Relacja z #Cannes2024: Dzień 9

Paweł Szruba23 maja 2024 10:48
Relacja z #Cannes2024: Dzień 9

Dziewiąty dzień festiwalu to głównie zmęczenie, pragnienie snu i odpoczynku. Choć najgłośniejsze premiery festiwalu mamy za sobą, to jednak pozostaje przekonanie, że konkurs główny może nas jeszcze zaskoczyć. Wczoraj zobaczyliśmy m.in. Motel Destino. Czy na końcówce pojawi się jednogłośny faworyt do Złotej Palmy?

Motel Destino, reż. Karim Aïnouz

Fabularnie dość prosty, choć poprawnie poprowadzony trójkąt miłosny z elementami thrillera. Największą siłą Motelu Destino jest strona wizualna: stylowe, klimatyczne zdjęcia i fantastyczna zabawa kolorami. Choć scenariusz wielokrotnie wpada w mielizny, nie wykorzystując potencjału historii, całość ma swój urok — rzadko spotyka się kino tak bezczelnie ociekające seksem, łączące wątki romantyczne z kiczowatą erotyką.

Stanisław Sobczyk

Ślicznie nakręcone, neonowe, ale raczej puste i bez konkluzji. Druga połowa ma koszmarny spadek tempa i ciężko się ją ogląda, ale całościowo ta prosta historia została bardzo stylowo ograna.

Paweł Szruba

Motel Destino to dość poprawne, zmysłowe kino łączące w sobie elementy kina gangsterskiego i romansów. Jednak ani przez chwilę film nie potrafi wyjść z poziomu przeciętności. Ani pod względem fabuły, ani pod względem realizacji. Film skąpany jest w neonowych barwach, ale zawsze zostaje w strefie bezpiecznych decyzji.

Paweł Krajewski

Bardzo smutny przypadek kompletnie zmarnowanego potencjału. Pod kolorowymi obrazkami nie kryje się właściwie nic godnego uwagi, pomimo początkowego teasowania, że jakiś pomysł na to wszystko był. Przykro, tym bardziej że dynamika między postaciami wypada bardzo naturalnie.

Łukasz Mikołajczyk

I, The Executioner, reż. Ryoo Seung-wan

Nieźle napisana, angażująca intryga, świetne role aktorskie oraz wyśmienite, soczyste i pięknie wyreżyserowane sceny akcji. IMAX oddaje! Fajna rozrywka i dobre kino policyjne.

Paweł Szruba

Solidna dawka dobrze wyreżyserowanej akcji i całkiem zabawnej komedii. Świetnie wypada dynamika między bohaterami, chociaż drugi plan pozostaje bardzo w tle. Dodatkowo, wątki drugorzędne troszkę gubią się w całości.

Łukasz Mikołajczyk

Grand Tour, reż. Miguel Gomes

Antyteza kina, które do mnie trafia — mogę doceniać niektóre aspekty, ale nie zmieni to faktu, że seans był dla mnie męczarnią. Irytuje mnie pretensjonalna narracja i chaotyczne rzucanie kolejnymi stylistycznymi pomysłami, które nie składają się w całość. Grand Tour jest najlepsze po prostu jako portret Azji i szkoda, że między te śliczne obrazy Miguel Gomes postanowił wrzucić też skrajnie nieangażującą fabułę.

Stanisław Sobczyk

Całkowicie mnie odrzuciła forma, jaką wybrał dla tego filmu Gomes. Film wygląda tak, jakby reżyser bawił się nią niczym dziecko odrzucające zabawkę po kilku minutach, by sięgnąć po nową.

Paweł Krajewski

September Says, reż. Ariane Labed

Znakomicie napisana i poprowadzona historia z ciekawym twistem. Wizualnie w duchu wczesnego Lanthimosa, zresztą nic w tym dziwnego, bo reżyserka to jego żona!

Paweł Szruba

Zdjęcia super, kreacje sióstr świetne, ale coś mi tu nie kliknęło do końca. Może być to kwestia tego, że finalny twist przewidziałem w 30 minucie i oglądałem film od początku z perspektywą „pewnie na to patrzę”.

Łukasz Mikołajczyk

Gazer, reż. Ryan J. Sloan

Dość ciekawy, ale niesamowicie wciągający projekt, który jednak dla mnie stoi w lekkim rozkroku, czym tak naprawdę chce być. Większość filmu to bowiem psychologiczny thriller, któremu blisko do Memento Christophera Nolana (choć jak sam reżyser przyznał, to akurat nie na nim był wzorowany). Ponadto są w tym filmie sceny flashbacków, które wyglądają niczym koszmary wyjęte z filmów Lyncha. Niestety, moim zdaniem próbując je tworzyć, przesadzono z nadmierną symboliką, przez co wyraźnie odstają od reszty filmu. Mimo wszystko film ogląda się bardzo dobrze, wręcz płynie razem z Frankie przez całą historię. Dyschronometria głównej bohaterki nie jest jedynie gimmickiem. Jest wykorzystywana w filmie w ciekawy sposób, w pewnych miejscach kreatywnie zwiększając tempo pomiędzy scenami.

Paweł Krajewski

Slap the Monster on Page One, reż. Marco Bellocchio (1972)

Bardzo ciekawie ograny proceduralny thriller, który trzyma w napięciu przez cały film mimo dość prostej historii. Świetnie pokazuje kulisy działania prasy i dziennikarzy, którzy odwrócili się od swoich ideałów. Przerażająco aktualne pokazanie tego, że czwarta władza często, zamiast przekazywać ludziom informacje, kreuje fałszywą rzeczywistość wokół nas.

Paweł Krajewski

My Sunshine, reż. Hiroshi Okuyama

O takie kino azjatyckie nic nie robiłem. Kocham, jak japońscy twórcy potrafią przedstawiać proste historie w tak wyciszony, naturalny, wzruszający sposób. Dodatkowo bardzo ładne zdjęcia i świetna chemia między aktorami.

Łukasz Mikołajczyk

Marcello Mio, reż. Christophe Honoré

Momentami ładny, lecz pusty hołd dla Marcello Mastroianniego i nieznośnie ograny autotematyzm. Marcello Mio nie sprawdza się ani jako komedia, bo nie ma wyrazistego humoru, ani dramat, bo opowieść o rodzicielskiej presji nie dostaje żadnej puenty. Twórcom wydawało się, że mają w garści wyjątkowo błyskotliwy pomysł, tymczasem nie dość, że już sam w sobie okazał się on niezbyt interesujący, to jeszcze film kompletnie nie wiedział, w którą stronę chce go rozwijać.

Stanisław Sobczyk

Wczoraj na naszym kanale pojawiły się również kolejne materiały wideo. Jeden z nich to studio z Marcinem Prymasem, a drugi to czwarty vlog z festiwalu. Zapraszamy do obejrzenia!

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to