Przez ponad 30 lat swojej twórczości, bracia Dardenne zdążyli zapisać się w historii europejskiego kina wielkimi literami. Dwie Złote Palmy w Cannes (za Rosettę w 1999 i Dziecko w 2005) oraz wiele innych nagród. Jakby tego było mało, jest wielu twórców, dla których charakterystyczny, dokumentalny styl braci Dardenne jest główną inspiracją. Cały nurt rumuńskiej nowej fali oparty jest w sporym stopniu na ich twórczości. Nie zmienia to faktu, że od kilku lat pojawiają się głosy, że kolejne filmy belgijskich reżyserów robią się wtórne i że raz po raz opowiadają te same historie. W tym roku na festiwalu w Cannes Luc i Jean-Pierre Dardenne zaprezentowali swój najnowszy film. Czy Tori i Lokita wyróżnia się czymś na tle innych europejskich dramatów o imigrantach i czy ma coś wartościowego do powiedzenia?
Głównymi bohaterami filmu są tytułowi Tori i Lokita. Nastoletnia dziewczyna i młody chłopiec przypłynęli do Belgii z Afryki. W trudnej rzeczywistości próbują razem przeżyć i utrzymać się.
Imigranci i ich problemy to jeden z głównych tematów obecnych w kinie europejskim od kilku lat. Różni twórcy podchodzili do niego we własny, oryginalny sposób, a ich filmy zdobywały często najważniejsze nagrody na uznanych festiwalach. Czy w tej sprawie można jeszcze powiedzieć coś nowego? Trudno to ocenić, ale braciom Dardenne w ich najnowszym filmie udało się przedstawić po prostu angażującą historię. Bardzo dobrą decyzją okazało się skupienie na dwójce tytułowych bohaterów.
Już w swoim poprzednim filmie – Młodym Ahmedzie – belgijscy twórcy postawili na pierwszym planie postać nastolatka. Tam jednak był to zradykalizowany Ahmed, który robił złe rzeczy i dopiero z czasem musiał się czegoś nauczyć. Tori i Lokita natomiast to bohaterowie, których od początku można polubić. Ich relacja jest szczera, ciepła i wiarygodna. Spora w tym zasługa aktorów, którzy wcielili się w tytułowe role. Nigdzie wcześniej nie grali, ale braciom Dardenne udało się poprowadzić ich w odpowiedni sposób tak, by wypadli bardzo naturalnie. Cała relacja Toriego i Lokity działa także dlatego, że wiemy, czemu bohaterowie się spotkali, a trzymanie się razem to dla nich sposób na wspólne przetrwanie w nowej rzeczywistości.
Trzeba też przyznać braciom Dardenne, że ich film naprawdę potrafi trzymać w napięciu. Chociaż formalnie jest prosty, wręcz surowy (brak muzyki, długie ujęcia z ręki), dramatyczne wątki są poprowadzone w sprawny, angażujący sposób. W swojej konstrukcji Tori i Lokita często przypomina wręcz thriller. Szczególnie finał jest pełen suspensu. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że belgijscy twórcy nigdy wcześniej w swojej twórczości nie zdecydowali się na tak drastyczne środki w celu pokazania tragedii bohaterów. W ich poprzednich filmach oczywiście też działy się straszne rzeczy, ale nigdy nie były one tak dobitnie oraz dosłownie pokazane. Nie zmienia to oczywiście faktu, że końcówka Toriego i Lokity wybrzmiewa odpowiednio i trzyma w napięciu, bo widzowi zależy na bohaterach.
Mimo upływu lat, jednej rzeczy braciom Dardenne nie można odmówić: naprawdę dobrze radzą sobie w kinie społecznym. Najlepszym dowodem jest właśnie Tori i Lokita. Film bardzo dobrze portretuje Belgię, skupiając się na jej biedniejszych obywatelach, którzy muszą zrobić wszystko, by przetrwać. Tori i Lokita pracują w pizzerii, tak naprawdę zajmując się handlem narkotykami. Reżyserzy pokazują, jak bohaterowie zostają wykorzystywani i nie mają żadnej alternatywy. Brak pomocy od państwa jest przez większość filmu zaznaczony naprawdę subtelnie. Tori i Lokita nie narzekają na swój los, a dramatyczne wątki nie są ckliwe i nie opierają się na prostym szantażu emocjonalnym. Niestety tę subtelność zupełnie niszczy ostatnia scena filmu. Bracia Dardenne zamiast zakończyć historię w prosty, ale emocjonalny sposób, decydują się wepchnąć jej morał w usta jednego z bohaterów w sposób możliwie najbardziej dosłowny. Trudno zrozumieć taki pomysł, bo nie dość, że jest po prostu łopatologiczny, to jeszcze kompletnie gryzie się z resztą filmu.
Tori i Lokita udowadnia, że bracia Dardenne dalej są bardzo sprawnymi twórcami, którzy potrafią poruszać trudne tematy z wyczuciem. Ich najnowszy film jest subtelny i emocjonalnie angażujący. Trudno nie polubić głównych bohaterów, którzy są wiarygodni, szczerzy i muszą się mierzyć z ciężką rzeczywistością. Wśród wielu europejskich dramatów o imigrantach i ich problemach jest wiele filmów sztampowych, przeciętnych. Jednakże na ich tle Tori i Lokita wyróżnia się wyczuciem i swoją naturalnością. Nawet jeśli uważacie twórczość Luca i Jean-Pierre’a Dardenne’ów za wtórną, to warto dać szansę ich najnowszej produkcji, gdyż ma coś ciekawego do powiedzenia i jest po prostu dobrym kinem społecznym.