Mamy wielką przyjemność ogłosić, że zostaliśmy partnerem medialnym sekcji Nocne Szaleństwo w czasie festiwalu mBank Nowe Horyzonty 2024. Już w lipcu tego roku w czasie największego i najważniejszego polskiego festiwalu kina artystycznego zobaczymy kilka szalonych, kolorowych i nieprzewidywalnych tytułów, które stanowić będą barwną odskocznię od poważniejszych festiwalowych perełek.
Niezaznajomionym z festiwalowymi praktykami spieszymy z garścią wyjaśnień. Festiwale filmowe rządzą się swoimi prawami – mało się śpi, mało się je, dużo się ogląda. Szczególnie Nowe Horyzonty, które układają program tak, by dało się obejrzeć te mityczne pięć filmów jednego dnia, są tutaj dobrym przykładem. Wyobraźcie sobie, że cały dzień oglądacie znakomite (choć nie oszukujmy się, najczęściej wolne) filmy. Spędziliście cały dzień oglądając paragwajskie kino kontemplacji o hamakach lub intymne Kino (tak, przez duże „K”) o zbieraniu mchu i gotowaniu zupy. Piąty seans tego dnia zaczynający się najczęściej o 22:00 wydaje się pewnym wyzwaniem. Właśnie wtedy z nieba spada Nocne Szaleństwo, najbardziej abstrakcyjna i kolorowa ze wszystkich sekcji festiwalu. To zbiór pokazywanych najczęściej w wieczornych slotach filmów, w których wizualna odwaga ustępuje tylko dobremu poczuciu humoru.
To nie tylko miły odpoczynek po całym dniu canneńskich perełek, ale także być może najlepsze poczucie wspólnoty festiwalu filmowego, jakiego kiedykolwiek doznałem. Uwielbiam wracać na Nowe Horyzonty właśnie dla Nocnego Szaleństwa. Symfonia otwieranych puszek (z dobrym gazowanym piciem z domieszką kofeiny – to przecież piąty film dziennie, a na filmach się nie śpi!) w momencie startu projekcji, salwy śmiechu zalewające kino Nowe Horyzonty oraz coraz dziwniejsze i bardziej wymyślne fabuły przemykające przez ekran to coś, za czym potrafię tęsknić cały rok. W tym zmęczeniu połączonym ze wspólnym oglądaniem kolorowych dziwactw kryje się coś, czego nie potrafię dokładnie opisać, ale co doskonale opisuje, czym jest dobry festiwal filmowy. Czujemy, że oglądamy razem coś wyjątkowego. Zaskoczenie malujące się na naszych twarzach po tym, jak bohaterka o imieniu Mona Lisa Lee ucieka z neonowego zakładu psychiatrycznego to uczucie, którego nie zapewni żaden inny filmowy pokaz. Nocne Szaleństwo to dobra zabawa w towarzystwie dobrego kina. To często kontakt z pokładami wyobraźni, które najczęściej omijają polską dystrybucję kinową. To szalone perełki, które nie zdążyły się jeszcze zakurzyć. Nocne Szaleństwo to otoczone najczęściej czterdziestoma ocenami na Filmwebie kolorowe świadectwa odważnych wyborów formalnych, które w lepszym świecie na stałe zapisałyby się w klasyce kina.
Tegoroczne wybory programerów festiwalu to same bangery. Próżno szukać słabych, choć widowiskowych i odmóżdżających filmów pokroju Kapitana Fagottrona czy Wenus w najkach. Nocne Szaleństwo plasuje się w przyjemnym i rozsądnym balansie między artystyczną ambicją a bezwstydnym filmowym szaleństwem. Aż dwa z prezentowanych filmów wyreżyserował Quentin Dupieux, najzdrowszy reżyser na całym świecie. Twórca takich klasyków jak Mordercza opona (której tytuł dostatecznie dobrze streszcza fabułę) oraz Deerskin (film o facecie, który chce zniszczyć wszystkie inne skórzane kurtki) powraca z niebanalną biografią Salvadora Daliego oraz być może swoim najlepszym i zdecydowanie najdojrzalszym Yannickiem. Poza tym tegoroczne Nocne Szaleństwo to także długo wyczekiwany horror z Hunter Schafer, kolorowa hybryda Bo się boi i Diabeł ubiera się u Prady oraz kontemplacja nad kudłatymi olbrzymami. Jest wysoko.
W Nocnym Szaleństwie w czasie Nowych Horyzontów 2024 znajdują się:
Długo wyczekiwany horror z Hunter Shafer i Danem Stevensem w rolach głównych. Historia Gretchen, która wraz z ojcem i macochą wyjeżdża w malownicze Alpy. Jak nauczyła nas Justine Triet, pod Alpami często skrywają się największe koszmary i rodzinne sekrety. Główną bohaterkę zaczynają dręczyć dziwne dźwięki oraz wizje goniącej ją kobiety. Tajemnica właściciela kurortu okaże się w tym wypadku bardziej skomplikowana niż odpowiedź na sławne już pytanie „czy to zrobiła?”.
Otoczone mgłą lasy Ameryki Północnej są miejscem spokojnego życia Sasquatchy – prawdopodobnie ostatniej rodziny z wymierającego gatunku. Sasquatch Sunset to zawieszona między Ostatnią rodziną Jana P. Matuszyńskiego a monologiem Mufasy o kręgu życia żartobliwa opowieść o plemieniu, które budzi jedynie wizualne skojarzenia z Wujaszkiem Boonmeem. Walka kudłatych olbrzymów o przetrwanie zapowiada się na absurdalną zabawę, szczególnie że w jednym z futrzastych kostiumów skrywa się Jesse Eisenberg.
Diabeł ubiera się u Prady spotyka Bo się boi. Pełna wizualnej dosłowności i onirycznych fantazji opowieść o projektancie zabawek, któremu kończy się wiza pracownicza. Główny bohater Alejandro ucieka się do ryzykownego, choć chyba jedynego możliwego rozwiązania – rozpoczyna współpracę z Elisabeth, ekscentryczną artystką, która desperacko próbuje ocalić renomę i sztukę swojego niedawno zmarłego męża. Problemista to opowieść rozdarta między umiejętnością korzystania z FileMaker Pro a interpretacją namalowanego na płótnie jajka. Starcia Alejandro z Elizabeth stają się abstrakcyjną i dosłowną walką z hydrą. W obsadzie Julio Torres (którego jest to także reżyserski debiut), rewelacyjna Tilda Swinton, ciepły głos Isabelli Rossellini oraz Greta Lee.
Najlepszy i najdojrzalszy film Quentina Dupieux. Całość rozgrywa się w trakcie jednego spektaklu teatralnego „Le Cocu”, kiedy jeden z widzów, tytułowy Yannick, wstaje i przerywa aktorom, ponieważ nie jest do końca zadowolony z wykonania przedstawienia. Deski paryskiego teatru zmieniają się w sceny rodem z filmu Michaela Manna, gdy Yannick jako argument w zderzeniu z melmopeną dobywa pistolet. Yannick to najambitniejszy projekt Dupieux, w którym perwersyjna fantazja zemsty (która zapewne zrodziła się w trakcie rzeczywistego obcowania z nieudanym i męczącym spektaklem) łączy się z autotematyczną woltą.
Quentin Dupieux powiedział, że by zrealizować biografię Salvadora Dalego musiał połączyć się z jego kosmiczną świadomością i pozwolić surrealiście prowadzić się z zamkniętymi oczami. Patrząc na to, jak doskonały jest efekt tej „ponadwymiarowej” współpracy, chyba mu się udało. To coś więcej niż biografia, bardziej rodzaj meandrycznego uchwycenia uroku i stylu hiszpańskiego malarza. Dupieux rywalizuje z Dalim, w typowy dla siebie sposób dobiera formy, narracyjnie próbując jak najwierniej oddać ducha słynnego surrealisty. Daaaaaali! to jedna z najlepszych artystycznych komedii tego roku, w której formalna wyobraźnia i odwaga reżysera idealnie koresponduje z adaptowaną treścią. To także miękki autoportret Dupieux, który bezkompromisowo przegląda się w sylwetce malarza.
Wszystkie nasze publikacje związane z tegoroczną edycją Nowych Horyzontów znajdziecie w tym miejscu.