Zabawa w dorosłych – recenzja filmu „May December”

Stanisław Sobczyk24 maja 2023 11:00
Zabawa w dorosłych – recenzja filmu „May December”

Todd Haynes już od wielu lat odnosi znaczące sukcesy w Cannes. Jego najgłośniejszym filmem jaki debiutował na festiwalu była Carol – klimatyczna historia miłosna z Cate Blanchett i Rooney Marą w rolach głównych. Produkcja odniosło duży sukces zdobywając Palmę Queer, a w późniejszym czasie przynosząc Haynesowi nominacje do Złotego Globa i BAFTY. O najnowszym projekcie reżysera mówiło się już od dość dawna. May December imponowało już samą obsadą. Na ekranie mieliśmy zobaczyć dwie niezwykle utalentowane, popularne aktorki Natalie Portman i Julianne Moore. Finalnie produkcja zadebiutowała na tegorocznej edycji festiwalu w Cannes w konkursie głównym. Jak wypadło May December i czy jest ono tak ciekawe jak poprzednie filmy Haynesa?

Elizabeth, 36-letnia aktorka, zaczyna spędzać czas z Grace, którą ma zagrać w nadchodzącym filmie. Kobieta 20 lat wcześniej była tematem tabloidów, kiedy jej romans z trzynastolatkiem wyszedł na jaw. Teraz Grace żyje już w legalnym małżeństwie z chłopcem i razem wychowują własne dzieci. Elizabeth bada życie kobiety i jej bliskich, próbując zrozumieć decyzje, jakie ta podjęła.

May December już od pierwszych scen oswaja nas ze swoją specyficzną konwencją. Co dość zaskakujące, film Haynesa jest bardzo kampowy i celowo korzysta z kiczowatej estetyki, mającej przywodzić na myśl telenowele czy opery mydlane. Intensywna muzyka i nienaturalne zbliżenia to tylko niektóre z zabiegów, którymi reżyser operuje, by osiągnąć zamierzony skutek. Przyzwyczajenie się do tej konwencji chwilę zajmuje, ale film wreszcie zaczyna do siebie przekonywać i robi się naprawdę wciągający. Kamp w żaden sposób nie odbiera też mocy poważniejszym momentom. Celem takiego zabiegu było przede wszystkim oddanie języka tabloidów, które są ściśle powiązane z erkanową historią. Mamy więc dużo twistów, które można by zapisać czerwonymi literami na okłądkach brukowców. Sama Elizabeth, chociaż jest aktorką, wykonuje raczej pracę dziennikarki śledczej. Przegląda materiały archiwalne, rozmawia z osobami zaangażowanymi w sprawę i odwiedza „miejsca zbrodni”.

Pod warstwą samoświadomego kampu May December jest szczerym, naturalnym kinem o ludziach i ich uczuciach. Haynes wielokrotnie bawi się forma, ale przy tym nigdy nie zapomina o bohaterach, którzy są konsekwentnie prowadzeni i, pomimo pewnego przerysowania, wiarygodni. Często większe znaczenie niż zwroty akcji i nowe informacje w śledztwie Elizabeth mają proste, szczere rozmowy między postaciami, w których te wreszcie mogą wyrzucić z siebie to, co tkwiło w nich przez wiele lat. Elizabeth jest w tym kontekście idealnym katalizatorem. Kiedy aktorka zjawia się w domu rodziny, Grace musi skonfrontować się ze swoją przeszłością, a jej mąż – Joe – zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem i decyzjami, jakie podjął. Oczywiście sama Elizabeth też zostaje w pewien sposób zmieniona. Konfrontuje ona swoje spojrzenie świat i orientuje się, że ludzie nie są tak prostymi, logicznymi istotami, jak się jej wydawało.

Najciekawszym bohaterem filmu Haynesa jest Joe odgrywany przez Charlesa Meltona. Mężczyzna, który w wieku 13 lat wszedł w romans z Grace, teraz jest jej mężem, wychowuje z nią swoje dzieci i od ponad 20 lat wiodą wspólne życie. Chociaż Joe jest trochę na uboczu historii i nie do końca ma wpływ na to, co się dzieje, jest fascynującą postacią. Chociaż mężczyzna ma już 36 lat, mentalnie nadal wydaje się pogubionym nastolatkiem, który jeszcze nie wie, kim tak naprawdę jest. W jednej ze scen orientujemy się, że jest mniej dojrzały niż jego własny syn, który dopiero kończy szkołę. Przez to, że Joe tak szybko się ustatkował, tak naprawdę nigdy nie miał dzieciństwa, nie ma doświadczeń związanych z dorastaniem, które budują każdego z nas. Kompletnie nie umie mówić o swoich emocjach, nie umie wyrażać swoich pragnień. Jest tylko zagubionym chłopcem, który musi udawać dorosłego. To właśnie jest krzywda, którą wyrządziła mu Grace wchodząc z nim w romans w tak młodym wieku – samolubnie pozbawiła go części dzieciństwa i ukształtowała go sobie tak, by zawsze był po jej stronie.

Chociaż Joe jest bardzo ciekawą i istotną postacią, dla fabuły większe znaczenie mają Elizabeth i Grace. Natalie Portman, która wcieliła się w tą pierwszą wypadłą rewelacyjnie. Jej rola jest niezwykle subtelna, oparta na małych gestach i zachowaniach. Z początku aktorka wydaje nam się być pozytywną bohaterką, jedyną normalną w całym filmie. Jednak z czasem zaczynamy zauważać, że jest ona bardzo niejednoznaczna. Momentami posuwa się zdecydowanie zbyt daleko chcąc osiągnąć swój cel. Za wieloma jej czynami stoi nie szczera chęć pomocy rodzinie, a jedynie możliwość osiągnięcia własnych korzyści. Jeszcze bardziej enigmatyczna jest Grace, którą poznajemy w zasadzie tylko poprzez oczy innych postaci. Julianne Moore wcielająca się w tę rolę jest przerysowana, histeryczna i w wielu scenach nie szczędzi humoru. Chociaż Grace jest kilkudziesięcioletnią kobietą, która wychowała wiele dzieci i była już w kilku małżeństwach, wydaje się być nawet bardziej infantylna niż Joe. Czasem ciężko ocenić czy jej zachowanie wynika rzeczywiście z kompletnej nieumiejętności panowania nad swoimi emocjami czy jest raczej wyrachowaną manipulacją. Pewne jest jedynie to, że Grace dba tylko o siebie i tylko ona widzi sens w swoim zachowaniu.

Tutaj dochodzimy do tego o czym tak właściwie jest May December. Film Haynesa mówi o prawdzie i o tym, jak czasem wcale nie da się do niej dojść. Niektóre ludzkie zachowania są po prostu absurdalne i żaden kontekst nie nada im logiki. Tym właśnie rzeczywistość różni się od tabloidów. Sensacyjne artykuły i czerwone nagłówki są zawsze próbą stworzenia ciągu przyczynowo skutkowego na podstawie szczątkowych informacji. W rzeczywistości nigdy nie jesteśmy w stanie poznać całej prawdy i zrozumieć drugiego człowieka, nawet, kiedy spędzimy z nim odpowiednią ilość czasu.

May December to z całą pewnością jedna z najbardziej zaskakujących i wyrazistych produkcji pokazywanych na tegorocznym festiwalu w Cannes. Toddowi Haynesowi udało się połączyć kampową, przerysowaną stylistykę z intrygującą, ludzką historią. Ta mieszanka jest nieoczywista i zaskakująco przyjemna do oglądania. Dobrze jest też zobaczyć na ekranie Natalie Portman, która chyba od czasu Vox Lux nie miała tak subtelnej, złożonej roli, w której mogłaby pokazać swoje aktorskie umiejętności.

fot. May December, reż. Todd Haynes