„Lego Star Wars: The Skywalker Saga” po roku

Wiktor Weprzędz05 kwietnia 2023 12:58
„Lego Star Wars: The Skywalker Saga” po roku

Gry Lego w dużej mierze podpadają pod jeden szablon. Stanowią bezpośrednią adaptację danego filmu lub całej franczyzy w postaci klocków Lego. Często wiąże się to z mocnym okrojeniem historii i nadaniem grze typowego dla klocków Lego humoru. Nie inaczej było w przypadku The Skywalker Saga. Z okazji rocznicy premiery, postanowiliśmy raz jeszcze odświeżyć sobie najpewniej najambitniejszy cyfrowy projekt Lego. Jak gra wypada po okrągłym roku?

Dziewięć filmów, jedna gra

Tutaj do rozegrania mamy fabułę wszystkich dziewięciu części Sagi, bez spin-offów. Te są obecne w postaci character packów dostępnych do pobrania. Możemy także wcielić się w postaci z pierwszego sezonu serialu The Mandalorian. Twórcy gry mają tutaj pełne pole do popisu, bowiem mogą również za jakiś czas obdarzyć nas osobnymi grami lub DLC z tych filmów, okraszonymi w te same mechaniki, stworzonymi na tym samym silniku (na co skrycie liczę, ale chyba już się nie doczekam).

Na początku, możemy wybrać trylogię, od której chcemy zacząć, bez konieczności przechodzenia gry w kolejności chronologicznej. Każdy epizod prezentowany jest pięknie zaanimowaną dioramą przedstawiającą jedną ze scen wybranego filmu.

Z wiadomych przyczyn fabuła nie raz jest okrojona do tych najważniejszych wydarzeń. Niestety, czuć to aż za bardzo w przypadku, gdy chociażby bitwa o Endor jest skompresowana do jednej cutscenki. Przy tej na lądzie nie będzie nam dane wejść do bunkra w celu zwiedzenia go. W przypadku bitwy nad Gwiazdą Śmierci zobaczymy tylko 30 sekund z tego, jak Lando z Wedge’em wlatują do środka stacji. Luke tymczasem ucieka z martwym Vaderem.

To samo w przypadku filmu Skywalker. Odrodzenie, gdzie w samym (aktorskim) obrazie dzieje się zbyt wiele. W grze zaś wszystkie wydarzenia postępują szybko, a na przykład taka Jannah pojawia się znikąd. Zniszczenie Kijimi z kolei jest pokazane na jednym klocku. Czasem skrótowość boli, ale gra nadrabia wszystkim innym.

Otwarty świat

Co istotne, Skywalker Saga oferuje grającym otwarty świat składający się z około trzydziestu hubów w postaci planet, na które możemy polecieć w każdym momencie naszej rozgrywki, pomijając rzecz jasna fabułę. Co ważne, te dzielą się na jeszcze osobne huby i pomieszczenia. W nich zbierać możemy klocki kyber, wykonywać misje poboczne, nie raz rozrzucone na więcej niż jedną planetę, dzięki czemu możemy odblokować kolejne postaci, czy też statki.

Te z kolei mają osobne klasy postaci, którym możemy kupować dodatkowe ulepszenia i uzupełniać drzewko wyciągnięte niemal z każdej gry RPG, oczywiście uproszczone pod docelowy target. Nie zawsze te umiejętności przekładają się na rozgrywkę w znaczący sposób, niemniej tak, jak to było do tej pory w grach Lego, zwyczajnie nam ją ułatwiają.

Dodatki w rozgrywce

Poza tym, mamy również datakarty, które z kolei zastępują dawne czerwone klocki. Tak samo jak niegdyś, można za nie zdobywać ulepszenia, które tym razem można wybierać. Na sam początek polecam mnożniki studów, dzięki czemu stać was będzie na każdą postać i każdy dodatek. Cała reszta to czysto wizualne elementy, jak powiększone głowy czy bagietkowe miecze.

Na start odblokowany jest jeden dodatek, który według twórców gry jest powrotem do korzeni. Jest to tak zwany tryb mruczenia, będący niestety małym zawodem. Gra ma swoją obsadę głosową, pod którą gry Lego na przestrzeni lat ewoluowały. Tryb mruczenia to zwyczajne wyciszenie jej, a nie dostosowanie gry pod tę zmianę. Dialogi dalej są w formie napisów, a zatem jest to dosyć niepotrzebny dodatek, który zwyczajnie wiele ujmuje samej grze.

Dialogi, jak i samo menu, są wypełnione wieloma grami słownymi, czy nawiązaniami. Nazwa misji Better Call Maul czy No Snoke Without Fire mówią same za siebie. W grze występują częste żarty z tych bez wątpienia słabszych dialogów w filmie jak „High Ground” czy „Another Happy Landing”, wliczając w to nawiązanie do słów Anakina związanych z zabitymi Tuskenami. Te są tym razem wypowiadane przez jednego droida na pustyni Junlandii. To samo można powiedzieć o pomrukiwaniu przez Luke’a muzyki znanej z napisów początkowych każdego z filmu, tutaj w trakcie wydarzeń z Ostatniego Jedi. Nawet granie w tę grę po polsku ujmuje jej wiele uroku. Boli też polski dubbing, nawet jeśli wracają znani aktorzy z prequeli czy Wojen klonów.

Postaci grywalne

Obsada głosowa w oryginale to także znane fanom nazwiska, których zastąpić już nie sposób. James Arnold Taylor czy Matt Lanter, nie mówiąc już o niezawodnym Tomie Kane’ie, dla którego zapewne jest to niestety ostatni występ w roli Yody. Warto wspomnieć także powrót już legendarnych w swoich rolach Anthony’ego Danielsa oraz Billy’ego Dee Williamsa. Niemal każda z postaci ma przygotowane własne ścieżki dialogowe i reakcje na wiele różnych sytuacji, niektóre natomiast potrafią ze sobą rozmawiać ot tak, bez interwencji gracza.

Dostępne są też różne przebrania dla bohaterów, które możemy zmieniać w trybie swobodnej rozgrywki. Niektóre z postaci możemy odblokować jedynie za pomocą kodów, dotyczy to jednak przebrań takich, jak stroje świąteczne.

Postaci jest naprawdę dużo. Poza tymi najpopularniejszymi możemy wybrać również te, które na ekranie pojawiły się na chwilę lub dwie, jak Rancor, Mamma the Hutt, czy nawet Han Solo w karbonicie.

Możemy też rozmawiać z NPC-ami. Ci z kolei mogą dawać nam różnorakie zadania do wykonania, albo po prostu z nami rozmawiać i nas zagadywać.

Możemy również dobierać sobie statki, którymi latamy. Spora część z nich jest oparta na istniejących modelach Lego. Taki Sokół Millennium pojawia się tu w wersji standardowej z obu trylogii, w wersji UCS, ale także i tej miniaturowej, czy microfighterowej.

Zmiany na lepsze

Gra jest wielka, ale zmniejszono liczbę poziomów na film z sześciu na pięć. W każdym są do zebrania minizestawy, których tym razem jest pięć, nie dziesięć. Wprowadzono również specjalne wyzwania, które możemy wykonać w każdej z misji. Za każde zadanie fabularne można zdobyć sześć klocków kyber, które zastąpiły złote klocki.

Istotne również jest to, że klocki zebrać można także w kosmosie, strzelając w kometę lecącą nad każdą z grywalnych planet. Te dają ich aż pięć. Łącznie klocków kyber do zdobycia jest około 1200.

Z zebranych minizestawów z kolei można ułożyć mikro-zestawy, czyli coś na wzór istniejących w naszym świecie microfighterów. Poza zestawem monet i dodatkowym klockiem, które otrzymamy za jego skompletowanie, naszym zestawem możemy latać po galaktyce.

Każda postać ma swój zestaw umiejętności, zależny od klasy. Zdolności te możemy ulepszać, swoje własne drzewka dostały nawet astromechy czy droidy protokolarne. Co ciekawe, te drugie w odróżnieniu od poprzednich gier Lego Star Wars mogą walczyć z przeciwnikami. Natomiast astromechy zostały pozbawione funkcji latania, lecz w lokacjach, które zwiedzimy, nie jest to niezbędna zdolność.

Każda lokacja dostępna do zwiedzenia jest ogromna i nie jedna gra mogłaby pozazdrościć tak szczegółowemu, otwartemu światowi. Ten nie jest sandboxem w pełni, ponieważ, jak mówiłem, jest on ograny na hubach, do których podróżuje gracz. Natomiast liczba detali umieszczonych w każdej lokacji sprawia, że wiele godzin po prostu chodziłem, odkrywając piękno miejscówek znanych z sagi. Nie każda, ale duża część miejsc z gry nie jest, jak to było do tej pory, wygenerowana w całości w CGI z dodatkiem kilku rozrzuconych klocków, ale naprawdę zbudowano je z Lego. Wiele krążowników ma nawet ściany i sufit, które są ułożone z każdym szczegółem z pojedynczych cegiełek.

Minimalne błędy na premierę

Niestety, nie obyło się bez błędów. O ile do pewnego etapu nie doświadczałem bugów czy glitchy, a napawałem się piękną i szczegółową grafiką, tak w kilku momentach gra się niestety crashowała, dwa razy wyrzucając mnie do głównego dashboardu konsoli. Nie wiem, czy jest to wina gry, czy mojego sprzętu w postaci podstawowej wersji Xboxa One. Podobna sytuacja miała miejsce podczas jednego z poziomów, który przez spadki klatek musiałem powtarzać dwa razy. Raz z kolei gra ładowała się w nieskończoność, a przynajmniej moja postać leciała przez nadprzestrzeń bez końca.

Czy warto zagrać?

Nie wiem, czy wyczerpałem temat, ponieważ gra oferuje tak wiele do eksplorowania, czy do odblokowania. Warto tytułem się zainteresować, szczególnie ze względu na Galactic Edition, zbierającą w sobie aż 13 pakietów z postaciami dodatkowymi.

Lego Star Wars: The Skywalker Saga to wybitna gra w swej prostocie. Wykorzystuje podstawy mechanik z poprzednich gier Lego, obraca je w coś zupełnie innego i nowego, a nie bazuje na jednym schemacie, jak to było dotychczas. Nietrudno o wrażenie, że dostaliśmy zupełnie nowy produkt.

Bez wątpienia jest to najbardziej ambitna i być może najlepsza gra Lego, jaka kiedykolwiek wyszła. Produkt, który jest wręcz idealny do ogrywania po godzinach pracy czy zajęć. Kocham tę grę z całego serca i ponownie przypomina mi to, co uwielbiam w Star Wars. Gra po roku jest jeszcze lepsza i daje jeszcze więcej radochy, choć nie będę ukrywał, jej ogrom potrafi przytłoczyć.

Zapraszam także na mój prywatny kanał, gdzie z okazji rocznicy zrobiłem także omówienie tytułu w formie wideo:

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to