Star Wars: Parszywa Zgraja, czyli wojny klonów w przededniu galaktycznej wojny domowej

Wiktor Weprzędz08 stycznia 2023 20:59
Star Wars: Parszywa Zgraja, czyli wojny klonów w przededniu galaktycznej wojny domowej

Star Wars: Parszywa zgraja jest serialem, będącym bezpośrednią kontynuacją kultowych już Wojen klonów. Te zadebiutowały w 2008 roku wraz z kinowym filmem. Za produkcją stoi dosyć pokrętna historia. Z początku serial został chłodno przyjęty przez przeinaczanie pewnych kanonicznych wówczas faktów. Z czasem zyskał miłość wielu fanów na całym świecie. Gdy zaś został on oficjalnie zakończony w miejscu, gdzie powinien być kontynuowany, jego miejsce zajęli Rebelianci. Później z kolei, ze względu na raczkującą jeszcze wtedy platformę Disney+, dostaliśmy jego dokończenie, w postaci finałowego, siódmego sezonu. Jak się szybko okazało, była to zaledwie furtka na kolejne, powiązane z Wojnami klonów projekty.

Kadr z drugiego sezonu Parszywej zgrai

Najpierw Parszywa zgraja, debiutująca w siódmym sezonie, później recenzowane u nas Opowieści Jedi. Teraz zaś przyszedł czas na drugi sezon opowiadający o Oddziale 99. Disney+ opublikował już dwa pierwsze odcinki, kolejne ukazywać się mają co środę. Tak jak poprzedni sezon, tak i ten liczyć ma ich szesnaście.

Osobiście muszę rzec, że The Bad Batch było najbardziej wyczekiwanym przeze mnie projektem 2023 roku spod znaku Star Wars. Dostaliśmy go już z góry, choć i tak po przynajmniej jednym przełożeniu. Wtedy datę wrześniową przejął Andor (za co, myślę, każdy dziękuje). Pierwszy sezon podobał mi się na tyle, że nie mogłem się doczekać kolejnego. Każda z postaci głównych wypadła bardzo charakterystycznie, a powroty znanych bohaterów nie opierały się jedynie na zwykłym fanservice’ie dla fanservice’u, jak miał to w zwyczaju robić drugi sezon Mandalorianina. Ponadto sama rozrastająca się „clonewarsowa bańka” pokazała mi, że serial nie zakończył się. To jedynie siódmy sezon dał początek wielu nowym projektom. Już wtedy uznałem, że The Bad Batch zasługuje na więcej występów. Tak oto szybko dostaliśmy nowy serial im poświęcony, stanowiący także i ciekawy pomost pomiędzy Wojnami klonów a Rebeliantami.

Lista wszystkich odcinków Parszywej zgrai, źródło: starwarsnewsnet.com

Kolejny sezon, kolejna misja

Drugi sezon zaczyna się od tego, co poniekąd ustanowił sezon pierwszy. Tytułowa Zgraja ucieka od reżimu imperialnego. Wykonują zlecenia dla Cid, dalej ulokowanej na Ord Mantell. Tym razem, wraz z nowym zadaniem, wrócimy do znanej z Wojen klonów lokacji, do pałacu hrabiego Dooku na Serenno. Mają odzyskać jego majątek i przekazać go zleceniodawczyni. Niemniej szybko napotykają na oddział klonów, stacjonujący na planecie. Bohaterowie rozdzielają się, mimowolnie.

O ile poprzedni sezon świetnie nabudował relację Huntera z Omegą, udanie wprowadzając samą młodą protagonistkę, graną przez Michelle Ang, tak moim głównym zarzutem wobec niego było potraktowanie postacie Echo i Techa. Jeszcze sam Wrecker był idealnym archetypem „starszego brata”, ale tę dwójkę niestety sprowadzono zaledwie do statusu fabularnych narzędzi. Raz dostaliśmy moment, gdzie Rex spotkał oddział, w tym oczywiście Echo. Nie wspomniał niczego o Fivesie. Kontekst zaś dotyczył chipów, które klony mają załączone w swoich głowach, co było nie do przyjęcia po tym, co wydarzyło się w sezonie szóstym, a także zważając na bliską relację między Echo a Fivesem. Tak naprawdę obaj bracia po prostu byli tłem. Tech i Echo nie mieli zbyt wiele do roboty w poprzednim sezonie.

Omega, kadr z drugiego sezonu Parszywej zgrai

Tutaj z kolei fabuła właśnie ich, wraz z Omegą, rozdziela od Huntera i Wreckera, więc z jakiegoś powodu odczułem, że pierwsze dwa odcinki skupiają się właśnie na nich. Jest to bez wątpienia zaleta, ponieważ obaj mają dużo do roboty w kontekście samego rozwoju. Echo wyraża także na głos swoją opinię Hunterowi jeszcze przed wylotem na Serenno, mówiąc że Imperium rośnie w siłę, a oni jedynie przyjmują kolejne zlecenia i nic z tym nie robią. Później zaś dochodzi do sprzeczek także i z Omegą, co pokazuje dzięki temu dodatkowe karty w relacji obu klonów.

Imperialna korupcja

Jak to też bywa w przypadku dzieł z okresu zaraz po Zemście Sithów, widzimy już w pierwszym sezonie narodziny Imperium z perspektywy klonów. Tym razem dalej obserwujemy pewną korupcję samego ustroju w postaci admirała Ramparta. Więcej zaś nie zdradzę, lecz sami wychwycicie, o co dokładnie chodzi. Wiodące serialem klony nie zabijają innych żołnierzy, a zaledwie ich ogłuszają, ponieważ dalej traktują ich jak swoich braci, stojących po złej stronie konfliktu. Niemniej odczułem lekkie wrażenie, że scenarzyści serialu sprowadzają samych żołnierzy niemalże do statusu szturmowców. Mają sterylnie białe zbroje, a na dodatek niczym żołnierze z Oryginalnej Trylogii mają jedną, nadzwyczaj charakterystyczną cechę. Nie umieją strzelić do celu.

Ten story arc był podzielony na dwa odcinki i to dwa bardzo satysfakcjonujące, choć stanowiły zaledwie wprowadzenie do reszty, zapewne solidniejszej historii. Uwielbiam The Bad Batch, a Wojny klonów to jeden z moich ulubionych zakątków tego świata. Sezon drugi zaczął się solidnie, na poziomie zbliżonym do poprzedniego. Czekam na więcej, szczególnie że w tym odcinku nie spotkaliśmy jeszcze Crosshaira. Ciekawi mnie z kolei wątek komandora Cody’ego, który wedle zwiastunów, zapewne zostanie imperialnym komandosem. Czy spotka się z Rexem? Wyłamie się przeciw reżimowi? Czy tak jak w Legendach, będzie żałował mimowolnego wykonania rozkazu 66? Czas pokaże, a ja już staję się niecierpliwy!