Relacja z #Cannes2024: Dzień 10

Paweł Szruba24 maja 2024 10:36
Relacja z #Cannes2024: Dzień 10

Festiwal w Cannes dobiega powoli końca. Kto zgarnie Złotą Palmę? Kto wyjdzie zwycięsko z gali, a kto przegrany? Te pytania zaczynają nas już nurtować, choć przed nami jeszcze sporo filmów. Wczoraj zobaczyliśmy między innymi francuski film z konkursu, czyli Beating Hearts. Czy na finiszu znajdzie się jeszcze pretendent do nagrody głównej?

Beating Hearts, reż. Gilles Lellouche

Beating Hearts to gatunkowa, przestylizowana mieszanka, która banalną historię obudowuje wizualnymi szaleństwami. Uwielbiam pracę kamery i formalną pomysłowość twórców, szkoda, że nie idzie za nimi nic więcej. Finalnie pozostaje przyjemny, ale jednak przerost formy nad treścią.

Stanisław Sobczyk

Wspaniały gatunkowy mariaż. Mamy tu wszystko: od kina gangsterskiego przez coming-of-age, romans i dramat społeczny, a na teledyskowym quazi musicalu kończąc. Narracyjnie szczędzący słów i bardziej stawiający na audiowizualne doświadczenie. Kino intensywne, elektryzujące, niesamowicie świeże i kreatywne, jednym słowem MOJE, jak tylko się da. Pomimo prawie 3h metrażu seans trwa 5 min. Znakomita Adèle Exarchopoulos. Mistrzostwo stylu i operatorki. KOCHAM!

Paweł Szruba

Fantastycznie cukierkowy film. Do granicy bólu przerysowane kino gangsterskie połączone z romansem. Jest to trochę formalny bajzel, ale większość ciekawych pomysłów reżysera się tu udaje. Niestety lekki niesmak pozostawiło zakończenie, bo film wygląda, jakby miał ich co najmniej pięć. Lellouche mimo pięćdziesięciu lat na karku stworzył film, który śmiało można nazwać udanym kinem młodzieżowym. Nawet mimo faktu, że widzieliśmy wszystkie te pomysły narracyjne w kinie już setki razy.

Paweł Krajewski

All We Imagine As Light, reż. Payal Kapadia

Zupełnie nie moja wrażliwość i jakoś to ze mną nie rezonowało, ale na Nowych Horyzontach zrobi furorę, bo to trochę definicja filmu horyzontowego. Fajnie komentuje sytuację kobiet w Indiach, siostrzeństwo i swego rodzaju zmianę pokoleniową. Formalnie bardzo surowe mimo kilku fajnych pomysłów. Najbardziej czuła intymna i subtelna scena seksu, jaką widziałem od dawna. Nie moje kino, ale zrozumiem zachwyty.

Paweł Szruba

Powolny, monotonny i męczący film. Wydźwięk społeczny działa, ale sporo tematów, które film porusza, jest potraktowanych powierzchownie, a niektóre są wręcz urwane w połowie.

Paweł Krajewski

Przeczytaj też: Amerykański Kopciuszek – recenzja filmu „Anora”

Kadr z filmu "Anora"

Flow, reż. Gints Zilbalodis

Przepiękna podróż przez tajemniczy świat, w której nie uświadczymy ani minuty zbędnej ekspozycji. Ten film po prostu genialnie płynie tak długo, jak mu się w pełni oddamy, o co nietrudno przy takim poziomie kreatywności, pomyślunku i klimatu.

Łukasz Mikołajczyk

To Live, To Die, To Live Again, reż. Gaël Morel

O ile film miał coś ważnego do przekazania, tak interesująco zrobił to może przez 40 minut. Później zaczyna się strasznie dłużyć. Scenariusz nie pomaga, bo film jest dość średnio napisany. Relacje pomiędzy trójką głównych bohaterów są dobrze nakreślone, a ich dynamika jest interesująca. Jednak wszystko ponadto jest już po prostu sztucznym wydłużaniem całej historii.

Paweł Krajewski

Niki, reż. Céline Sallette

Fantastyczny, niekonwencjonalny film biograficzny o dość barwnej artystce. Formalnie imponuje, szczególnie zabawą formatem i kadrami. Razem z malarką przepracowujemy jej traumy i uczestniczymy w procesie tworzenia jej dzieł, ostatecznie ich jednak nie widząc. Widzimy tylko emocje towarzyszące twórcy i odbiorcom. Dzieła istnieją tylko jako ich odbicia w twarzach bohaterów.

Paweł Krajewski

The Count of Monte-Cristo, reż. Alexandre de La Patellière, Matthieu Delaporte

Film jest zaskakująco wciągający i dobrze zrealizowany. Mam pewien zgrzyt przez to, że do budowania napięcia i tempa w filmie twórcy prawie wcale nie korzystali z samej historii. Są one budowane głównie prostymi sztuczkami montażowymi i muzyką, która jest co prawda przyjemna, ale wydaje się niemal nie pasować do tego filmu, jest nieco sztuczna. Często wybiega na pierwszy plan, spychając sam obraz do tyłu. Tylko że przez fakt, że te elementy są w tym celu wykorzystane bardzo umiejętnie, to wcale nie czuć tego, że ten film trwa aż 3 godziny. Przez cały ten czas płynie się, zapominając o otaczającym widza świecie. Zapominamy o irytacji, zagłębiając się w dobrze budowaną narrację. Bo sam film oprócz tego, że jest dobrą (choć nie wybitną) adaptacją powieści Dumasa, to jest też niesamowicie przystępny. A chyba właśnie o to głównie chodziło przy tworzeniu tego wysokobudżetowego widowiska.

Paweł Krajewski

Zapraszamy również na nasze kolejne studio. Tym razem z naprawdę wyjątkowym gościem — Marcinem Pieńkowskim, dyrektorem festiwalu Nowe Horyzonty, który zdradził nieco kulisy swojej pracy na festiwalu w Cannes.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to