Brytyjska scenarzystka i reżyserka, Emerald Fennell, która zadebiutowała w 2020 roku filmem Promising Young Woman, tym razem przygotowuje dla nas zakręconą gotycką opowieść pod tytułem Saltburn. Jak sama mówi o filmie, który będzie opowiadać o pożądaniu i obsesji: Musi być w tej historii element wstrętu. Chodzi o to, że w pewnym sensie wszyscy jesteśmy obrzydliwymi zboczeńcami, prawda? W głównej roli w tym projekcie zobaczymy Barry’ego Keoghana.
Emerald wie co nieco o tym, jak sprawić, by publiczność poczuła się niekomfortowo. W swoim najnowszym projekcie, mrocznie komediowym dramacie skupi się na grupie bogatych studentów Oksfordu, którzy uciekają na lato do luksusowej posiadłości.
Saltburn opowiada nikczemną historię o przywilejach i pożądaniu, w której głównym bohaterem jest Oliver (Barry Keoghan), outsider na Oksfordzie. Jednak wszystko zmienia się, kiedy przystojny członek elity, Felix Catton (Jacob Elordi) zaprasza go do swojej rodzinnej posiadłości. Choć jak twierdzi sama reżyserka w wywiadzie z Vanity Fair, rzeczy, których bohaterowie będą świadkami sprawią, że widzowie będą się wiercić w swoich fotelach, to mimo wszystko te mroczne elementy będą dla widzów zrozumiałe.
Jeśli wydaje się to prawdziwe, jeśli wydaje się, że jest to coś, co naprawdę można zrobić samemu, będąc ogarnięty pożądaniem, to nie jest to dla mnie zbyt wiele. Aby to całkowicie przytłaczające cielesne pragnienie mogło się utrzymać, musi istnieć też pewny element wstrętu. Musi istnieć element transgresji.
Ma to być klasyczna gotycka opowieść, osiągająca balans między zabawnymi a mrocznymi i niepokojącymi momentami. Keoghan wciela się w wymagającą główną rolę, wymagającą delikatności i urzekającej prezencji. Oprócz niego na ekranie zobaczymy wyśmienitą drugoplanową obsadę, którą łatwo znienawidzić, ale z drugiej stronie nie sposób ich w pewien sposób nie zrozumieć.
Ludzie, których nie możemy znieść, ludzie, którzy są odrażający – jeśli możemy ich pokochać, jeśli możemy zakochać się w tych ludziach, jeśli możemy zrozumieć, dlaczego jest to tak pociągające, pomimo namacalnego okrucieństwa, niesprawiedliwości i pewnego rodzaju dziwaczności, jeśli wszyscy też chcemy z nimi być, myślę, że to strasznie interesująca dynamika.
Fennell od dawna chciała stworzyć własny film osadzony w świecie gotyckich opowieści, na których jak sama wspomina, się wychowała.
Zawsze cudownie jest tworzyć w gatunku, który wydaje się już wyeksploatowany, który wszyscy znamy. Jeśli istnieje świat, z którym mamy już jakiś związek, to całkiem zabawnie jest go zmienić i zaskoczyć widzów.
Akcja rozgrywa się w 2006 roku. To wtedy po raz pierwszy spotykamy Olivera na Oksfordzie. Inteligentny, ale społecznie nieporadny. Nie pochodzi z bogatej rodziny i w pewien sposób ma tragiczną historię. To wszystko sprawia, że od samego początku jest traktowany jak outsider. Fennell od dawna chciała pracować z Keoghanem. Jak sama wspomina, jest tak od czasu obejrzenia go w thrillerze psychologicznym The Killing of a Sacred Deer z 2017 roku.
Po prostu pomyślałam: To jedyny w swoim rodzaju aktor. Nie ma drugiego takiego samego. On jest po prostu zniewalający. Ma pewien rodzaj seksapilu, wrażliwości, fizycznej aparycji i pewnego rodzaju mroku, a przynajmniej potrafi przekazać te rzeczy w sposób, który jest bardzo rzadki. [Nasza współpraca wyglądała tak, jakbyśmy] trzymali się za ręce i skakali z klifu, ponieważ przez większość czasu chcieliśmy stworzyć coś, co jest w pewnym sensie namacalne, zaskakujące, mroczne i seksowne, a to wymaga dużego zaangażowania.
Jednym z głównym bohaterów Saltburn jest sama posiadłość. Fennell zdecydowała się nie kręcić filmu w angielskiej posiadłości, która wyglądałaby znajomo dla widzów. Chciała, aby jeden dom służył jako główna lokacja, aby nie potrzebować dodatkowego planu.
Ważne było dla mnie, abyśmy wszyscy byli tam razem, aby kręcenie filmu w jakiś sposób przypominało lato, w którym wszyscy razem tracą zmysły. Nie chciałam się ciągle przemieszczać.
Jak sama przyznaje, prywatna posiadłość, którą znaleźli, nigdy wcześniej nie była wykorzystywana do kręcenia filmów… i jak twierdzi, może już nigdy nie być wykorzystana. W ramach umowy nikt nie może ujawnić lokalizacji ani właścicieli. Bohaterowie są też w pewien sposób ograniczeni przez unikalne proporcje 1.33:1. Standard dla telewizji, który istniał jeszcze przed pojawieniem się telewizji szerokoekranowej. Fennell i operator, Linus Sandgren, odwiedzili posiadłość, aby wykonać zdjęcia testowe. Robili je w wielu proporcjach, ale wciąż wracali do niemal kwadratowego 1.33:1.
Daje to wrażenie podglądania, i tak właśnie jest w tym przypadku. To domek dla lalek, do którego wszyscy zaglądamy, starając się do niego dostać.
Saltburn zadebiutuje na London Film Festival 4 października. Natomiast premiera kinowa filmu zaplanowana jest na 24 listopada.