Ostatni rozdział – recenzja filmu „John Wick 4”

Stanisław Sobczyk25 marca 2023 11:00
Ostatni rozdział – recenzja filmu „John Wick 4”

Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że John Wick zredefiniował współczesne kino akcji. Seria filmów o tytułowym mordercy pokazała, że bardziej realistyczne, surowe podejście do walk i strzelanin na wielkim ekranie może być naprawdę satysfakcjonujące. Chad Stahelski wcześniej zajmował się choreografią do scen akcji w innych filmach, a John Wick był jego reżyserskim debiutem. Po dużym sukcesie pierwszej części, pojawiły się dwie kolejne produkcje. Drugi John Wick znacząco rozwinął świat płatnych zabójców, a trzeci z podtytułem Parabellum był świetną, kinową rozrywką. Na czwarty rozdział przygód Wicka przyszło nam czekać trochę dłużej, bo aż 4 lata, co spowodowała oczywiście pandemia. Chociaż zdawało się, że świat trochę zapomniał o serii, niezwykle optymistyczne opinie i zachwyty nad jej nową odsłoną wzbudziły spore zainteresowanie widowni. Teraz wiemy już, że wcale nie były one przesadzone, a John Wick 4 jest nie tylko najlepszą częścią cyklu, ale i prawdopodobnie jednym z najlepszych filmów akcji w historii.

W czwartej części serii, John Wick, ścigany przez międzynarodową organizację zabójców, będzie musiał znaleźć sposób na odzyskanie wolności i zmierzyć się z polującym na niego markizem de Gramontem.

fot. John Wick 4, reż. Chad Stahelski, dystrybucja Monolith Films

Znaczna większość zarzutów wobec czwartego Johna Wicka dotyczy oczywiście scenariusza. Nie da się ukryć, fabuła nie jest najmocniejszym elementem filmu Chada Stahelskiego i na pierwszy rzut oka widać, że ma być ona raczej pretekstem. Natomiast nie znaczy to, że produkcja jest napisana źle. Konflikt został zarysowany dosyć ciekawie, a cały pierwszy akt jest poświęcony rozstawieniu pionków na planszy. Wick dostaje konkretny cel i pojawia się przed nim nadzieja na wolność i zasłużoną emeryturę. Dostajemy też prawdopodobnie najciekawszych bohaterów drugoplanowych w całym cyklu, a film daje im odpowiednią ilość miejsca. Można narzekać na pojedyncze rozwiązania fabularne, ale w ogólnym rozrachunku John Wick 4 jest prosty, ale solidny i dobrze poprowadzony. Sceny skupione stricte na dialogach czy bohaterach, a nie akcji, są niezłe i nie wzbudzają znużenia.

Scenariuszowo czwartego Johna Wicka ciągną wspomniani już bohaterowie. Tytułowy bohater nie jest może szczególnie wylewny czy zniuansowany, ale ciężko go nie lubić. Keanu Reeves jak zwykle jest charyzmatyczny, zabawny i daje z siebie wszystko w scenach akcji. Bez problemu można też kibicować Wickowi, który mimo spadających na niego niedogodności, próbuje po prostu odzyskać wolność. Sztampową, ale interesującą postacią jest Caine, którego gra Donnie Yen. Morderca nie ma złych motywacji, ale staje w sytuacji bez wyjścia i musi pomagać organizacji. Caine jest też niewidomy, co zostaje wykorzystane w bardzo ciekawy sposób. Podczas wielu scen akcji, pomaga sobie różnymi narzędziami czy gadżetami i kreuje w ten sposób bardzo oryginalny styl walki. Drugim bohaterem polującym na Johna Wicka jest „Nikt” (w tej roli Shamier Anderson). Chociaż nie jest szczególnie rozbudowaną postacią, ma całkiem nieźle rozpisany wątek i dodaje sporo charakteru do scen akcji. Głównym antagonistą Johna Wicka 4 jest markiz, który w zasadzie nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, ale stoi za wszystkim i operuje nieograniczonymi środkami. Bardzo podoba mi się, że Bill Skarsgård postanowił sportretować go jako egoistycznego socjopatę, który nie lubi brudzić sobie rąk, czuje się lepszy od wszystkich i często nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich czynów. To nieoczywiste podejście czyni markiza chyba najbardziej wyrazistym antagonistą w całej serii. Na drugim i trzecim planie znalazło się oczywiście miejsce dla jeszcze wielu interesujących bohaterów. Warto choćby wspomnieć o Winstonie i królu Bowerym (powracający do serii Ian McShane i Laurence Fishburne), którzy tym razem mają być swego rodzaju mentorami dla Wicka i sprawdzają się w tej roli świetnie. Po raz ostatni mogliśmy też oglądać na ekranie niedawno zmarłego Lance’a Reddicka. John Wick 4 to dla niego godne i wzruszające pożegnanie z serią.

fot. John Wick 4, reż. Chad Stahelski, dystrybucja Monolith Films

Jednak to nie fabuła czy nawet bohaterowie są najważniejszym elementem filmów o Johnie Wicku. Widzowie chodzą do kina na produkcje o bezwzględnym zabójcy, by oglądać długie, dopracowane i zachwycające sceny akcji. Mam dobrą wiadomość – John Wick 4 ma najlepsze sceny walk w serii, a może i w historii kina w ogóle. To niesamowite, jak dopracowane są pojedynki. Widać, że Chad Stahelski czuwał nad absolutnie wszystkim. Czwarta odsłona cyklu oferuje też w tej kwestii niezwykłą różnorodność. Wystarczy wyliczyć, że podczas walk wykorzystywane są: noże, pistolety, karabiny, strzelby, wybuchowe naboje, nunczako, łuki, katany i innego rodzaju ostrza. Równie dużo jest lokacji, w jakich odbywają się walki. Mamy ekskluzywne hotele w Japonii, pełne ludzi kluby w Berlinie, puste baraki czy wreszcie ulice Paryża. Przy okazji każda scena akcji jest nakręcona w oryginalny sposób, wykorzystuje długie ujęcia i bawi się perspektywą. Pod tym względem zdecydowanie najbardziej imponująca jest strzelanina we francuskim budynku, w którym John Wick wykorzystuje wybuchowe naboje. Przez kilka minut obserwujemy akcję w całości z lotu ptaka. Sceny akcji są też odpowiednio długie. Widać, że nikt nie ograniczał Chada Stahelskiego, a ten mógł pójść tym razem na całość. Zresztą w jednym z ostatnich wywiadów reżyser przyznał, że pierwsza wersja filmu miała aż 3 godziny i 45 minut! Widzowie rzeczywiście mogą odczuć, że walki są wyjątkowo długie nawet jak na standardy serii, ale nie znaczy to, że są jakkolwiek nudne. Weźmy na przykład scenę w Osace. Chociaż trwa pół godziny, pełna jest twistów, zaskakujących rozwiązań i zaskakującej brutalności. Tak samo jest z jeszcze dłuższą sekwencją w Paryżu, podczas której możemy oglądać pościgi samochodowe, bijatykę na drodze pełnej rozpędzonych aut, upadki z dużej wysokości, a wreszcie pojedynek na wysokich schodach, po których Wick musi wyjść. W scenach akcji nie brakuje też charakterystycznego dla serii humoru, który przeważnie trafia i naturalnie wynika z charakteru protagonisty. Johna Wicka 4 realizacyjnie należy też pochwalić za dźwięk. IMAX to zdecydowanie najlepszy format do oglądania produkcji. Już pierwsza scena robi ogromne wrażenie i pokazuje, że widzowie tym razem będą mogli usłyszeć absolutnie każdy cios i strzał. Już to, że czwarta odsłona serii zdołała przeskoczyć pozostałe w kwestii akcji, robi ogromne wrażenie. Natomiast ja poszedłbym jeszcze o krok dalej i stwierdził, że prawdopodobnie nigdy nie widziałem równie dobrze nakręconych scen akcji.

W erze kolejnych brzydkich, taśmowo produkowanych przez wielkie studia blockbusterów, John Wick 4 jest prawdziwym cudem. To produkcja, która nie idzie na kompromisy, nie próbuje przypodobać się szerokiej publice, skracając sceny akcji czy czas trwania. To jakościowe kino akcji stojące na kosmicznym poziomie, nieosiągalnym dla wielu innych filmów. To także godne pożegnanie z Johnem Wickiem i idealne zwieńczenie serii, która utrzymała bardzo wysoki poziom. Przede wszystkim to jednak niesamowite widowisko, film, który powinno się oglądać na możliwie największym ekranie. Jestem pewien, że po latach będziemy je wspominać podobnie jak nowego Mad Maksa, Mission: Impossible czy zeszłorocznego Top Guna.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to