Prosty dramat o bohaterze zniszczonym przez życie, mocno inspirowany produkcjami z lat 80. Day of the Fight nie jest może złe, ale to produkcja, która nie oferuje nic szczególnie oryginalnego. Emocjonalne sceny są zbyt ckliwe, całość czasem popada w kicz, ale za to można docenić klimatyczną muzykę, ładne zdjęcia i występy aktorskie (miło było zobaczyć Joego Pesciego na wielkim ekranie).
Stanisław
Znakomita romantyczna komedia akcji świetnie bawiąca się gatunkiem i tropami kina o zabójcach. Fantastycznie prowadzona narracja trochę w stylu wczesnego McDonagha (aż odżyły wspomnienia do moich ukochanych Siedmiu psychopatów). Humor trafiał perfekcyjnie i nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak bardzo śmiałem! Potrzebowałem takiego filmu na tym festiwalu, to czysta miłość do kina!
Paweł
Przede wszystkim to świetna komedia pełna dobrego humoru i przewrotnych rozwiązań. Richard Linklater dobrze łączy zabawną, angażującą intrygę z uroczym romansem, który dostaje idealne zakończenie. Glen Powell bawi się swoją rolą, ma masę charyzmy i komediowego talentu, a równie dobra okazała się partnerująca mu Adria Arjona, którą wcześniej można było kojarzyć z dość nijakich ról.
Stanisław
Jeden z najzabawniejszych i najbardziej rozrywkowych seansów roku. Pastiszowa lekcja psychoanalityczna w komediowy sposób dekonstruująca filmy z zabójcami. Pomysłowe, oryginalne i przewrotne kino z ładnym przesłaniem, wzbogaconym przez fantastyczne występy aktorskie. To będzie fan-favourite movie roku.
Filip
Zielona granica to film skrojony pod tezę, który z całkiem przejmującego dramatu zamienia się w neoliberalną narrację z elementami problemów socjopolitycznych w Polsce. To mierny film, ale jego jedyną motywacją było zawsze to, aby służyć jako manifest pod zbliżające się wybory.
Filip
Ma serce po właściwej stronie, kiedy nie sili się na wielkie manifesty i jest po prostu społecznym dramatem o uchodźcach, wypada naprawdę nieźle. Niestety Agnieszce Holland brakuje subtelności, lubi wsadzać w usta bohaterów dosadne monologi o problemach Polski i świata, a symbolika w jej filmie może wywołać ciarki żenady (niech za przykład posłuży zupełnie zbędna czerń i biel). W tym wszystkim Zielona granica jest po prostu pogubiona, bo ma zarówno kiepskie, toporne wątki, jak i sceny, które rzeczywiście działają, niosąc za sobą ważny przekaz.
Stanisław
Nie klei się tu nic. To nie film, to 2,5h spot wyborczy PO. Stuhr krzyczący, że Polską rządzą naziści i faszyści to najzabawniejsza scena tego roku zaraz obok dosłownego wymienia nazwiska Ziobry. Temat ograny bez współczucia, subtelności i jakiegokolwiek wyczucia. Najbrzydsze wykorzystanie czerni i bieli od dawna. Koszmarna Ostaszewska. Zdziwię się, jeżeli Zielona granica wyjedzie z Wenecji z niczym. To film wykalkulowany pod zachodniego odbiorcę.
Paweł