Powrót na Sycylię – zapowiadamy film „Lampart”

Jakub Marciniak26 marca 2024 14:54
Powrót na Sycylię – zapowiadamy film „Lampart”

Lampart, to najbardziej rozpoznawalny film Luchina Viscontiego. Obraz, który od razu dołączył do grupy widowisk definiujących pojęcie kinowego spektaklu. Majestatyczny, olbrzymi, ale zarazem intymny obraz epoki, który nie tylko zachwyca do dziś swoją realizacją, ale pozostaje również zawsze aktualny.

Luchino Visconti do realizacji Lamparta przystępował, będąc już kluczową postacią we włoskim środowisku artystycznym. Nie tylko miał na koncie kilka niesamowitych tytułów filmowych (w tym historyczne, epickie w skali Zmysły), ale również duże i imponujące doświadczenie teatralne. Na scenie poruszył każdy możliwy temat, mierząc się z klasyką oraz nowszą twórczością.

Powieść Giuseppe Tomasiego di Lampedusy była jednak nowym wyzwaniem. Mówimy tutaj przede wszystkim o utworze bardzo ważnym dla włoskiej – a zwłaszcza sycylijskiej – tożsamości. Pomimo tego, że był on bardzo autobiograficzny, to stanowił również świetny portret epoki oraz procesu przemian społecznych i politycznych. Lampart w fenomenalny sposób uwiecznił czasy Risorgimento, podchodząc do swojej tematyki w sposób niejednoznaczny i złożony, co miało ostatecznie Lampedusie przynieść nie tylko fanów, ale i zagorzałych krytyków (wielu z nich nie mogło otrząsnąć się z oburzenia, że komunistyczny w poglądach Visconti planuje ekranizację powieści).

Lampart, tło historyczne

Lampart - zapowiadamy filmowy pokaz
Garibaldi oraz jego żołnierze (źródło: Getty Images).

Akcja Lamparta przenosi nas do roku 1860. Don Fabrizio Corbera, książę Saliny, jest głową starego, potężnego niegdyś rodu szlacheckiego. Cieszy się bogactwem i estymą społeczną, które zapewniają mu spokój i bezpieczeństwo. W trakcie nadchodzącej rewolucji, która wstrząśnie Sycylią i na zawsze przemieni Włochy, pozycja i polityczna neutralność zagwarantują księciu rolę pozornie niezaangażowanego obserwatora.

Początkiem rewolucji był wybuch powstania w Palermo w 1848 roku, a finałem zjednoczenie Włoch i powołanie monarchii konstytucyjnej (czyli pierwszy krok ku demokracji). W maju 1860 roku, wielki wódz, Giuseppe Garibaldi zorganizował „wyprawę tysiąca czerwonych koszul” (wśród nich odnajdujemy nikogo innego jak Tancrediego, jednego z głównych bohaterów Lamparta). Na czele ponad tysiąca ochotników wyruszył naprzeciw armii Królestwa Obojga Sycylii. Potrzebował zaledwie czterech miesięcy, by pokonać wojska króla Franciszka II (wspieranego przez armię Wielkiej Brytanii), zmusić go do ucieczki z kraju i podporządkować sobie całe królestwo. Garibaldi scementował swoje panowanie nad wszystkimi ziemiami południowych Włoch, ale zamiast sięgnąć po wyższy urząd, przekazał władzę w ręce Wiktora Emmanuela II, który po zaledwie roku ogłosił się panem całego półwyspu. Garibaldi stał się symbolem ludu, bohaterem. Pobił tyranów i zjednoczył w jedno potężne państwo wszystkie rozbite królestwa połączone przez język, tradycję i wspólną przeszłość. Jednocześnie przyczynił się do upadku Państwa Kościelnego i zmarginalizowania potencjału militarnego oraz ekonomicznego Kościoła.

Rzecz jasna, jak to często bywa, po wojnie trudniejszym wyzwaniem od obalenia starego reżimu, okazało się zbudowanie nowego porządku. Wymagało to przygotowania odpowiedniego prawa oraz zbudowanie silnego senatu. Izby, która będzie w stanie przeprowadzić Włochy przez mroczne czasy reformacji i zareagować odpowiednio na potrzeby społeczeństwa. Jako że społeczeństwu ciągle było daleko do prawdziwie demokratycznego, to senatorów (dożywotnio) wyznaczał król, a zasady ustalające kto mógł nimi zostać, były bardzo ścisłe. Senatorów wybierano jedynie spośród arcybiskupów, biskupów, urzędników pracujących od lat w organach legislacyjnych, ambasadorów, ministrów, sekretarzy ministerialnych, przewodniczących sądów, wysokich rangą wojskowych, posiadających odpowiedni staż sędziów, członków Królewskiej Akademii Nauk… i członków arystokracji, jak na ironię. To właśnie ten ukłon w stronę najwyższej z klas i przyznanie im pewnej formy kontroli nad nadchodzącą przemianą, jest szczególnie dla nas istotny. Książę Saliny musi podjąć decyzję o dołączeniu do senatu, tym samym decydując czy popłynie z nurtem zmian, czy zatonie wraz z artefaktami zanikającej epoki.

Lampedusa a Visconti

Lampart - zapowiadamy filmowy pokaz
Giuseppe Tomasi di Lampedusa (źródło: Sicilia Letteraria).

Luchino Visconti zażarcie bronił się przed porównywaniem go do księcia Saliny. Uciekał od wszystkich zarzutów o to, że Lampart miał być alegorią jego życia. Faktycznie, przedstawiona na ekranie historia jest zdecydowanie bardziej uniwersalna i odchodzi od osobistych wątków. By uzyskać taki efekt Visconti musiał już sam materiał książkowy odchudzić z autobiograficznych naleciałości.

Lampedusa był bowiem odpowiednikiem Saliny. Ba, mówi się, że książę Fabrizio był niejako wymarzonym alter ego pisarza, postacią, którą on sam niejako chciałby być. Schyłek epoki Lampedusa przeżył w podobny sposób. Nawet wątek relacji Fabrizia z Tancredmi w książce jest inspirowany uczuciami jakie łączyły autora i jego przyszywanego syna. Jeśli do tego wszystkiego dodamy fakt, że Lampart był pisany przez Lampedusę na łożu śmierci, to w efekcie dostajemy powieść bardzo intymną, osobistą.

Visconti nie jest zainteresowany opowiadaniem życia autora za niego. Odrzuca wiele z tych personalnych kwestii, zostając przy bohaterach z książki. Uwypukla ich cechy i historie, tak by trafiły do każdego widza.

Luchino przez całe swoje życie obserwował rozpady i zmiany. Szczególnie za młodu w Mediolanie, gdy był świadkiem przemijania ery przepychu, sztuki i radości. Widział zamęt I wojny światowej i uczestniczył w chaosie, który pozostawił po sobie upadek faszyzmu. Reżyser nigdy tych zmian się nie bał, tak samo jak nigdy nie stał się sentymentalistą, przy najmniejszej okazji ulegającym nostalgii. Nigdy więc nie zamienił Lamparta w ckliwą laurkę przeszłości.

Przedwczesna koronacja

Lampart - zapowiadamy filmowy pokaz
Burt Lancaster w filmie Lampart reż. Luchino Visconti (źródło: RogerEbert.com).

Luchino po Lamparcie stworzył jeszcze wiele filmów. Niektórzy pewnie będą twierdzić, że to właśnie kolejne tytuły są tymi najlepszymi w jego filmografii. Trudno jednak nie ulec wrażeniu pewnego zwieńczenia w Lamparcie. Gdyby oglądać ten obraz jako ostatni, po zapoznaniu się z całą twórczością włoskiego mistrza, szybko odkryjemy, że zbiegają się w nim niemalże wszystkie tematy, które reżyser poruszył w całej swojej karierze. Lampart to szczyt jego zdolności inscenizatorskich, interpretatorskich i reżyserskich. Nigdy więcej nie pokazał z równym smakiem wielkich pałaców, spotkań szlachty i zapierających dech w piersiach pejzaży. Trwająca kilkadziesiąt minut scena balu, na zawsze zapisała się w historii kina. Nie tylko dzięki kostiumom, ale także dzięki świetnej żonglerce wątkami i inscenizacji ruchu aktorów oraz statystów.

Znajdziemy w filmie mnóstwo smutku i tęsknoty. Zwłaszcza u księcia Saliny. Jednak, w odróżnieniu od chociażby protagonisty Śmierci w Wenecji, mężczyzna im nie ulega. Pozostaje intelektualnie sprawny, zaangażowany w wydarzenia i energiczny. To jego ustami Visconti analizuje hierarchię włoskiego społeczeństwa oraz mechanizm przemiany, którą obserwujemy. Bezbłędnie również ocenia przyszłość – dostrzega, że ludzkość skazana jest na ponawianie pewnych schematów, widzi, że nigdy nie uciekniemy od klasy, która uciska słabszych. Jedyne co się może zmienić, to nazwa oraz grupa tych, którzy będą dzierżyć bicz. Visconti w Lamparcie nie wierzy w rewolucję, nie wierzy w jej sens oraz powodzenie, widzi nieuchronne zagubienie i porażkę społeczeństwa.

Raduje się jednak, tak jak książę Fabrizio, młodością i pięknem. Sercem tego filmu są Tancredi i Angelica. Szczególnie w długiej sekwencji, w której przemierzają zakurzone i opustoszałe pokoje starego dworu. To podróż dwóch zakochanych, wolnych i szalonych duchów unoszonych wiatrem zmian; podróż przez muzeum, grobowiec czegoś czego już nie ma. Jest w nich zachwyt, szacunek, ale również ciekawość tego co widzą. Na pierwszy plan jednak bezapelacyjnie wybija się ich wzajemna miłość i pociąg. To właśnie ta miłość staje się jakże ważnym elementem w życiu Fabrizia, wnosząc do niego dawno zapomniany ogień i blask. Dwór oraz podróż Angeliki i Tancrediego to oczywista metafora ich relacji z seniorem rodu. Podziwiają go, szanują i kochają, wstrząsają jego spokojem, ale koniec końców najważniejsi są oni sami.

Visconti, czy to w kinie, czy w teatrze, wręcz ubóstwiał swoje aktorki. Był zafascynowany kobietami. Szukał nowych nieoczywistych sposobów na to jak je przedstawić, jak reinterpretować ich wizerunek. Był zachwycony kinowym erotyzmem, zmianami w podejściu do ludzkiej cielesności. Jego obsesja uwidaczniała się np. przy Romy Schneider (zwłaszcza gdy zapraszał ją na deski teatru) i przy Claudii Cardinale, która stała się jedną z jego muz. W Lamparcie wnosi ona naturalne piękno, wdzięk oraz ognistą energię i niezwykle głośną, donośną i chrypliwą tonację głosu, która dosłownie i przenośnie zaburza poukładany, pełen grzeczności i dystansu system relacji bohaterów. Staje się też metaforą, symbolem. Dla Fabrizia jest młodością, utraconymi szansami. Wszystkim, czego ten już mieć nie może, a co będzie miał Tancredi. Pomimo oczywistego smutku i rozżalenia, w Fabriziu młoda para zawsze znajduje wielkiego sojusznika. Relacja tej trójki, chociaż złożona, pozostaje ciepła i niezwykle kojąca. Tym samym tak niecodzienna dla Viscontiego, który w swej twórczości na każdy możliwy sposób przebadał mroczne strony miłości i negatywne skutki pożądania.

To co jeszcze Visconti wniósł do książki Lampedusy, to przepych i rozmach. Mało jest filmów równie wielkich i robiących takie wrażenie jak Lampart, a jeszcze bardziej imponujący jest fakt, że to pierwsza tak monumentalna produkcja Viscontiego (batalistyczna sekwencja absolutnie przebija nawet zrealizowane z niezwykłym rozmachem Zmysły). Chociaż całość jest bardzo wzniosła i dopięta na ostatni guzik, to uznaje się ją za przykład tego, jak reżyser wniósł do historycznego kina wielką dawkę energii.

Każda scena Lamparta nakręcona we wnętrzach wręcz ocieka przepychem. Natężenie światła sprawia, że każdy kąt jest idealnie widoczny (Visconti bardzo rzadko poprzestaje tu na naturalnym oświetleniu), scenografie mogą nawet zdawać się przesadzone. To co na pewno rzuca się w oczy to korekta barw i postawienie na ich niezwykłą intensywność. Każde ujęcie filmu wręcz emanuje kolorem.

Reżyser nie odpuścił też praktycznych aspektów pracy na planie. Ekipa właściwie całość zdjęć zrealizowała w lokacjach, a wnętrza przygotowano w studiu w Rzymie. Monumentalną scenę balu kręcono przez czterdzieści siedem dni. Ogrom pracy ekipy artystycznej zasłużył na zapisanie w kinowych annałach. Codziennie wymieniano tony kwiatów na świeże, a przygotowanie charakteryzacji szlachciców trwało przynajmniej cztery godziny. Claudia Cardinale nie tylko była ubrana w strój z epoki, w torebce nosiła perfumy i przybory kosmetyczne adekwatne dla kobiet z tamtych czasów, a fakt, że mieliśmy nigdy ich nie ujrzeć, nie miał dla Viscontiego znaczenia. Tuż obok sali zdjęciowej otworzono kuchnię, która cały czas dostarczała świeże przysmaki, w tym gorące pieczyste. A nad tym wszystkim niepodzielnie, niezachwianie panował Luchino Visconti. Bóg planu (jak określiła go Cardinale) i tyran w jednym, żelazną ręką zaganiający ludzi do pracy, pilnujący by każdy, przez cały czas, dawał z siebie maksimum. Jego nieludzka energia i wręcz szaleńczy pietyzm, zaowocowały jedną z najwspanialszych sekwencji, jakie można zobaczyć w kinie.

Zakończenie

Lampart - zapowiadamy filmowy pokaz
Claudia Cardinale w filmie Lampart reż. Luchino Visconti (źródło: BAMPFA).

Lampart to podróż. Brakuje lepszego określenia, nawet jeśli jest ono wyświechtane, zużyte. Visconti zabiera nas do tamtej upalnej, zakurzonej Sycylii. Krainy, której już nie ma, a która, jednak, nadal istnieje. Tak jak lamparty, zapomniana i ciągle żywa, włoska arystokracja, z którą w najbardziej porażający i imponujący sposób rozlicza się włoski arcymistrz.

Lamparta będziecie mogli zobaczyć w odrestaurowanej wersji na wielkim ekranie już w kwietniu, w ramach pierwszej edycji Timeless Film Festival Warsaw. Wydarzenie odbędzie się w dniach 8-15 kwietnia. Zapraszamy również do lektury naszych tekstów, zapowiadających Festiwal.