„Star Wars: Shatterpoint” – pierwsze wrażenia z gry

Wiktor Weprzędz14 czerwca 2023 13:09
„Star Wars: Shatterpoint” – pierwsze wrażenia z gry

Nie zamierzam ukrywać, że Star Wars: Shatterpoint był zapewne najbardziej wyczekiwaną premierą gier tabletopowych w tym roku. Już od pierwszych zapowiedzi stanowił w moich oczach ciekawą alternatywę do znanego bardzo dobrze Legionu, jednak tym razem settingiem miały być same Wojny Klonów. Gra inspirowana jest serialem Dave’a Filoniego i zapełniona jest figurkami postaci, które wówczas na ekranie dostaliśmy. To brzmiało jak tytuł skrojony pod fana serialu i miłośnika gier towarzyskich, czyli dla mnie.

fot. okładka zestawu startowego

Jednak szybko gra straciła na statusie „ciekawej alternatywy” w stosunku do już mocno rozbudowanego Legionu, kiedy to wydawca, Atomic Mass Games, podał cenę produktu. W Polsce, za dystrybucję odpowiedzialne jest niezawodne już wydawnictwo Rebel. Gra jednak w pre-orderze kosztowała średnio 700 zł! Jedyne co skłonić do pre-orderów miało to limitowana figurka Ahsoki, w kostiumie z sezonów 3-6… Która także limitowaną figurką się nie okazała, ponieważ ta i tak ma zostać dodana do jednego z dodatkowych oddziałów.

Nie muszę mówić, że to niemałe pieniądze, nawet jak na grę planszową lub bitewną. Nie wspominam już nawet o kilku dodatkach, ukazanych wraz z głównym zestawem, jak i tymi, które zostały już zapowiedziane przez wydawcę. Mówiąc krótko Shatterpoint to niemałe pieniądze, które sprawiłyby, że stałbym na bakier z zamiarem zakupu gry. Za co jednak jestem wdzięczny polskiemu wydawcy, dzięki nim dostałem główny zestaw do recenzji. Nie traktujcie jednak tego wpisu jako ogólną opinię na temat gry, a zaledwie pierwsze wrażenia. Trudno jest powiedzieć cokolwiek o rozgrywce, przy tak rozbudowanym tytule.

Pudełko i jego zawartość

Shatterpoint już po otwarciu prezentuje się nieziemsko. Na bokach opakowania widzimy gotowe figurki, już pomalowane i pięknie sfotografowane. W środku widnieje cała plansza żetonów, dwie ścianki zdjęciowe, karty i kostki, ale głównym daniem jest coś zupełnie innego. Sam core set, zawiera trzy wielkie paki plastikowych wyprasek, zarówno z budynkami, jak i niezłożonymi jeszcze figurkami. O ile budynki są sporych rozmiarów i klejenie ich większego problemu nie sprawi, tak o figurki już lekkie obawy mam.

Części jest bardzo dużo, a klejenie ich zajmie niejedną godzinę. Już znam osoby, które kleiły całość ponad 15 godzin! To tylko sprawia, że sama gra poza rozgrywką oferuje całą masę zabawy, przy dłubaniu w plastiku i późniejszym malowaniu figurek. Warto tu dodatkowo uzbroić się w odpowiedni klej do plastiku, skalpel i cążki, które z precyzją wytną nam niepotrzebny plastik z wyprasek.

Figurki gotowe do gry (fot: materiał promocyjne)

Jakość figurek

Figurki wydają się stosunkowo solidne, za wyjątkiem kilku elementów. Warto uważać tu szczególnie na miecze świetlne i dym z plecaków odrzutowych Mandalorian. Ostrza są wykonane z nadzwyczaj cieniutkiego plastiku, więc łatwo jest je złamać.

Producenci jednak pokusili się o małą pomoc w malowaniu. Każda figurka mająca malowania na twarzy, ma dodatkowe rzeźbienie, abyśmy podczas malowania wiedzieli, które fragmenty malować innym kolorem. Dla przykładu tatuaże czy lekku Ahsoki mają dodatkowe rzeźbienia, dzięki czemu będziemy wiedzieć, w które miejsce celować białą i fioletową farbą.

Anakin Skywalker i Ahsoka Tano po pomalowaniu (fot: materiał promocyjne)

Nie jestem także wielkim specjalistą od malowania figurek, niemniej Shatterpoint doskonale zweryfikuje, co dokładnie można z nimi zrobić. Co mi się z góry podoba, to fakt, że nawet jeśli sama gra nie będzie służyła graniu, to figurki, po pomalowaniu na półce będą prezentować się kosmicznie, co sugeruje już samo pudełko. Ja sam widziałem ów tytuł gotowy do gry i rozłożony na Star Wars Celebration Europe i żałuję, że wtedy nie udało mi się w grę zagrać.

Gra warta ceny?

Star Wars: Shatterpoint to gra niebotycznie droga, z zapowiedzianymi dodatkami, których skompletowanie zaboli portfel niejednego kolekcjonera lub gracza. Poza dodatkami figurkowymi już na rynek wprowadzono dwa terenowe, jeden kościany, a także dodatkowe miarki. Ponadto już w lipcu rynek zaleją cztery kolejne, ku zaskoczeniu, nie każdy skupi się na Wojnach Klonów.

Shatterpoint po złożeniu (fot: materiał promocyjne)

Na stronie Rebela już widnieje pre-order na dodatki z Generałem Grievousem, Luminarą Unduli, ale także Wielkiego Inkwizytora, a także inspirowany Kenobim, prezentujący walkę pomiędzy Obi-Wanem, a Darthem Vaderem. Nawet pomimo nieprzychylnej opinii na temat serialu, sam chciałbym ten dodatek mieć. Sama podstawa wygląda bardzo ładnie, jak coś, co osobno przyozdobiłoby niejedną fanowską półkę.

Tylko pozostaje ważne pytanie. Czy gra jest warta swej ceny? Jak dla mnie, jak najbardziej! Muszę jednak zaznaczyć, że istnieje pewna obawa wobec odbioru tytułu. Cena jest zaporowa dla niejednego fana, przez co wielu zapewne nie zdecyduje się na zakup. Ja sam zapewne odpuściłbym Shatterpoint, gdyby nie egzemplarz od Rebela. Nie pomaga w tym także i perspektywa zróżnicowanego i rozbudowanego Legionu.

Dodatek Plans and Preparation Squad Pack z Luminarą Unduli, Bariss Offee i klonami komandosami

Wykonanie zaś wskazuje, że gra jest warta ceny. Daje wiele rozrywki, podczas samego składania i zapewne podczas samej gry, choć ten aspekt ja sam muszę jeszcze przetestować. Nie chcę natomiast kusić losu i to czas pokaże, jak rosnąć będzie zainteresowanie tytułem, i czy warto się w niego zagłębiać.

Więcej znajdziecie na moim kanale na YouTube, gdzie zrobiłem przegląd gry.