„Dobre serce”. Recenzja krótkometrażowej animacji

Maciej Kujawski15 grudnia 2025 16:59
„Dobre serce”. Recenzja krótkometrażowej animacji

Czy codzienność może być materiałem na eksperymentalną animację? Jak pośród rozmowy z bliskimi przy kotletach odnaleźć napięcie? Film Dobre serce w reżyserii Aleksandry Kubisy to ciekawa próba odpowiedzi na te pytania.

Animacja nie jest pierwszym przystankiem autorki Dobrego serca w świecie filmu. Aleksandra Kubisa ma za sobą doświadczenie jako kierowniczka produkcji, a także scenografka. Obecnie w centrum jej zainteresowań twórczych znajduje się animacja. Jej najnowszą etiudę, opowiadającą o rozmowie wnuczki z babcią w kuchni, można było obejrzeć w tym roku na Warszawskim Festiwalu Filmowym.

Celowo wspominam scenograficzne zaplecze umiejętności reżyserki, by zaznaczyć, że jej animacja Dobre serce… de facto unika bogatej inscenizacji. Twórczyni świadomie stawia na minimalizm tła. Ogranicza ilość rekwizytów w kadrze. Nie wnika w szczegóły kuchennej scenerii. Poddane surowej redukcji psychodeliczne rysunki, ułożone w agresywną strukturę tworzą wrażenie nadmiaru, przytłoczenia, braku drogi do ucieczki. Kontrolowany chaos na ogół wydaje mi się terminem nadużywanym w codziennym opisywaniu rzeczywistości, ale w tym wypadku chyba najcelniej oddaje strategię twórczą Dobrego serca.

To film zakorzeniony w polskiej kulturze i ogólnie tradycyjnym poczuciu polskości jako takiej.

Temat będzie silnie rezonować  z niemal każdym, kto choć raz był na niedzielnym obiedzie u dziadków. Jednak rozmowy przy stole to nic, w porównaniu z tym, co można usłyszeć od najważniejszej kucharki niemal w każdej rodzinie, gdy usiądzie się obok niej na kuchennym taborecie w trakcie pracy.

Wrażliwość, ciepło filmu wynikają z ogromnej sympatii autorki filmu do głównej bohaterki. Reżyserka sprytnie obrazuje babcię poprzez jej energiczne czyny. Fragmentaryzuje ją, a także urywa, zagłusza jej zdania. Widzowie dostają niełatwe zadanie: ułożyć obraz bohaterki ze strzępków codzienności. W kadrze całej bohaterki nie zobaczymy ani razu, a jej słowa co rusz wydają się niejasne, przygaszone w warstwie dźwiękowej.

Reżyserka dekoncentruje, ogniskując obiektyw na bąbelki rozgrzanego tłuszczu, a następnie skwierczące kotlety. Ucieka od dominujących, spontanicznych słów babci wzrokiem m.in. w „Jezuska”, mrugającego do nas ze ściennego kalendarza. W jednej ze scen Kubisa wkłada niewidzialną kamerę do mikrofali. Dynamiczny i intensywny komunikat od babci zostaje na moment stłumiony. Obraz jest zarazem chłodny i spokojny — jak i rozgorączkowany, palący.

Przeczytaj też: W śmietniku mAInstreamu – recenzja filmu „Drakula”

Eksperymentalny wymiar dzieła kontrastuje z pospolitością tematu — ot, zwykła rozmowa przy kotletach. Jednak trochę tak jest, że im bardziej przyglądamy się rzeczom, które wydają się trywialne i niewyszukane, tym bardziej okazują się… fascynujące.

Dobre serce jest w swej esencji przede wszystkim przeszywającą obserwacją otaczającego nas świata. Rozmowa z bliskim potrafi wywoływać skrajne emocje. Tutaj subiektywizm podejścia nie przeszkadza w obraniu strategicznego dystansu. Autorka czyni to z dużą lekkością i indywidualnym wyczuciem filmowej materii. Dzięki temu mamy wrażenie, jakbyśmy doświadczali niezmąconego niczym strumienia życia.

Ponad wszystkim, Dobre serce to film cudownie niejednoznaczny, skupiony na dokumentalnej obserwacji i prezentujący imponującą wrażliwość autorki — jak również zachęcający do szukania prawdziwych tematów pośród tych codziennych, które wydają nam się zupełnie nieznaczące. W tych pozornie przyziemnych i nudnych rozmowach jest schowana jeszcze masa diamentów do odkrycia.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to