Jeśli charakter i upodobania człowieka najłatwiej można wywróżyć z czyichś śmieci, to do diagnozy natury danego państwa najbardziej mogą przydać się lokalne reklamy. Radu Jude, który w zgryźliwy sposób komentował już rumuńską współczesność w nagrodzonym na Berlinale Niefortunnym numerku lub szalonym porno oraz w Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata, tym razem sięga do przeszłości swojego kraju. W niecodziennym dokumencie Osiem pocztówek z Utopii wraz z filozofem Christianem Ferencz-Flatzem zbiera różnorodne telewizyjne reklamy z postsowieckiej Rumunii, by stworzyć obraz wycinka historii przefiltrowanej przez wrażliwość producentów detergentów, piwa czy parówek.
Na wpół zaginiona część Wielkiego Mixu Youtube, na wpół kapsuła czasu ukazująca początek romansu Rumunii z systemem kapitalistycznym: Osiem pocztówek z Utopii, mimo formalnej wstrzemięźliwości i zrezygnowaniu z jakiejkolwiek klasycznej narracji, finalnie potrafi osiągnąć bardzo wiele. Jude już w Nie obiecujcie sobie zbyt wiele… kontrastował nadzieje dawnej Rumunii z brutalną szarzyzną rzeczywistości tu i teraz. Podobny konflikt wartości wydaje się być główną myślą przyświecającą Ośmiu pocztówkom… Tutaj jednak weryfikację ze współczesnością musimy zaaplikować samodzielnie, bo eksperymentalny dokument Jude i Ferencz-Flatza jedynie odbija szerokie spektrum ówczesnych ideałów opakowanych w reklamowy klip, pozwalając widzowi doszukiwać się między kolejnymi wycinkami zależności, powtórzeń i rymów. W filmie widzimy przekrój reklam od lat 90. do drugiej dekady XXI wieku, jednak przesłanie w każdej z nich wydaje się być dokładnie takie samo: uśmiechamy się, konsumujemy i udajemy, że zawsze było, jest i będzie dobrze.
W przeciwieństwie do reszty państw wyzwolonych od autorytarnego reżimu podczas Jesieni Ludów, w Rumunii obalenie komunistycznych władz nie obyło się bez rozlewu krwi. Po rozstrzelaniu dyktatora Nicolae Ceaușescu państwo wciąż buzujące wściekłością stanęło przed potrzebą nagłej reformacji. Rumunia przechodziła przez znaczące zmiany systemowe równolegle z Polską, nic więc dziwnego, że w absurdalnych reklamach łatwo odnaleźć wspólny mianownik z ówczesnymi polskimi odpowiednikami, równie mocno zachłyśniętymi nagłym wiatrem wolności i możliwości wiejącym z Zachodu.
Najntisowe klipy zachwycające się niezastąpionym smakiem Pepsi przeplatają się z kręconymi za półdarmo amatorskimi reklamami lokalnych biznesów, jednak niezależnie od skali reklamowanego produktu, w każdym fragmencie tętni posttransformacyjny idealizm. Oto duch kapitalistycznej przedsiębiorczości zstąpił i odnowił oblicze rumuńskiej ziemi, obiecując chwałę imperium pod sztandarem wódki Imperial i ekspresowo postępującą prywatyzację, która każdego obywatela rychło zmieni w bogacza. Można się z tego kiczu śmiać i wytykać go palcami, z czasem jednak przestaje bawić, a zaczyna doprowadzać do ponurej realizacji – przez lata format być może się zmienił i ziarnistą taśmę zastąpiło gładziutkie HD, ale sprzedawane pozostaje wciąż to samo kłamstwo.
Jude i Ferencz-Flatz dzielą film na, jak nakazuje tytuł, osiem segmentów (oraz zgrabny epilog), z czego rozpoczynającym rozdziałem jest ten poświęcony historii Rumunii – począwszy od włączenia do cesarstwa rzymskiego, przez średniowiecze, po okres rewolucji. Rzymscy legioniści ochoczo reklamują słodkie napoje i wodę toaletową, mnisi doświadczają cudu kserokopiarek i wyrzucają swoje przestarzałe pióra, a jedyną rzeczą lepszą od uzyskanej po obaleniu Ceaușescu wolności słowa, jest wolność dzwonienia, do kogo tylko chcemy dzięki darmowym minutom w abonamencie telefonicznym. Montaż Cătălin Cristuțiu ustanawia w Ośmiu pocztówkach… odpowiedni rytm, czasem podsuwając tematyczne skojarzenia spajające dany zbiór poszatkowanych reklam w zrozumiałą całość, czasem pozostawiając powiązanie z motywem przewodnim danego segmentu w sferze domysłów.
Każdy następny rozdział – poświęcony kolejno pieniądzom, wynalazkom, elementowi magicznemu, życiu mężczyzny, poetyce reklamy, ludzkim zmysłom oraz zależnościom damsko-męskim – dokłada się do stworzenia pełniejszego przekroju ówczesnej Rumunii-idei sprzedawanej rodzinom siedzącym przed telewizorami. Nierzadko nagłe cięcie czy zestawienie dwóch przeczących sobie klipów nadaje komicznego efektu, równie często pozornie zabawna reklama osadzona w kontekście danego rozdziału zmienia się w tragiczną czy wzburzającą refleksję na temat świata kreowanego przez spółki, banki i korporacje.
Szybko można zauważyć w tym szaleństwie metodę. Powtarzające się reklamy zachęcające rumuńskich obywateli do wykupu akcji państwowych spółek, wyciągany na wierzch kompleks mniejszości wobec Niemców, wizja zachodniego luksusu spływająca na podnoszące się z kolan państwo – wszystko to wydaje się przede wszystkim pokazywać frustrację Jude z niezrealizowanym kapitalistycznym snem istniejącym wyłącznie w trzydziestosekundowych klipach. Osiem pocztówek… jest jednak również częściowym wyrazem miłości do reklamowej formy.
Formy zrywającej z założeniami rzeczywistości, w której detergent zawsze pozwoli osiągnąć perfekcyjną biel ubrań, w której piwo łączy pokolenia, w której każda kobieta ocieka seksapilem, a wygrana na loterii czeka tuż za rogiem. Jude wydaje się zakochany w reklamach w sposób, w jaki kochać można B-klasowe, hurtowo produkowane horrory czy romansidła z kiosku: w pełni świadomy ich przywar, jednocześnie nimi namiętnie oczarowany. Sam przecież przyłożył się do powstania części z nich – w trakcie swojej kariery wyreżyserował ponad 100 filmów reklamowych. W ten sposób Osiem pocztówek… zyskuje też nieco nostalgiczny wydźwięk. Jude wie, że ten świat pełen nadziei i możliwości nigdy nie istniał, ale jest coś pokrzepiającego w myśli o tym, że każdy z nas dał się na niego nabrać.
Osiem pocztówek do Utopii, jak chyba każdy film Jude, to seans słodko-gorzki: zabawny w ukazywaniu absurdu medialnej nierzeczywistości, jednocześnie będący epitafium dla wielkiej zmiany, która nigdy nie nadeszła. Gdy wieńczący film epilog zamiast kolejnego montażu szybkich ujęć buduje raczej niepokój co do narastającego zagrożenia klęski klimatycznej, wizja Jude i Ferencz-Flatza pozostawia widza z poczuciem nieprzyjemnej niepewności. Przekaz wdrukowany w każdą kolejne reklamę produktu, usługi czy biznesu zmienił się tylko pozornie: to wciąż jedynie wykalkulowane i wykreowane odbicie wszystkiego, czym chcemy być bądź czym wydaje się nam, że jesteśmy, paradoksalnie prawdziwe w swojej kuriozalności.
Osiem pocztówek z Utopii będziecie mieli możliwość zobaczyć już niedługo na festiwalu Nowe Horyzonty. Film znalazł się w sekcji Nocnego Szaleństwa, którą objęliśmy naszym patronatem. Na 25. Międzynarodowy Festiwal Filmowy BNP Paribas Nowe Horyzonty we Wrocławiu zapraszamy w dniach 17-27 lipca, zaś o tydzień dłużej, do 3 sierpnia, festiwal będzie można przeżywać w domowym zaciszu, dzięki edycji online. Pełny program wydarzenia znajdziecie tutaj.