Relacja z #Venezia80: Dzień 7

Paweł Szruba06 września 2023 08:40
Relacja z #Venezia80: Dzień 7

Siódmy dzień Festiwalu w Wenecji to przede wszystkim światowa premiera najnowszego filmu Agnieszki Holland. Chociaż film podobał nam się dość średnio, należy zacytować samą reżyserkę i wspomnieć, że „amerykańskie krytyki są na szczęście zajebiste”. Zielona granica będzie filmem ważnym w kontekście nie tylko Złotego Lwa w Wenecji, ale także Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Oprócz Holland obejrzeliśmy także nowy film Richarda Linklatera. Zapraszamy na naszą relację z #Venezia80.

Day of the Fight, reż. Jack Huston

Prosty dramat o bohaterze zniszczonym przez życie, mocno inspirowany produkcjami z lat 80. Day of the Fight nie jest może złe, ale to produkcja, która nie oferuje nic szczególnie oryginalnego. Emocjonalne sceny są zbyt ckliwe, całość czasem popada w kicz, ale za to można docenić klimatyczną muzykę, ładne zdjęcia i występy aktorskie (miło było zobaczyć Joego Pesciego na wielkim ekranie).

Stanisław

Hit Man, reż. Richard Linklater

Znakomita romantyczna komedia akcji świetnie bawiąca się gatunkiem i tropami kina o zabójcach. Fantastycznie prowadzona narracja trochę w stylu wczesnego McDonagha (aż odżyły wspomnienia do moich ukochanych Siedmiu psychopatów). Humor trafiał perfekcyjnie i nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak bardzo śmiałem! Potrzebowałem takiego filmu na tym festiwalu, to czysta miłość do kina!

Paweł

Przede wszystkim to świetna komedia pełna dobrego humoru i przewrotnych rozwiązań. Richard Linklater dobrze łączy zabawną, angażującą intrygę z uroczym romansem, który dostaje idealne zakończenie. Glen Powell bawi się swoją rolą, ma masę charyzmy i komediowego talentu, a równie dobra okazała się partnerująca mu Adria Arjona, którą wcześniej można było kojarzyć z dość nijakich ról.

Stanisław

Jeden z najzabawniejszych i najbardziej rozrywkowych seansów roku. Pastiszowa lekcja psychoanalityczna w komediowy sposób dekonstruująca filmy z zabójcami. Pomysłowe, oryginalne i przewrotne kino z ładnym przesłaniem, wzbogaconym przez fantastyczne występy aktorskie. To będzie fan-favourite movie roku.

Filip

Zielona granica, reż. Agnieszka Holland

Zielona granica to film skrojony pod tezę, który z całkiem przejmującego dramatu zamienia się w neoliberalną narrację z elementami problemów socjopolitycznych w Polsce. To mierny film, ale jego jedyną motywacją było zawsze to, aby służyć jako manifest pod zbliżające się wybory.

Filip

Ma serce po właściwej stronie, kiedy nie sili się na wielkie manifesty i jest po prostu społecznym dramatem o uchodźcach, wypada naprawdę nieźle. Niestety Agnieszce Holland brakuje subtelności, lubi wsadzać w usta bohaterów dosadne monologi o problemach Polski i świata, a symbolika w jej filmie może wywołać ciarki żenady (niech za przykład posłuży zupełnie zbędna czerń i biel). W tym wszystkim Zielona granica jest po prostu pogubiona, bo ma zarówno kiepskie, toporne wątki, jak i sceny, które rzeczywiście działają, niosąc za sobą ważny przekaz.

Stanisław

Nie klei się tu nic. To nie film, to 2,5h spot wyborczy PO. Stuhr krzyczący, że Polską rządzą naziści i faszyści to najzabawniejsza scena tego roku zaraz obok dosłownego wymienia nazwiska Ziobry. Temat ograny bez współczucia, subtelności i jakiegokolwiek wyczucia. Najbrzydsze wykorzystanie czerni i bieli od dawna. Koszmarna Ostaszewska. Zdziwię się, jeżeli Zielona granica wyjedzie z Wenecji z niczym. To film wykalkulowany pod zachodniego odbiorcę.

Paweł

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to