Stwierdzenie, że to „trudny czas dla Ukrainy” jest głupie i nie do końca stosowne. Ukraina formalnie jako państwo pojawiła się na mapach w 1991, ale jak z autopsji wiemy, nie zawsze niepodległość jest równoznaczna z wolnością. Cud, jakim był Euromajdan, okazał się poprzedzać aneksję Krymu i początek wojny na wschodzie w 2014 roku. Ostatnie 10 lat to również kulturalna agresja Rosji, której przedstawiciele regularnie wyśmiewają brak kulturalnego dobytku Ukrainy (co oczywiście prawdą nie jest). Rosyjska inwazja na Ukrainę zapoczątkowana w lutym 2022 zbiega się z kulturowym i artystycznym rozkwitem Ukrainy.
Ostatnie lata to znaczący rozkwit ukraińskiej kinematografii. Szczególnie obecny rok jest obfity w festiwalowe perełki, takie jak Klondike Maryny Gorbach czy właśnie Pamfir Dmytro Sukholytkyy-Sobchuka. Ten drugi wydaje się być odpowiedzią na żenujące rosyjskie prowokacje oraz udaną próbą budowania narodowego mitu. Pokazywany podczas 49. Ińskiego Lata Filmowego film jest fikcyjną historią Leonida – dojrzałego mężczyzny o aparycji i delikatności niedźwiedzia, który niegdyś zajmował się przemytami przez granicę. Dziś Leonid, nazywany przez lokalną społeczność Pamfirem, w trosce o nastoletniego syna i żonę wyjeżdża do Europy za pracą. Film skupia się na jego powrocie oraz tym, jak przeszłość więzi bohatera.
Pamfir jako bohater to rzeczywiście skrupulatnie i momentami siermiężnie budowany mit narodu. Jest byłym bokserem, ma siłę, by powalić kilku gangsterów, a jego charczący głos przypomina niedźwiedzia. W jakimś sensie jego sylwetka przypomina znanych nam polskich bohaterów romantycznych. Różnica polega na tym, że w Pamfirze wszystko ukryte jest za metaforą. Dla Leonida najważniejsza jest rodzina (naród), zostaje uwięziony w tunelu między Europą a Wschodem (Ukraina między Unią Europejską a Rosją). Ponadto zmaga się z przestępcami, którzy chcą narzucić mu to, kim jest i co ma robić (co jest oczywistą aluzją w stronę agresywnej i zbrodniczej Rosji). Kluczowy wydaje się tu też aspekt migracji zarobkowej. Pamfir to bohater odważny i twardy, a podkreślenie, że taki wyjazd nie jest ucieczką, a formą odpowiedzialnej troski o rodzinę, to zapewne kontrowersyjna, ale słuszna idea reżysera.
Budowanie narodowego mitu, opowieści głęboko zatopionej w symbolicznym przedstawieniu najważniejszych współczesnych problemów i społecznych uwarunkowań, to piękna i z naszej perspektywy nieco romantyczna idea. Ukraińska kultura w tak potwornie trudnym politycznie czasie przechodzi prawdziwy rozkwit. Pamfir to znakomity i angażujący film, mimo tego, że bywa zbyt pomnikowy. Momentami przywodzi skojarzenia ze znaną nam literaturą z początku XIX wieku. Jeżeli jednak taka konwencja nie odstraszy widza, to doświadczenie Pamfira stanie się obcowaniem z wielkim dziełem.
To bohater jest tu najważniejszy. Pamfir to wiwisekcja najświeższych ukraińskich dylematów moralnych. Opowieść nie jest jednak nachalną lekcją, nie popada w nadmierny patos ani łopatologiczne oskarżanie o wszystko Rosji. Całość przypomina nieco inteligentną mowę ezopową, choć nietrudno wypatrzeć rosyjskiej maniery w postaciach gangsterów.
Poza nośnymi artystycznie symbolami to także opowieść o konkretnym człowieku. Choć nagromadzenie rozbieżnych cech w ramach jednego bohatera staje się irytującą tendencją, tak narracja filmu Sukholytkyy-Sobchuka angażująco wciąga widza. Pomaga w tym eksploracja ludowych wierzeń i folkloru. Ukraiński karnawał jest dobrze nakreślonym tłem, na którym reżyser opowiada ciekawą historię.
Bywają jednak w tym filmie nieznośne momenty, kiedy to Pamfir musi powiedzieć wszystkim wprost, jak mają żyć. O ile w przypadku zakończenia i dramatycznej troski o syna ma to sens i wydźwięk emocjonalny, tak gdy mowa o Bogu i instytucji Kościoła, Pamfir staje się automatem podanych wprost frazesów. Nie ma w tym filmie miejsca i czasu na ten wątek, a jednak usilnie on powraca. To rysa na tym diamencie. Warto zobaczyć Pamfira, bo film zasługuje na większy rozgłos. Ukraińcy mają teraz na głowie poważniejsze zmartwienia niż filmy, ale mam nadzieję, że nie zapomną o postaci Leonida. Powinien stać się on dla nich symbolem oraz motywacją do walki. Nie mogą się poddać, tak jak nie poddał się Pamifr.