Szokujące jest to, jak swobodnie do hasła „tylko świnie siedzą w kinie” podchodzą politycy, przez których przecież przemawia patriotyzm. Być może bez udziału świadomości przywołują hasło, którego autorem najprawdopodobniej jest Aleksander Kamiński. Zrównywanie okresu okupacji oraz propagandowych niemieckich produkcji na ekranach polskich kin z premierą polskiego filmu odbieram jako wygodne używanie historii w ramach tępej walki politycznej, oraz brak szacunku do akcji Małego Sabotażu. O braku szacunku wobec Agnieszki Holland oraz wszystkich widzów już w ogóle nie wspominając.
Stosowany przez polityków Zjednoczonej Prawicy język pogardy jest bardzo bolesny. Na daleko idącą wycieczkę pozwoliła sobie nawet Anna Zalewska, która była przecież do niedawna Ministrem Edukacji Narodowej. Wiele rzeczy w polityce jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć. Rozumiem i szanuję, że ktoś ma inne poglądy, jednak mało co doprowadza mnie do takiej frustracji, jak brak kultury i szacunku wobec drugiego człowieka ze strony najwyżej postawionych polityków. To wy powinniście być dla nas (młodych) przykładem. To wy nas wychowujecie. To wy odpowiadacie za naszą edukację. Jaka to jest lekcja szacunku? Jaka to jest lekcja historii? Jaka to jest lekcja kultury?
W nieco inny sposób do tematu podszedł Prezydent Andrzej Duda. Jego ostrożność okazała się jednak dla mnie bardzo rozczarowująca. Filmu nie widział jeszcze praktycznie nikt, a już każdy ma zdanie na jego temat. Podobnie jak Pana Prezydenta, choć pewno z innych powodów, nie dziwi mnie oburzenie funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy również uciekają się do podobnych haseł, co Anna Zalewska. Należałoby jednak stanowczo potępić używanie takiego hasła wobec nie tylko filmu Holland, ale i widowni filmowej. To Prezydent wszystkich Polaków, również mój. Boli mnie brak stanowczej reakcji oraz prób załagodzenia tego sporu. Żałuję, że nikt, nawet Prezydent, nie wpadł na pomysł, że może nie jest zbyt stosowne obrażanie widzów filmu Holland, używając do tego haseł Małego Sabotażu.
Film Agnieszki Holland krytykować można, a nawet trzeba. O niczym nie marzę tak bardzo, jak o zdrowym
i sensownym dyskursie wobec prowokacyjnego filmu Holland. Od tego są filmy, by je oglądać, interpretować oraz dyskutować o nich. Zarzekanie się, że filmu nie warto oglądać oraz jest antypolskim atakiem na Straż Graniczną, a także przestrzeganie wszystkich Polaków przed jego obejrzeniem, stoi w sprzeczności z logiką. Ta histeryczna reakcja jest krzywdząca dla polskiej kultury filmowej. Z filmem Holland można się nie zgadzać, jednak może warto go obejrzeć, by mieć własne zdanie i móc logicznie podejść do dyskusji?
Powstrzymam się od oceny, czy jest to film antypolski, czy nie. Powstrzymam się od oceny, czy film pluje na państwo polskie i polski mundur, bo nie o to mi chodzi. Stanowczo jednak protestuję przeciwko inwektywom oraz bluzgom, jakie za zezwoleniem władzy kierowane są wobec reżyserski i twórców filmu, krytyków filmowych oraz widowni. Ten dyskurs jest chory i toksyczny.
Z jeszcze większym rozczarowaniem i smutkiem obserwuję, co wobec Zielonej granicy wyprawia Telewizja Polska oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wiceminister Błażej Poboży nazwał film obrzydliwym paszkwilem oraz zapowiedział, że we wszystkich kinach studyjnych w Polsce ma być wyświetlany specjalny spot. Raczej wszyscy się zgodzimy, że nie jest to normalna i zdrowa praktyka.
Z wielkim szokiem oglądałem materiały, w których TVP Info przed premierą filmu emituje pozyskane bez zgody twórców i dystrybutora fragmenty Zielonej granicy. Nie podano źródła pozyskania tychże fragmentów. Pocięte klipy wyciągnięto z kontekstu całego filmu oraz przedstawiano je jako antypolskie. Po raz kolejny raczej wszyscy się zgodzimy, że nie jest to normalna i zdrowa praktyka. Pozwólcie mieć ludziom własne opinie na temat filmu, nie musicie pomagać im w ich kształtowaniu.
Przemysł pogardy, jaki stosuje władza wobec filmu, twórców oraz widowni Zielonej granicy, jest porażający i bolesny. To zawstydzający brak kultury i szacunku, na który nie powinno być miejsca. Jeżeli chcecie się oburzać na Zieloną granicę, obejrzyjcie najpierw film. Bo może wcale nie jest on taki (paradoksalnie) czarno-biały? Może mówi wprost o winie Łukaszenki? Być może krytykuje także pewne rodzaje aktywizmu? Być może stanowczo podkreśla bezsilność Unii Europejskiej? Przekonajcie się sami.