Kilka tygodni temu podczas zjazdu najważniejszych CEO z Hollywood w luksusowym ośrodku w Sun Valley ukazał się wywiad z Bobem Igerem. Mówił on wtedy o nierealnych postulatach związków. Wywiad ten odbił się szerokim echem wśród strajkujących, a także przyniósł dość słaby PR w mediach szefowi Disneya. Teraz Bob Iger próbuje zmienić taktykę i pokazać się jako dyplomatę chcącego jak najszybciej zakończyć strajk. Dzisiaj pojawia się też echo słów Igera dotyczących potrzeby małej restrukturyzacji sposobu dostarczania treści w Disneyu. Pojawiają się bowiem plotki, że w najbliższych latach można się spodziewać czegoś, jak dotąd, niewyobrażalnego – kupna Disneya przez Apple.
Po zadziwiających, wręcz krzywdzących uwagach dotyczących postulatów strajkujących, Bob Iger zmienił taktykę. Podczas ostatniej konferencji dotyczącej kwartalnych wyników Disneya, Iger chciał pokazać się w roli dyplomaty, który chce szybkiego zakończenia strajku. Zapewniał, że jest osobiście zaangażowany w pracę nad znalezieniem porozumienia.
Disney uzyskał w ostatnim kwartale stratę rzędu 500 milionów dolarów w sektorze streamingu. Jednak podczas konferencji Iger pochwalił się, że dzięki usunięciu programów i filmów ze swojego portfolio firma uzyskała odpis w wysokości 2,4 miliarda dolarów. Taktyka ta, stosowana już przez większość wytwórni, jest szczerze mówiąc dość czarną kartą w historii Hollywood. Jednak wracając do słów Igera o chęci szybkiego znalezienia porozumienia ze strajkującymi…
Przeczytaj też: Strajk w Hollywood – wytwórnie wracają do rozmów ze związkami
Disney pochwalił się, że w ostatnim kwartale odnotował przychody w wysokości 22,3 miliarda dolarów. To wzrost o 4% w stosunku do poprzedniego roku. Szacuje się, że postulaty samego związku aktorów miałyby kosztować każde studio około 25 milionów dolarów rocznie. Jednak Iger, zarabiający rocznie od 15 do nawet 25 milionów dolarów, nie chce się jak na razie zgodzić na postulaty strajkujących. Pozostaje więc nam czekać, kiedy AMPTP porozumie się ze związkami. Być może jednak któraś z wytwórni wyłamie się i podpisze nową umowę poza AMPTP. Jednak nic nie wskazuje jak dotąd na to, że miałby być to właśnie Disney.
Parę tygodni temu pojawiły się doniesienia, że Disney może sprzedać swoje sieci telewizyjne ABC czy FX. Bob Iger powiedział wtedy, że mogą one nie być podstawą działalności firmy. Jak przekonuje wiele osób – odchudzony w ten sposób Disney mógłby stać się potencjalnie atrakcyjnym celem transakcji.
Dzisiaj, a zwłaszcza jeszcze jakiś czas temu, tego typu doniesienia wydawałyby się niedorzeczne, wręcz niewyobrażalne. Disney to ogromna korporacja, która w swoim portfolio posiada mnóstwo zasobów medialnych. Potencjalne nabycie firmy przez Apple byłoby bardzo problematyczne, jeśli wręcz niemożliwe, z perspektywy prawa amerykańskiego. Odchudzenie Disneya może jednak stać się w niedalekiej przyszłości czynnikiem umożliwiającym stanie się częścią Apple. Co prawda, głównym powodem jest zmniejszenie strat oraz zadłużenia spowodowanego pandemią oraz stratami wygenerowanymi przez start platformy streamingowej. Jednak może to otworzyć w przyszłości dotychczas zamkniętą dla Apple drogę.
Między Apple a Disneyem istnieje wyjątkowa relacja, która nawiązała się w wyniku przyjaźni Igera oraz Steve’a Jobsa. Disney po długich rozmowach w 2006 roku nabył Pixara od Apple, a sam Iger krótko po śmierci Jobsa dołączył do zarządu Apple. Zrezygnował z tej pozycji w 2019 roku, kiedy to Apple ogłosiło wejście na rynek treści rozrywkowych za sprawą Apple TV+. W związku z tym, mimo że Apple rozwija swoją gałąź medialną sprawnie i mądrze, może istnieć szansa, że Tim Cook za jakiś czas skusi się na zakup Disneya. Disneya, który jeszcze pozostaje najważniejszym dostarczycielem treści w Hollywood. Jeszcze.