Freestyle komunistyczny – recenzja filmu „Kontinental ’25”

Stanisław Sobczyk06 kwietnia 2025 15:00
Freestyle komunistyczny – recenzja filmu „Kontinental ’25”

Radu Jude jest obecnie w szczytowej formie. Reżyser, o którym jeszcze kilka lat temu mówiło się głównie w Rumunii, skutecznie przebił się do czołówki europejskiego kina artystycznego, a jego nowe filmy debiutują na najważniejszych, światowych festiwalach. Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy zdobyło główną nagrodę w Karlowych Warach, Szalony numerek lub niefortunne porno zgarnął Złotego Niedźwiedzia w Berlinie, a Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata zostało przyjęte fantastycznie przez międzynarodową krytykę. Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, co Jude planuje dalej. Reżyser podjął się zadania nakręcenia nowej wariacji na temat Drakuli. Tak się jednak zdarzyło, że przy realizacji Dracula Park, który ma być widowiskową, komercyjną komedią, ekipa i aktorzy nakręcili jeszcze jeden, dużo bardziej kameralny film – Kontinental ’25. Produkcja premierowała w konkursie głównym tegorocznego Berlinale i tak, jak się można było spodziewać, to prawdziwa gratka dla fanów Jude.

Orsolya jest Węgierką mieszkającą w transylwańskim mieście Kluż. Życie kobiety zostaje wywrócone do góry nogami, kiedy mężczyzna, którego ma za zadanie eksmitować z mieszkania, popełnia samobójstwo podczas interwencji. Oszołomiona sytuacją zaczyna kwestionować swoją pracę i działanie całego systemu.

Wszyscy zapoznani z twórczością Jude wiedzą, że ten ma w zwyczaju zaskakiwać widzów i wystawiać ich na próbę każdym kolejnym filmem. Pierwsza, powolna, pandemiczna część i druga oparta na słownikowych definicjach w Niefortunnym numerku lub szalonym porno albo niemy segment z krzyżami w Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata – przykładów jest co niemiara. Podobnie jest przy najnowszym dziele twórcy. Muszę rozczarować wszystkich, którzy oczekiwali od Kontinental ’25 konsekwentnej fabuły czy rozbudowanej warstwy formalnej. Film jest niechlujny, brzydki i scenariuszowo chaotyczny. Jude nakręcił go w zaledwie 10 dni iPhonem, ale niech nie kojarzy się wam to z estetycznymi kadrami Stevena Soderbergha czy Danny’ego Boyle’a, którzy korzystali w swoich projektach z podobnej metody. W Kontinental ’25 mamy do czynienia z niedoświetlonymi scenami, smugami na ekranie i samymi statycznymi kadrami (choć akurat to ostatnie twórca praktykuje prawie zawsze). Jest to stylistyka zamierzenie amatorska i antyestetyczna, a dzięki temu jakże świetnie korespondująca z nurtem rumuńskiej nowej fali.

fot. Kontinental ’25, reż. Radu Jude, dystrybucja Aurora Films

Trudno też jasno określić scenariusz filmu, a gdyby próbować zdefiniować jego główny temat, to trzeba by się ograniczyć do takich ogólników, jak dylemat moralny, kapitalizm czy Europa Wschodnia, a i one nie byłyby zapewne w pełni adekwatne. Wszystko to wygląda tak, jakby Kontinental ’25 był dla Jude reżyserskim freestylem. To trochę tak, jakby ktoś dał mu trzy słowa, pokroju „patodeweloperka”, „cierpienie”, „Transylwania”, a on na tej podstawie nakręcił szybko film, przeskakując z tematu na temat, historię głównej bohaterki wykorzystując tylko jako pretekst. Właściwie cała druga połowa opiera się na tym, że Orsolya spotyka się w mieście z kolejnymi osobami i z każdym rozmawia trochę o czym innym, finalnie zresztą nie dochodząc do żadnych konkluzji. Konwencja takiego filmowego freestyle’u może być dla niektórych nieznośna czy męcząca, szczególnie w porównaniu ze znacznie ambitniejszym i obszerniejszym Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata, ale ja się w niej zakochałem. Uwielbiając humor, społeczne spostrzeżenia i dialogi Radu Jude bawiłem się rewelacyjnie, dostając je w czystej, nieskrępowanej niczym formie. Nie dziwi mnie też, że reżyser zdecydował się taki projekt zrealizować, bo w pewnym stopniu musi być dla niego odpoczynkiem i powrotem do korzeni. W ostatnich latach oglądamy w jego wykonaniu głównie niezwykle rozbudowane dzieła, rozprawiające się z całą kulturą, historią i mentalnością Rumunii, więc Kontinental ’25 to przy nich zabawa kinem, a to tłumaczy też przy okazji decyzję o amatorskim stylu kręcenia. Ze wszystkich wypowiedzi Jude wynika też, że ten projekt będzie stanowił kontrast dla kręconego z tą samą ekipą Dracula Park, które reżyser (zapewne trochę ironicznie) zapowiada jako swój najbardziej komercyjny obraz.

Choć, jak już wspominałem, nie da się wyszczególnić jednego konkretnego tematu filmu, za jego najobszerniejszy motyw i ten, od którego wychodzimy, można uznać dylemat powstający przy zetknięciu człowieka z cierpieniem. Jude pokazuje, jak Orsolya próbuje sobie poradzić z szokiem, którego doznała na przeróżne sposoby. Już sama perspektywa bohaterki jest wyjątkowo ciekawa. Kobieta przecież zajmuje się swoją pracą od jakiegoś czasu, ale dopiero kiedy mężczyzna, którego musi eksmitować, popełnia samobójstwa, zaczyna się zastanawiać nad jej moralną wątpliwością. Szczególnie, że w grę wchodzi jeszcze jedno, drażliwe pytanie. Czy głównym powodem eksmisji nie było to, że w miejscu bloku ma powstać luksusowy hotel, tytułowy kontinental? Dopiero kiedy Orsoyla jest bezpośrednim świadkiem śmierci i ludzkiego cierpienia, zaczyna się zastanawiać, czy naprawdę jest dobrą osobą. Kiedy wcześniej wyrzucała ludzi z mieszkań, nigdy jej to szczególnie nie drażniło, chociaż przecież pewnie często trafiali oni na ulicę i niewykluczone, że podobnie jak mężczyzna, którego śmierć ją straumatyzowała, umierali w okropnych warunkach. Klucz w tym, że Orsoyla ich śmierci nie widziała. Póki nie miała przed oczami bezpośredniego cierpienia, za które pośrednio odpowiadała wykonywaną pracą, nie miała żadnych wyrzutów sumienia czy przemyśleń na ten temat. Jude nie próbuje z tego powodu demonizować swojej bohaterki, bo musi doskonale zdawać sobie sprawę, że nie jest to problem jednostkowy, a coś, co dotyczy całego systemu kapitalistycznego. Prawie wszystkich pracowników, którzy bardziej lub mniej świadomie wysługują się wielkim korporacjom. Przedstawiony w Kontinental ’25 problem patodeweloperki, tutaj opierającej się na budowaniu miejsc przynoszących zarobek tam, gdzie kiedyś stała infrastruktura mieszkalna, tak naprawdę jest tylko synekdochą większego, systemowego problemu. Bo przecież w tej historii firmę zlecającą budowę hotelu można by zastąpić choćby bankiem, a przekaz pozostałby podobny.

Wróćmy jednak do Orsoyli, bo poza samym zetknięciem z cierpieniem istotne jest również to, w jaki sposób bohaterka próbuje zmyć z siebie winę. W tym kontekście Jude przywołuje szereg różnych koncepcji. W jednej ze scen protagonistka rozmawia choćby z popem, zadając mu odwieczne pytanie nurtujące większość wierzących – „jak miłosierny Bóg może pozwalać na ludzkie cierpienie?”. Reżyser patrzy na sytuację także z perspektywy aktualnych wydarzeń, gdyż w innym momencie filmu Orsoyla patrzy na nagrania z wojny na wschodzie i jest przerażona brutalną śmiercią rosyjskiego żołnierza. Podczas gdy pokazujący jej filmik chłopak nie ma problemu z wyszydzaniem sytuacji, bo w końcu przecież żołnierz zasłużył na to, służąc zbrodniczemu państwu, kobieta staje w dysonansie, odczuwając współczucie wobec Rosjanina. Tego typu moralnie trudnych, złożonych dylematów pojawia się w filmie mnóstwo, przeważnie podawanych w charakterystycznym dla Jude błyskotliwym, często ironicznym stylu.

fot. Kontinental ’25, reż. Radu Jude, dystrybucja Aurora Films

Jest jeszcze jedna scena, w której Orsolya próbuje zmyć z siebie winę, a która wydaje mi się najciekawsza w całym filmie. Podczas rozmowy z koleżanką, bohaterka dostaje sugestię, żeby wpłacić pieniądze na wybrany cel charytatywny, na co odpowiada, że bardzo chętnie, ale dobrze, gdyby istniała opcja regularnej subskrypcji tak, jak przy innych zbiórkach, które wspiera, bo dzięki temu może pomagać, nie pamiętając, by co miesiąc przelewać pieniądze. Ten krótki moment to chyba jeden z najbłyskotliwszych komentarzy na temat charytatywności, z jakim spotkałem się w kinie. W tym dialogu Jude obnaża całą jej fasadowość i złudność. Orsoyla reprezentuje wielu ludzi, którzy wspierają szczytne cele. Robi to, co oczywiście jest moralnie właściwe, ale tak naprawdę głównie po to, żeby nie czuć się winną i móc myśleć o sobie jako o dobrej. Niby pomaga, ale tak, żeby nie musiała o tym pamiętać, czy nawet myśleć o cierpiących ludziach z całego świata, którym wysyła pieniądze. Jej podejście jest skrajnie powierzchowne, olewcze. Ile waży jej pomoc, jeśli nie stać jej nawet o myślenie o ofiarach raz w miesiącu? Oczywiście temat jest skomplikowany i nie chodzi tu o to, aby piętnować kogokolwiek, kto udziela się charytatywnie, a jedynie zwrócić uwagę na pewną złudność takich działań. W końcu wszelkiego rodzaju szczytne akcje często tak naprawdę ukrywają prawdziwy problem i zagłuszają to, że prawdziwą różnicę w szerokiej skali mogą zrobić jedynie szerokie, systemowe działania. I co kluczowe, cierpienie się nie zeruje. To, że Orsolya pomaga innym regularnymi wpłatami, nie zmieni tego, że sama pracując tak, jak pracuje, wspiera system, który niszczy ludziom życia. Nawet w jednostkowej sprawie, rozwiązaniem jej wyrzutów sumienia byłaby prawdziwa zmiana, a nie próba zakrywania ich charytatywnością czy egzystencjalnymi rozważaniami. Problem w tym, że przyszło jej żyć w świecie późnego kapitalizmu, gdzie odpowiedzialność za problemy zawsze zrzuca się na kogoś innego, a cierpienie jednostek, które jest tylko skutkiem ubocznym działań korporacji, jest wliczone w koszty. Orsolya chce mieć subskrypcję na charytatywność, żeby nie czuć się bierną w obliczu cierpienia. Ale nie dostrzega tego, że choćby wspierała wszystkie zbiórki świata, nie zmieni to tego, że jest bierna w swojej pracy, czyli tam, gdzie na owe cierpienia ma największy, bezpośredni wpływ.

Jest pewien morał, który płynie z prawie każdego filmu Radu Jude i którego nie mogło zabraknąć też w Kontinental ’25 – historia ma wielki wpływ na współczesność. W najnowszym filmie reżysera nie jest to już tylko historia Rumunii, ale i Węgrzech, a w szczególności stosunków obydwu narodów. Transylwania jako obszar (wcześniejszy Siedmiogród) stała się częścią Rumunii dopiero po I wojnie światowej, wcześniej należąc do Austro-Węgier. Przez to obszar jest obecnie zamieszkany przez wielu imigrantów. Stąd właśnie w mieście Kluż (a właściwie Kluż-Napoka) wzięła się Orsolya. Jude zdarzało się już do Węgrów odwoływać. Ci, którzy widzieli Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata, mogą doznać podczas oglądania filmu swoistego déjà vu podczas sceny, w której matka głównej bohaterki zaczyna bronić reżimu Łukaszenki, bo ta jest bliźniaczo podobna do momentu z poprzedniego obrazu reżysera, w którym identyczne poglądy wyrażał bohater odwiedzany przez Angelę. Temat relacji rumuńsko-węgierskich wraca zresztą w wielu innych momentach Kontinental ’25. Choć między narodami nie ma otwartego konfliktu, pojawiają się docinki, a pochodzenie protagonistki odgrywa znaczenie dla wielu osób wokół niej. Wszystko to jest szczególnie istotne za względu na miejsce akcji, a mieszkańcy Transylwanii zdają się wciąż wspominać historię terenów, wypominając wręcz, że te zostały kiedyś ukradzione. Wszystko to ma kulminację w scenie, w której pijani bohaterowie opowiadają sobie wzajemnie żarty o Rumunii i Węgrzech, w ten sposób dziwacznie przełamując międzynarodowe animozje. Jude uczy nas, że historia ma znaczenie, a jej echa wybrzmiewają nawet wiele lat później, co jest wyjątkowo istotne w obliczu obecnej sytuacji Europy. Reżyser zaznacza, że nasz kontynent może być dużo bardziej podzielony, niż może się nam wydawać.

Kontinental ’25 to zarówno dla widzów, jak i samego Jude odpoczynek od ambitnych narracji i złożonych, formalnych zabaw. To film dużo bardziej spontaniczny, chaotyczny i, można by wręcz rzec, niechlujny od ostatnich dzieł reżysera. Oparty na ciągłych dialogach i śmieszno-gorzkich sytuacjach, okraszony amatorską formą. To wreszcie tematyczny freestyle, który łączy to, co Jude serwuje nam od zawsze – krytykę kapitalizmu i wytykanie grzechów rumuńskiej mentalności, na czele z jej biernością i próżnością. Taki przelot przez społeczne problemy wielu widzów może odstraszać. Już podczas Berlinale część krytyków narzekała na wtórność względem poprzednich prac twórcy. Mnie jednak taka luźniejsza koncepcja przekonuje i jestem pewien, że jeśli ktoś lubi humor czy spostrzeżenia Jude, będzie się podczas seansu Kontinental ’25 bawił wyśmienicie.

fot. Kontinental ’25, reż. Radu Jude, dystrybucja Aurora Films
Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to