Relacja z #Cannes2025: Dzień 4.

Szymon Rogowski17 maja 2025 11:00
Relacja z #Cannes2025: Dzień 4.

Czwarty dzień w Cannes to dla nas seanse między innymi Left-Handed Girl, która powinna się spodobać miłośnikom twórczości Seana Bakera, oraz podsumowującego pandemię COVID-u neo-westernu Ariego Astera, Eddington.

Left-Handed Girl, reż. Shih-Ching Tsou

Perspektywa dziecka na rodzinne problemy i kłamstwa w estetycznym oku kamery odsłaniającej na wierzch coraz bardziej podrażnioną wrażliwość dziecka. Historia zawiera elementy znane nam z twórczości Seana Bakera, ale jednocześnie film Tsou pozostaje bardzo wierny oraz tożsamy ze swoją kulturą, pełną systemowych uprzedzeń przekładających się na wewnętrzne problemy rodzin oraz poszczególnych jednostek.

Filip Mańka

Moje kino, pełne czułości, skupione w pełni na bohaterach, łączące humor z dramatami codzienności. „Left-Handed Girl” to film, którego trudno nie pokochać: inteligentnie napisany, kreatywny, a do tego zwieńczony fantastycznym finałem z zaskakującym twistem, który nadaje historii zupełnie nowy wydźwięk. Dzieło Shih-Ching Tsou przypadnie też do gustu wszystkim miłośnikom Seana Bakera, który jest jego współscenarzystą, montażystą i producentem – widać tu w stylu narracji czy konstrukcji znaną z jego twórczości chaotyczną energię, najbardziej przywodzącą na myśl chyba „Mandarynkę”.

Stanisław Sobczyk

Taipei Story tyle że Project. Czuć tu Bakera, ale równocześnie rękę pewnej swego reżyserki, która potrafi w bardzo naturalny sposób przekonać widza, żeby pokochał tę miejscami dysfunkcyjną rodzinę ze wszystkimi jej niedociągnięciami.

Łukasz Mikołajczyk

Eddington, reż. Ari Aster

„Eddington” okazuje się jeszcze bardziej szalony i absurdalny, niż można by przypuszczać. To pusta, choć rozkosznie głupkowata i pastiszowa parodia westernu, naszpikowana socjopolitycznymi referencjami bez większego sensu. Gdy pojawia się czarny humor, to naprawdę bawi. Szczególnie, kiedy pojawia się pewien wątek pod koniec, ale niech Aster zrobi sobie małą przerwę od TikToka oraz przynajmniej na razie filmu.

Filip Mańka

O ile wcześniejsze filmy Ariego Astera wykorzystywały abstrakcyjną formę do powiedzenia czegoś rzeczywiście ciekawego, tutaj mamy do czynienia już tylko z pustym chaosem, ciągłymi zmianami konwencji i scenariuszową niekompetencją. W swoich założeniach „Eddington” to opowieść o społecznych podziałach spowodowanych COVID-em i protestami Black Lives Matter, w którym tytułowe miasteczko stanowi synekdochę całej Ameryki – problem tylko w tym, że reżyser nie ma na te tematy żadnych ciekawych przemyśleń, ogranicza się do wytykania społecznych problemów, bez żadnej analizy czy zrozumienia zjawisk. Mimo wielu bolączek, muszę jednak przyznać, że na seansie bawiłem się całkiem nieźle, bo humor momentami wypada świetnie, niektóre pomysły są naprawdę dobre, a film potrafi być bardzo dobry, kiedy pod koniec skręca w absurdalne rejony.

Stanisław Sobczyk

Uwaga, uwaga, podaję przekaz Pana Astera – Amerykanie głupi i podzieleni. Szok i niedowierzanie, przełom w analizie politycznej. Ma to swoje momenty, potrafi być naprawdę zabawne, kiedy już chce, ale większość wątków/motywów pojawia się i znika po nic, jak gdyby Aster bezrefleksyjnie skreślał wydarzenia, do których planował się odnieść. Druga kwestia to tragiczny pacing. Można by tu wyciąć 30-60 minut i film absolutnie nic by na tym nie stracił. A na deserek chyba najbardziej nijakie role w karierach zaangażowanych A-listerów (w przypadku Pedro to mówi naprawdę wiele). Uśmiechnięty film dla fajnoamerykańskich libków, którzy będą mówić, że świetne. Tak, jakby mieli dystans i umieli się z siebie śmiać.

Łukasz Mikołajczyk

A Pale View of Hills, reż. Kei Ishikawa

Trochę o emancypacji, trochę o traumach generacyjnych, a najwięcej po prostu o rzeczywistości Japonii po wojnie. Nic super odkrywczego, ale mi się to klei i w przeciwieństwie do kolegi z redakcji kompletnie to kupuję.

Łukasz Mikołajczyk

The Plague, reż. Charlie Polinger

Niby typowe, sztampowe, odtwórcze kino o dojrzewaniu i zmierzaniu się z ostracyzmem ze strony rówieśników, ale tak sprawnie osadzone w ramach gatunku thrillera psychologicznego, że ciężko nie uśmiechać się w duszy, patrząc na jedno z bardziej akuratnych przedstawień tego, jakimi gnojkami potrafią być 13-letni chłopcy wywrotowcy. Jak na debiut, naprawdę pewne swego i konsekwentne stylistycznie.

Łukasz Mikołajczyk

The Little Sister, reż. Hafsia Herzi

Nie chcę odbierać temu filmowi za wiele, bo wierzę, że tego typu historie są nam potrzebne w kinie, aby przedstawiciele rzadziej omawianych grup społecznych poczuli się zauważeni i mogli otrzymać sygnał „nie jesteś sam”, którego każdy z nas potrzebuje raz na jakiś czas. Ale niestety, nie jestem w grupie docelowej tej produkcji, więc mogę jedynie stwierdzić, że dostrzegam poletko osób, które zobaczą w „Małej siostrze” siebie lub bliską sobie osobę i będzie to z nimi rezonować do szpiku kości.

Łukasz Mikołajczyk

The Wave, reż. Sebastián Lelio

Opowiada o feministycznej rewolucji i walce z seksualnymi nadużyciami, ale raczej za pomocą haseł i sloganów zalatujących banałem aniżeli realnych analiz czy próby zrozumienia systemowych problemów. Tak płytkie spojrzenie raczej nie byłoby warte uwagi, gdyby nie świetnie wykorzystana konwencja musicalu, szczególnie w drugiej połowie, w której film zmienia się w nieprzerwaną serię numerów muzycznych z rozbudowaną choreografią. Trudno mi nie doceniać „The Wave” za tak odważne, artystyczne wybory, ale nie ulega wątpliwości, że to ciągle film pełen problemów: za długi, z nudnym pierwszym aktem i niepotrzebnie przeciągniętym finałem.

Stanisław Sobczyk

Serdecznie zachęcamy też do zerknięcia na pierwszy vlog z wyprawy do Cannes, tym razem pochodzący z naszego kanału na YouTube. W materiale między innymi przystanek w Watykanie i światowa premiera Mission: Impossible – The Final Reckoning.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to