Relacja z #Venezia80: Dzień 1

Filip Mańka31 sierpnia 2023 10:07
Relacja z #Venezia80: Dzień 1

Spełniamy marzenia, znowu. Za nami pierwszy dzień 80. Festiwalu Filmowego w Wenecji. Zanim jednak porwie nas Ferrari, a zaskoczy Zielona granica, obejrzeliśmy dwa nieco mniej komentowane filmy. Zapraszamy na relacje z festiwalu w formie, którą poznaliście już przy okazji Festiwalu w Cannes. Będą szybkie relacje, będą recenzje oraz będą ukochane vlogi.

fot. The Order of Time, reż. Liliana Cavani

The Order of Time, reż. Liliana Cavani

Męczące dwie godziny, w trakcie których galeria niezbyt rozbudowanych postaci wymienia się bezsensownymi spostrzeżeniami. Męki trwają, ludzie gadają, a film po prostu się kończy. Prawdopodobnie to najgorszy aktorsko filmowy projekt w tym roku.

Paweł

Punkt wyjściowy jest bardzo ciekawy i prowadzi do kilku naprawdę udanych scen. Szkoda tylko, że twórcy szybko odeszli od jego podstawowych założeń, a ich film nie jest studium charakterów i relacji w kryzysowej sytuacji, a prostym, telenowelowym melodramatem, jakich co roku kręci się we Włoszech tak wiele. Najgorzej wypada finał, w którym kolejne wątki pojawiają się znikąd, a temat główny zostaje wyrzucony z filmu za pomocą jednej, krótkiej sceny.

Stanisław

Dekadencka telenowela, której jednak bliżej do dwugodzinnego paradokumentu. Pomijając bezsens samej fabuły, przez dwie godziny obserwujemy historię wirującą wokół jednego znaku zapytania. Tekturowa narracja i charaktery postaci składają się końcowo na nużący oraz mierny seans, który rodzi w głowie widza dodatkowe pytanie – jakim cudem znalazło się to w selekcji festiwalu?

Filip

The Commander, reż. Edoardo De Angelis

Przyjemny seans. Ślicznie nakręcony film, który nie traci z oczu głównego bohatera i umiejętnie przełamuje patos humorem. Szkoda tylko, że protagonista to faszysta, a cały film skręca w niebezpieczną narodowo-wyzwoleńczą pieśń o tym, że może i Włosi romansowali z faszyzmem, ale przynajmniej ratowali rozbitków. „W końcu liczy się program partii.”

Paweł

Najlepiej sprawdza się jako proste kino obyczajowe, w którym oglądamy marynarzy, którzy tygodniami muszą żyć ze sobą w małej, zamkniętej przestrzeni. Dużo gorzej wypada niestety wojenny thriller, bo w scenach na morzu brakuje napięcia, a przesłanie podane jest wprost. Można lubić w Comandante humor czy klimat, ale kiedy film przechodzi do poważniejszych tematów, okazuje się dość płytki.

Stanisław

Włoska, powojenna mentalność pacyfistyczna w dobie „wojny za granicą”, budząca lęki (także te ideologiczne) oraz horrory z najbardziej krwawego konfliktu w dziejach. Techniczny i immersyjny popis nie rekompensuje jednak taniego w swojej formie przesłania, które szybko nabiera pewien dystans. Historia ostatecznie funduje mało angażujący konflikt, podstawiony pod tezę, ubraną w patetyczne ubrania, tracąc z oczu samych bohaterów. Co przy tego typu historii jest jeszcze bardziej zaskakujące.

Filip

Widzieliśmy też El Conde, ale tutaj czekamy aż skończy się embargo. Nasza recenzja już wkrótce!

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to