Pierwszym filmem, który udało nam się obejrzeć była odrestaurowana wersja filmu Miłość szalona w reżyserii Jacquesa Rivette’a z 1969 roku.
Stanisław: Z początku dość nudny, ale z czasem zaczyna wciągać i ma sporo wyrazistych scen, które zapadają w pamięci. Wątek małżeństwa, chociaż chaotyczny, ciekawie poprowadzony i angażujący. Największy problem stanowią męczące sekwencje prób teatralnych, które rzadko kiedy coś wnoszą i tylko sztucznie wydłużają film Jacquesa Rivette’a.
Paweł: Długaśny metraż nie zostaje wynagrodzony. Kiedy film skupia się na relacji Sebastiana i Claire, jest całkiem niezły. Później wchodzą te przeciągnięte, koszmarne sceny prób teatralnych. Bardzo podobały mi się zdjęcia. Film Rivette’a przypomina mi trochę niedawne Drive My Car, z tym, że w pewien sposób wywrócone. A scena z Pietrkiem Kogucikiem… po prostu wybitna!
Filmem otwarcia tegorocznego festiwalu została Kochanica króla w reżyserii znanej głównie z aktorstwa Maïwenn. W rolę Ludwika XV wciela się powracający do wielkiego kina Johnny Depp. Film w całości zrealizowano we wnętrzach oraz plenerach Wersalu. Kochanica króla doczekała się już polskiego dystrybutora, którym jest Gutek Film. Spodziewamy się więc polskiej premiery podczas festiwalu Nowe Horyzonty, który w tym roku również będziemy dla was relacjonować.
Stanisław: To bardzo dobrze zrealizowany film i bywa niezły, kiedy obnaża problemy wersalskiej arystokracji. Problem stanowi cała reszta, a w szczególności scenariusz, co najbardziej odbija się na nijakim, wręcz fatalnie poprowadzonym wątku romantycznym oraz intrydze pozbawionej napięcia. Johnny Depp radzi sobie w roli Ludwika XV, ale nie może rozwinąć skrzydeł, bo jego bohater jest pozbawiony charakteru, a między aktorem i partnerującą mu Maïwenn nie czuć żadnej chemii.
Paweł: Kochanica króla to film zdecydowanie lepszy niż się spodziewałem. Ciekawa i intrygująca historia, którą nieco popsuł scenariusz. Zdjęcia są fantastyczne, muzyka świetna, a jej intencjonalna rozrywkowość stworzyła bardzo ciekawy kontrapunkt. Maïwenn jako aktorka wypadła cudownie, jako reżyserka przyzwoicie. To przemiłe uczucie po latach znowu zobaczyć Deppa w tak dobrej i interesującej roli. Przepiękne kostiumy, a wnętrza Luwru wyglądają w oku kamery jeszcze piękniej!
Łukasz: Właściwie to ciężko powiedzieć, co reżyserka chciała osiągnąć w Jeanne du Barry. Przez dużą część filmu traktuje postaci tylko jako preteksty do śmiania się z elity, aż nagle przypomina sobie, że przydałoby się jakoś zagrać na emocjach. Na plus zdjęcia i aktorstwo, ale sumarycznie bardzo średnio.
Już niedługo możecie spodziewać się szczegółowych recenzji oraz dyskusji na temat prezentowanych w Cannes filmów! PS Udało nam się wklikać na Killers of the Flower Moon!