Star Wars: Parszywa zgraja – Plemię, czyli powrót na Kashyyyk

Wiktor Weprzędz01 lutego 2023 16:13
Star Wars: Parszywa zgraja – Plemię, czyli powrót na Kashyyyk

Parszywa zgraja, jak co środę zaskakuje. Niestety drugi sezon nie zawsze robi to pozytywnie, jak chociażby tydzień temu. Wtedy definitywnie odcinek Pogrzebani był fillerem , nic niewnoszącym do serialu. Odcinek Plemię zaś odbija się lekko jakością od tego co ustanowił epizod piąty. Czy jest jednak satysfakcjonująco co przy lepszych momentach serialu?

Parszywa zgraja, odcinek Plemię

Kolejne powroty

Odcinek rozpoczyna się od kolejnej misji Bad Batch. Przylatują na stację kosmiczną, skądinąd przepiękną wizualnie, z widoku z kosmosu. Mają dokonać przemytu i przekazać towar w ręce klanu Vanguard Axis, pokazującego ciekawe spojrzenie na droidy. Sam gang to zbuntowane maszyny w środku kosmosu.

Później Omega widzi, jak droidy torturują swojego zakładnika, Wookiego. Oczywiście nietrudnym jest domyślenia się, że dziewczyna nie przechodzi koło tego obojętnie. Idzie pomóc więźniowi. Szybko zaś okazuje się, że więźniem jest Gungi, adept Jedi, znany z serialu Wojny Klonów. Tam, w swoim story arcu, zbudował swój miecz z drewna wroshyr. Tutaj również się nim posługuje. Na samym początku niechętnie i ze strachem podchodzi do klonów. W końcu to one zabiły swoich generałów Jedi i wybiły zakon. Hunter jednak sam pomaga Wookiemu. Cała załoga leci w stronę Kashyyyku, ryzykując, że na miejscu spotkają oddział klonów w imperialnej placówce. Po dotarciu zaś okazuje się, że nie tylko Imperium stacjonuje na Kashyyyk, ale także i odwieczni wrogowie Wookiech, Trandoshanie.

Parszywa zgraja, odcinek Plemię

Gungi w tym odcinku szuka swojego plemienia, do którego powinien przynależeć. Problem polega jednak na najeźdźcach, którzy wyniszczają lasy Kashyyyk. Palą i wycinają każde drzewo, a porywani Wookie handlowani są w całej galaktyce, co pokazuje nie tylko samo Bad Batch.

Śladami Rebeliantów i Wojen Klonów

Do tej pory Parszywa zgraja nie schodziła z ogólnego tonu, w miarę lekkiego, umilającego każdy tydzień. Ostatni odcinek był lekką przygodą, niewartą jednak na nagły powrót. Ten z kolei zmienił swoją tonację. Był poważniejszy i mroczniejszy, bardziej patetyczny. Podoba mi się to spojrzenie na serial. Okres narodzin Imperium właśnie taki ma być, co prześwietnie pokazały komiksowe Mroczne Czasy, udowodnił to Darth Vader Charlesa Soule’a, a nawet i Rebelianci mieli poważniejsze momenty związane z imperialnym reżimem. Tak samo jest w odcinku Plemię.

Parszywa zgraja, odcinek Plemię

Wizualnie ten odcinek jest niemalże perfekcyjny. Scenerie, które ukazuje, pokazują ogrom samej planety. Na myśl przychodzi mi oczywiście pierwszy Avatar Camerona. Nie dość, że odcinek bierze na warsztat podobne motywy, to jeszcze widoki z góry na cały las i mały frachtowiec Marauder pokazują niemalże lasy Pandory. Te jednak są w stylistyce późnych Wojen Klonów. Wydają się być namalowane pędzlami.

Ponadto sam odcinek niestety dalej cierpi na metraż, jaki serial obiera. 30 minut na odcinek to dalej niewiele. Nie jest on oczywiście przez to pozbawiony skrótów. W jednej scenie to Hunter nagle mówi o swojej znajomości Shyriwooku, języku Wookiech, stąd fani nieoglądający wcześniej piątego sezonu Wojen Klonów dowiedzą się, że Wookie ma na imię Gungi. Jednak czemu Hunter? Sam Tech ma wbudowany w hełm uniwersalny translator, z czego też korzysta na późniejszym etapie odcinka. Jest to znowu skrótowiec, usilnie wypychający naszych bohaterów naprzód.

Parszywa zgraja, odcinek Plemię

Nowe status quo klonów

Gdy na zwiastunie zobaczyłem Gungiego byłem wewnętrznie przekonany, że jest to niepotrzebny i zbędny powrót, druga część mnie jednak nie potrafiła ostudzić swej ekscytacji. Ten odcinek z początku nabudował mnie w tym pierwszym stwierdzeniu. Gdy Omega spotkała Wookiego pomyślałem z góry o tym jak galaktyka w Gwiezdnych Wojnach bywa mała. Wprowadzenie Gungiego na tym etapie jednak miało sens. Klony poleciały na Kashyyyk, a co sugeruje końcówka odcinka, zostają na planecie, z dala od konfliktu i wojny. Mają możliwość odejścia od najemnictwa dla Cid. Mogą zostać i najpewniej zrobią to na kilka kolejnych odcinków. Przez to właśnie mam teraz wrażenie, że wprowadzenie Gungiego miało niezwykle wiele sensu. Nie jest to pusty fan service, a element, który zmienił status quo naszych bohaterów.

Jest lepiej, ale nie najlepiej. Serial odbija się od z lekka zaniżonego poziomu. Jeszcze wiele historii jest do opowiedzenia w tym sezonie, na co osobiście liczę i to mocno.