Na nowy film Agnieszki Smoczyńskiej przyszło nam czekać dość długo. Już od kilku lat wiadomo było, że reżyserka po Córkach dancingu i Fudze ma zamiar nakręcić swój anglojęzyczny debiut i zająć się historią bliźniaczek Gibbons. Produkcja powstawała po cichu, aż wreszcie w tym roku ogłoszono, że trafiła do pobocznej sekcji festiwalu w Cannes – Un Certain Regard. Następnie Silent Twins zamknęło festiwal Nowe Horyzonty, trafiło do konkursu głównego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a teraz można je zobaczyć w ramach odbywających się w całej Polsce Konfrontacji Filmowych. Film nie jest niestety tak udany jak poprzednie projekty Smoczyńskiej, ale nadal ma sporo interesujących elementów.
Silent Twins opowiada prawdziwą historię walijskich bliźniaczek – June i Jennifer Gibbons. Dziewczyny izolują się od zewnętrznego świata i spędzają czas w zaciszu swojego pokoju. Z czasem ich relacja zaburza się i zaczyna przypominać toksyczny związek.
Silent Twins nie przypomina wielu innych biografii, na które można trafić w kinie. Bohaterki filmu są postaciami fascynującymi, a przy tym dość trudnymi do zrozumienia. Ich historia nadal jest tajemnicza, złożona i trudna do jasnego przedstawienia. Agnieszka Smoczyńska stanęła więc przed ciężkim zadaniem i wydaje się, że wybrnęła z niego całkiem nieźle. Siła produkcji leży w tym, że od samego początku skupia się na perspektywie sióstr. Obserwujemy świat ich oczami, ich relację oraz wszystkie szalone pomysły, jakie tkwią w ich głowach.
Podczas spotkania z reżyserką na festiwalu Nowe Horyzonty, ta opowiedziała trochę o scenariuszu oraz kluczowej zmianie, jaką do niego wprowadziła. Kiedy dostała pierwszą wersję skryptu, historia przez dużą część filmu była prowadzona z perspektywy dziennikarki, która poznała bliźniaczki już na późniejszym etapie ich życia. Taki punkt widzenia jest dość standardowym zabiegiem przy wielu biografiach. Bardzo dobrze, że Silent Twins z niego zrezygnowało i postanowiło skupić się od początku do końca na tytułowych bohaterkach. To właśnie sceny związane z emocjami June i Jennifer są najciekawsze i najlepsze w filmie. Są kreatywnie nakręcone, rewelacyjnie oświetlone i okraszone hipnotyzującą muzyką.
Niestety dużo gorzej wypadają te momenty, w których Silent Twins rezygnuje z wyrazistych scen skupiających się na odczuciach sióstr Gibbons i skręca w kierunku prostego kina biograficznego. Najmocniej to przejście można odczuć w finale, który jest mocno przeciągnięty i nie wybrzmiewa tak, jak powinien. Pojawia się wtedy wspomniany już wątek dziennikarki, a historia drastycznie zwalnia i gubi po drodze część interesujących motywów, które eksplorowała w drugim akcie. Widać, że Smoczyńska nie do końca odnajduje się w tej bardziej klasycznej konwencji, przez co film traci swój urok czy oryginalny styl. Okazuje się, że poprzednie filmy reżyserki – Córki dancingu i Fuga – były dużo spójniejsze i konsekwentniejsze niż Silent Twins.
Kolejnym problemem filmu Agnieszki Smoczyńskiej jest też to, że nie do końca wie, o jakim aspekcie życia sióstr Gibbons chce opowiadać. Projekt porusza bardzo wiele tematów. Na etapie pierwszego aktu jest to temat milczenia, potem próbuje opowiedzieć o wyobraźni i literackim talencie bliźniaczek, by w drugim akcie skupić się już mocno na wątku romantycznym związanym z chłopakiem, którego bohaterki poznają. Wszystkie te motywy są interesujące, ale filmowi brakuje miejsca na ich rozwinięcie. Wątki poboczne w Silent Twins często tracą znaczenie albo brakuje im puenty. Najmocniej odbiło się to niestety na temacie milczenia June i Jennifer, który (jak sugeruje sam tytuł) jest w filmie Smoczyńskiej kluczowy. Zabrakło mu podbudowania oraz rozwinięcia. W kilku scenach wypada naprawdę dobrze i ma ciekawy wydźwięk, ale nie jest konsekwentnie prowadzony przez cały czas trwania produkcji.
Silent Twins to może nie w pełni udana, ale na pewno bardzo ciekawa i nieoczywista biografia. Z pewnością nie jest tak dobra i konsekwentna jak Córki dancingu oraz Fuga, ale nadal jest czymś naprawdę świeżym i ma wiele elementów, które zachwycą widzów. Film jest wizualnie piękny, kreatywnie zrealizowany i ma świetny soundtrack. Wystarczy tylko wspomnieć o tym, że całość otwiera pięknie zrealizowana, animowana poklatkowo sekwencja przedstawiająca jedną z historii, które opowiadały sobie bliźniaczki. Film Smoczyńskiej jest niespójny i nie do końca wie, o czym chce opowiadać. Nie zmienia to jednak faktu, że jest niezwykle wyrazisty i nieprędko dostaniemy w polskim kinie drugą, równie oryginalną biografię.