedstawia z perspektywy Ahsoki i Dooku. Nie jest zaskoczeniem, że pierwszy odcinek opowiada o małej Togrutance, u której pojawiają się pierwsze przejawy wrażliwości na Moc. Jak też sugerują zwiastuny, kolejne opowiadają właśnie o Dooku, czy już starszej Ahsoce w trakcie trwania wojen klonów, tudzież zaraz po ich zakończeniu. Dlatego jeśli jeszcze mało wam 7. sezonu Wojen klonów, jeden z odcinków będzie jego bezpośrednią kontynuacją. Serial ukaże również kilka ważniejszych wydarzeń zaledwie wspomnianych w trakcie prequeli, lecz nie będę wymieniał jakich. Do tego dojdziecie sami.
Ponadto w Opowieściach Jedi, poza Ahsoką i Dooku, wraca również kilku ikonicznych bohaterów, w znanych z Wojen klonów trójwymiarowych modelach. Yoda, Obi-Wan, Rex, a także pewien Cereanin pojawi się przez chwilę na ekranie. Mimo to zabrakło mi Plo Koona, niezwykle istotnej w historii Ahsoki postaci. Ponadto miło było ponownie usłyszeć te same głosy, którymi przemawiają poszczególni bohaterowie. Poza Lee Bradleyem Bakerem czy Ashley Eckstein, powraca również Corey Burton w roli Dooku. Same znane fanom głosy, nie mówiąc już o udziale Liama Neesona.
Z innych, znanych we franczyzie aktorów, usłyszymy także Janinę Gavankar, znaną z roli Iden Versio z gry Battlefront II. Tutaj podkłada głos pod postać Pav-Ti, matki małej Ahsoki.
Całość zaś dopełnia muzyka niezawodnego już Kevina Kinera, który wraca do znanych z Wojen klonów motywów muzycznych, lecz także wysila się na kilka nowych utworów.
Wszystkie shorty fabularnie są nad wyraz proste i niezbyt odkrywcze, lecz właśnie takie założenie i forma sprawiają, że ogląda się je z niezwykłą przyjemnością. Ich długość sprawia jednak, że wszystkie z nich obejrzycie przy jednym posiedzeniu, bowiem najkrótszy odcinek trwa około dziesięciu minut, najdłuższy prawie siedemnaście.
Trudno tu też mówić o formie, jaką Dave Filoni wyrobił przez lata. Jest on postacią, którą jedni fani uznają za niekwestionowanego mesjasza Gwiezdnych wojen, wprowadzającym w ramach swoich seriali wiele bardzo istotnych dla kanonu elementów, lecz przy okazji jest to też osoba, która poprzez kilka ostatnich projektów zraziła do siebie co poniektórych. Ja sam będąc fanem Wojen klonów, nie przepadam usilnie za drugim sezonem Mandalorianina czy Księgą Boby Fetta. Opowieści Jedi jednak pokazują, że Filoni idealnie czuje się w animacjach i to właśnie przy nich powinien pozostać. Niemniej nie podał nam tym razem niczego wybitnego. Ot, fajny i przyjemny serial na jeden wieczór.
Co jednak zawsze pozostaje pytaniem przy tego typu serialach, to zgodność z aktualnym kanonem Star Wars. Tym razem ponownie kwestię tę rozwiewa książkowa Ahsoka, co do której już zaczęły gromadzić się nieścisłości w ramach 7. sezonu Wojen klonów. Tym razem Dave Filoni w jednym z odcinków daje nam historię, która w pełni zmienia niektóre wydarzenia, a wręcz i zaprzecza książce autorstwa E.K. Johnson.
Jeśli jesteście fanami Wojen klonów, ten serial zdecydowanie wam podejdzie. Niestety zabrakło mi pewnej różnorodności. O ile młodsza wersja Dooku zachwyca, tak Ahsoki jest już niestety zbyt wiele w aktualnych opowieściach z kanonu Star Wars. Sam chciałbym zobaczyć innych Jedi, do tej pory mniej znanych lub wcale nieznanych. Osobiście liczę, że dostaniemy kolejne sezony, abyśmy ujrzeli nowe postaci, ponieważ serial ma ku temu spore podłoże potencjału.