Oto drugi sezon „Lokiego”, recepty na wszystkie problemy MCU

Filip Grzędowski03 października 2023 15:00
Oto drugi sezon „Lokiego”, recepty na wszystkie problemy MCU

Recenzujemy pierwsze dwa odcinki drugiego sezonu serialu Loki! Okazuje się, że dla MCU jest jeszcze nadzieja?

Każdy widzi, co dzieje się z Marvel Cinematic Universe. Premiera Avengers: Endgame rzeczywiście okazała się przełomem serii, stała się wręcz symbolicznym końcem dobrego i umiłowanego przez fanów MCU. Oczywiście, po premierze Końca gry dalej sporadycznie pojawiały się dobre produkcje (chociażby bardzo udani Strażnicy Galaktyki vol. 3), jednak znacząca większość okazywała się sromotnym rozczarowaniem. W pewnym momencie MCU zaczęło nawet pukać w dno od spodu – Ant-Man and the Wasp Quantamania, Thor: Love and Thunder czy She-Hulk to przecież skandalicznie słabe produkcje, które w niczym nie przypominają dawnego blasku marki.

Gdzieś pośrodku tego wszystkiego znajdował się pierwszy sezon Lokiego. Rewelacyjny finał sezonu, stały klucz estetyczny oraz interesująca historia opowiedziana charyzmatycznymi aktorami szły jednak w parze z dłużyznami i dość nieudanymi pierwszymi odcinkami (scena z I need a hero to prawdziwy koszmar!). Mimo wszystko był to dość udany serial. Obecna kondycja MCU oraz zasadniczo niski poziom seriali Disney+ wprawiał jednak w uzasadnione obawy. Po seansie pierwszych dwóch odcinków drugiego sezonu można odetchnąć. Zaczyna się rewelacyjnie. To obok Strażników Galaktyki vol. 3 najlepsze MCU od czasu Endgame. Jest widowiskowo, jest ciekawie, są emocje, a do tego wreszcie czysto filmowo jest to bardzo dobrze zrealizowana produkcja. To wręcz szokujące, jak dobrze zostały nakręcone te dwa pierwsze odcinki.

Całość zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym zostawiliśmy Lokiego w pierwszym sezonie. Nie będziemy zdradzać, co dokładnie się dzieje, by nie zepsuć umiejętnie zbudowanego cliffhangeru kończącego pierwszy sezon. Należy jednak podkreślić, że droga, którą obrali twórcy jest satysfakcjonująca, a wybory fabularne nie rozczarowują. Wszystko jest tak, jak powinno być, a może nawet i lepiej.

Loki to serial z własną tożsamością, który po prostu chce się oglądać. Ma własny styl – konkretną paletę kolorów, sposób oświetlenia oraz tematycznie nieustannie kluczy wokół czasu i linii czasowych. Tak nakreślone realia wypełnione są bardzo dobrze napisanymi postaciami, w które dodatkowo wciela się naprawdę rewelacyjna obsada. Nie czuć, że oglądamy marvelka; czuć, że oglądamy Lokiego.

fot. Loki, dyst. Disney+

Największym plusem oraz zarazem zaskoczeniem jest poziom realizacji. To serial Disney+, a całość wygląda kilka półek wyżej niż większość filmów MCU. To nie tylko sprawna kontynuacja sukcesu kryjącego się za odważnymi wyborami estetycznymi przy konstrukcji świata w pierwszym sezonie serialu, ale także bardzo dobre operowanie już wcześniej skonstruowaną przestrzenią. Wnętrza TVA dalej wyglądają tak samo dobrze, teraz są jeszcze lepiej oświetlone i nakręcone. Twórcy dość odważnie (jak na MCU post-Endgame to nawet bardzo odważnie) biorą kamerę i próbują wykrzesać z ujęć wszystko co się da i im to wychodzi. Zwykłe sceny, gdy Loki i Mobius idą korytarzem zostały nakręcone w sposób, którego She-Hulk czy Kwantomania nigdy nie dościgną. Scena rozmowy Lokiego, Mobiusa i Uroborosa (w którego wciela się uroczy Ke Huy Quan) z kolei została rewelacyjnie zmontowana. Każda zmiana kąta ujęcia zabawnie współgra ze świetnie napisanym dialogiem. To właśnie montaż zostaje tutaj znakomicie wykorzystany – gdy część tej samej rozmowy rozgrywa się 400 lat wcześniej, dzieją się rzeczy doprawdy magiczne. To najlepsza scena wszystkich seriali MCU.

Nie chodzi jednak o sam obraz i sposób realizacji. Loki wygrywa także postaciami i łączącymi je relacjami. Udało się znaleźć mądre podejście do głównej postaci. Mimo heroicznych czynów pierwszego sezonu, twórcy pamiętają że to nie jest superbohater. Loki dalej jest villainem, jego charakter oraz możliwości zostają kreatywnie oraz inteligentnie wykorzystane. W zderzeniu z (także świetnym) Mobiusem całość przypomina relację dobry glina – zły glina. Przypomina, do czasu…

Do czasu świetnej sceny, gdzie Loki i Mobius jedzą ciasto cytrynowe. To rewelacyjna scena, której sensu nie zdradzę. Należy jednak pochwalić i podkreślić, że to jeden z nielicznych elementów w MCU gdzie pojawia się prawdziwa „treść”. Ta jedna rozmowa budująca wewnętrzne rozterki Mobiusa sprawia, że jest to serial o czymś. Od tego momentu obracamy się wokół konkretnego tematyzowania własnej tożsamości. Każdy kto kochał Wszystko wszędzie naraz, pokocha ten motyw w Lokim.

Warto też dodać, że pierwsze dwa odcinki wcale nie wieją nudą. W odróżnieniu od pierwszego sezonu, dzieje się całkiem sporo. Pozostaje tylko czekać na kolejne. To może być jeden z lepszych projektów MCU, bo co do tego, że będzie to najlepszy serial MCU raczej nie mamy żadnych wątpliwości.

Podsumowując: pierwsze dwa odcinki (szczególnie pierwszy) to niemal bezbłędny start drugiego sezonu. To serial z własną tożsamością i stylem, który został bardzo dobrze zrealizowany, a wypełniające go postacie i ich relacje to coś, do czego chce się wracać.