Dyrektorka Diane Schwebe i pracownicy dużego, ale podupadającego muzeum w Nowym Jorku mają dobę, aby uratować je przed ostateczną katastrofą. Przez dwadzieścia cztery godziny towarzyszymy przeróżnym postaciom i obserwujemy ich wysiłki. Nad pracownikami wisi groźba wypłynięcia na powierzchnię wielu groźnych faktów, ale największy problem stanowią eksponaty. Niektóre z nich pochodzą od… nielegalnych przemytników. Książka otrzymana dzięki współpracy z Wydawnictwem Literackim.
W naszym rodzimym języku istnieje powiedzenie, że doba bywa za krótka. Ta książka stanowi idealne odzwierciedlenie tego określenia. Nigdy nie sądziłam, że w tak krótkim czasie można upchnąć aż tyle zwrotów akcji oraz dramatów. 49 postaci, 24 godziny pełne bałaganu i zamieszania. Ta książka wręcz przytłacza czytelnika liczbą wątków oraz postaci, przez co możemy poczuć się, jakbyśmy byli faktycznie wciągnięci w wir muzealnej intrygi.
Jedną z głównych postaci jest dyrektorka muzeum, Diane Schwebe. Jej życie nie pozwala, choć na chwilę złapać oddechu. Jest skazana na ciągłe podejmowanie decyzji oraz na balansowanie w kontaktach międzyludzkich. W ciągu opisanej doby możemy zobaczyć, jak bardzo życie tej kobiety zostało odmienione przez ciągły stres i wieczną presję czasu. Organizacja balu, próba naprawy życia małżeńskiego, ale też jej osobiste problemy towarzyszą nam na każdym kroku. Możemy wręcz sami poczuć, jak trudno jest zarządzać tak ogromnym przedsięwzięciem.
Cała książka jest wręcz przepełniona akcją. Jest tutaj tyle postaci, że na każdym kroku jesteśmy atakowani kolejnym ludzkim dramatem lub trudną decyzją. Sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ moje zamiłowanie do sztuki oraz muzeów mogło połączyć się z nutką dramatyzmu. Dodatkowo, książka była reklamowana jako powieść w nurcie Sukcesji, czy Białego Lotosu. Oba te seriale są bardzo bliskie mojemu sercu i w książce można odnaleźć pewne czynniki, które łączą te wszystkie produkcje.
Jednak za sukcesem obu seriali stoi przede wszystkim doskonała obsada i reżyseria. Niektóre filmowe sceny są trudne do oddania na papierze. Dlatego ta książka jest trudna w odbiorze. Trudno przez ponad pięćset stron przeżywać wiele emocji i zapamiętać wszystkie istotne postaci. Osobiście udało mi się zapamiętać może trzy imiona i starać się łączyć wydarzenia z poprzednich rozdziałów z obecnymi dramatami.
Przeczytaj także: „Czwartkowy Klub Zbrodni” – omówienie książki
Ta lektura wymaga zaangażowania i pełnego wczucia się w fabułę. Dlatego ciężko jest pochłonąć tę pozycję za jednym zamachem. Ja sama musiałam zrobić przerwę po pierwszych stu stronach, ponieważ mój umysł nie był w stanie nadążyć za fabułą. Książka ma ogromny potencjał i jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ma aż tak wielu fanów na całym świecie. Uważam, że ta historia powinna zostać zekranizowana, dzięki czemu odbiorca mógłby łatwiej rozpoznawać postaci oraz znaleźć swoich faworytów.
Przyjaciele muzeum stanowią mieszaninę wielu charakterów, problemów i jednostek. To historia wypełniona łzami, alkoholem i cierpieniem. Możemy wyczuć, jak wielki ból płynie od bohaterów tej opowieści. Jednak uważam, że ta książka nie potrafi się zatrzymać. To jak karuzela, która rozpędza się coraz bardziej, dodając kolejne postaci i dorzucając coraz to nowsze kłopoty. Kiedy w końcu fabuła zaczyna zwalniać i zbliżać się ku końcowi, to nie zostaje w niej zbyt wiele elementów.
Zakończenie nie przynosi czytelnikowi satysfakcji, żaden z wątków nie dostaje godnego zwieńczenia, przez co po lekturze zostajemy z wieloma pytaniami i zerowymi odpowiedziami. Rozumiem, że autorka chciała pozostawić nas w niepewności aż do ostatniej strony, jednak nie da się utrzymywać czyjejś uwagi bez końca. Osobiście czułam zarówno ulgę, że udało mi się w końcu dobrnąć do końca tego szalonego dnia, jak i niedosyt i zawód. Chciałabym wiedzieć, jakie losy czekają pracowników muzeum po tak traumatycznym dniu.
Heather McGowan pokazuje, że da się napisać ciekawą powieść i osadzić całą jej fabułę w ciągu jednej doby. Niestety, autorka zastosowała metodę „im więcej, tym lepiej”, która nie sprawdza się w przypadku tej historii. Bohaterowie na każdym kroku narażeni są na przeciwności losu, a w ich życiach brakuje chociażby grama optymizmu. Książka nie jest łatwa w odbiorze i wymaga sporego skupienia się na upływających wydarzeniach. Nie jest to dobra lektura, aby wypocząć po ciężkim dniu. Jest jednak w stanie przynieść wiele emocji, nie do końca pozytywnych. Można poczuć się, jak jeden z uczestników tego szalonego dnia w muzeum w Nowym Jorku.