Jeden z najbardziej pokręconych i dziwacznych filmów, jakie widziałem. Prank, antykino, zgrywa z festiwalowiczów, ale z drugiej strony kiczowata historia w stylu strzelanek z lat 90. o pod powierzchownym świecie skąpanym w brutalności, śmierci i walce z demonami. Natomiast nie oszukujmy się – Korine zrobił ten film, bo podczerwień fajnie wygląda i tyle. Natomiast sama stylistyka jest kapitalnie wykorzystana, przeplatająca się z quasi-nanotechnologicznymi elementami, totalnie wrzucając wyższy bieg w finale. Nie ma tu narracji, historia jest umowna, przez całość nic się nie dzieje, ale bawi i urzeka w tym bezpośrednim trollowaniu i pustej, plebejskiej rozrywce.
Zabawny, intrygujący i zostający w głowie, ale i też do przesady świadomie głupi, nudny i po prostu słaby jako film. Mój ukochany brzydal.
Filip
Korine cudownie odnajduje się w konwencji antyfilmu wyglądającego jak lost media gameplay z GTA Vice City. Piękny eksperyment filmowy. Harmony Korine strollował wenecką publikę. Kocham go bardzo.
Paweł
Przedziwne doświadczenie, które wszyscy obecni na sali kinowej będą wspominać jeszcze długo po seansie. Aggro Dr1ft to szalony miks różnych pomysłów, w którym widz zalewany jest hipnotyczną muzyką, rażącym w oczy obrazem i tandetnymi efektami specjalnymi, przywodzącymi na myśl starą grę wideo. Wszystko to bez konkretnej fabuły, z założenia kręcone jako pewien żart, może się podobać jako szalony eksperyment, ale nijak nie przypomina spójnego filmu.
Stanisław
Przelatujące przez palce życie i szczęście, a jedyne, co po nas zostaje szczerego na świecie, to sztuka. Szkoda, że sam film to również uciekający przez palce sens projektu. Maestro Bradleya Coopera to więzień samego siebie. Najciekawsze pomysły to i jego największe wady. Jest to chaos narracyjny, pozbawiony w większości dramatu i konkretnego wydźwięku w kontekście losów postaci. Ma się wrażenie, że dużo treści zostało wycięte oraz pozmieniane. Cooper ciągnie reżysersko film, ale trudno nie odnieść wrażenia, że w wielu momentach wieje to pustą popisówą pod nagrody.
Filip
Maestro ma formalnie kilka ładnych, nie szczególnie kreatywnych, ale ładnych momentów. Cooper aktorsko średni, a Mulligan całkiem przyzwoita i na tym kończą się potencjalne zalety Maestro. Film o Bernsteinie to niesamowity przeciągnięty snuj z koszmarnym tempem. Narracyjny burdel w połączeniu z fatalnym scenariuszem sprawia, że dramat nie istnieje, a postacie są wyprute z jakiegokolwiek charakteru. Brak tu życia, człowieczeństwa i emocji. Nikt nie wyszedł z mojego seansu, prawdopodobnie dlatego że wszyscy spali (a z pewnością wszyscy w moim rzędzie, chłop obok nawet słodko chrapał).
Paweł
Bardzo nie chce być typową biografią geniusza, więc zamiast na muzykę, stawia na życie prywatne Leonarda Bernsteina. Podoba mi się, że historia dzieli się na urokliwy, czarno-biały segment inspirowany klasycznymi, hollywoodzkimi romansami i drugą, poważniejszą część, w której obserwujemy dziwną, rozpadającą się relację bohaterów. Mimo to Maestro ma masę scenariuszowych problemów, film próbuje poruszać za dużo tematów (wiele z nich nigdy nie dostaje puenty), jest za długi i ma kiepskie zakończenie.
Stanisław
Prosty w swoich założeniach, ale angażujący i ciekawie zrealizowany thriller gangsterski. Kino włoskie na festiwalu stoi pod znakiem dekadentyzmu i nie inaczej jest w tym przypadku. Schyłkowość jest podana tutaj pod płaszczem pożaru pożerającego przedmieścia Rzymu, skąpanego w brudzie, brutalności i przemocy. Policja, mafia, polityka: wszystkie padają łupem erozji, wyżerającej ludzkie wartości, a to wszystko pod pozorem walki o lepsze jutro. Jutro, którego wcale już może nie być. Narracja powoli buduje przyciągający i tradycyjny w swojej formie spektakl, który wieńczy satysfakcjonująca konfrontacja. Każdy z wątków jest skrupulatnie budowany przez całą historię, a poświata pochłaniającego Rzymu ognia w niezły sposób oddziaływa na całą, wręcz antyczną opowieść.
Filip
Świetne włoskie, brudne i fajnie wystylizowane kino gangsterskie, mające do zaoferowania znacznie więcej niż tylko mafijno-policyjne przepychanki. Świetny dekadencki portret niższych warstw społecznych w tle spalającego się od środka Rzymu. Mamy tu świetnie napisane postacie i bardzo prostą, przewidywalną intrygę, jednak nie boli to jakoś bardzo, bo film od drugiego aktu bardzo angażuje. Świetny wizualnie!
Paweł