Relacja z Octopus Film Festival 2025

Łukasz Mikołajczyk08 września 2025 19:36
Relacja z Octopus Film Festival 2025

Po co pisać relacje z festiwali filmowych? Powodów może być wiele. Być może chcemy polecić wydarzenie, które uznajemy za niewystarczająco znane w kręgach kinofilskich. Czujemy potrzebę przekazania organizatorom feedbacku, który w naszym odczuciu uczyni kolejną edycję lepszą, albo wręcz przeciwnie – wydarzenie zniechęciło nas do siebie do tego stopnia, że musimy sprawę nagłośnić. Jak jednak podejść do imprezy, na którą karnety wyprzedają się, niezmiennie od jej pierwszej edycji, w ciągu jednego dnia, a problemy organizacyjne są spowodowane ewidentnym przerostem popularności nad wielkością ekipy organizacyjnej i na tym etapie stanowią bardziej część jej charakteru niż realny problem, któremu należy zaradzić?

Z tych właśnie powodów od lat odwiedzany przeze mnie Octopus Film Festival w dwóch ostatnich latach nie otrzymywał na Immersji pełnoprawnych tekstów relacyjnych, ograniczając moją działalność na początku sierpnia do bieżących wrażeń na social mediach oraz przeprowadzania wywiadów z gośćmi (w tym roku były to duet reżyserski odpowiedzialny za Błysk diamentu śmierci oraz Hanna Wereszczyńska, z którą rozmawiałem na temat twórczości Satoshiego Kona; oba te materiały wkrótce ukażą się na naszym kanale w serwisie YouTube). Organizatorzy natomiast zaskoczyli nas wszystkich wiadomością, że już w przyszły piątek, 12 września, ruszy miniatura tegorocznej edycji, organizowana we wrocławskim kinie Nowe Horyzonty, a więc potencjalnie trafiająca do zupełnie nowej publiki, której jeszcze nie urzekły gatunkowe macki ośmiornicy. Co za tym idzie, pojawił się pretekst, aby zapoznać was z tym, ile dobroci kryje się co roku w przestrzeni starej gdańskiej stoczni i okolicznych sal kinowych. W nadziei, że dacie im szansę w nieco zmniejszonej skali.

Zacznijmy może od tytułów pozostawionych nad morzem przy okazji sierpniowego wydarzenia. Na wrocławskiej edycji nie uświadczymy gatunkowych shortów, które w tym roku prezentowały poziom jeszcze wyższy niż w latach ubiegłych, a z których selekcjonerem miałem okazję porozmawiać wcześniej w ciągu roku:

Nie odbędzie się również żaden z pokazów specjalnych, które od lat stanowią wizytówkę imprezy, oferując nieoczywiste połączenia ponadczasowych produkcji z miejskimi przestrzeniami absolutnie niekojarzącymi się z projekcjami, jak niezapomniane The Witch w środku lasu czy Blade Runner przed elektrociepłownią. Wrocławianie nie uświadczą też pokazu ukrytego, który co roku wyprzedaje się najszybciej ze wszystkich biletów, obiecując widzom niespodziankę, która na długo pozostanie im w pamięci (w tym roku okazał się to pokaz Casino Royale w przygotowanym przez organizatorów kasynie).

Zabraknie również reprezentacji znakomitych retrospektyw, które w tym roku uświetniły pierwszy tydzień sierpnia. Wyjątkiem pozostanie Błysk diamentu śmierci, stanowiący tu w większej mierze element konkursu głównego, o którym więcej napiszę w dalszej części. Największą pasję organizatorów w tym temacie zawsze stanowili twórcy włoscy, tacy jak Sergio Martino, Lamberto Bava czy też Enzo G. Castellari, więc naturalnie nie mogli oprzeć się pokusie zaproszenia duetu Hélène Cattet do spółki z Bruno Forzanim, który pomimo tworzenia w warunkach francusko-belgijskich, charakterystykę włoskiego kina gatunkowego wydaje się mieć we krwi. Ich wybitnie przewrotne, rozplanowane co do sekundy produkcje, reprezentują najlepsze, co współczesne kino środka (mieszające arthouse z gatunkami) ma widzom do zaoferowania. Innym laureatem atramentowej macki, czyli nagrody za całokształt twórczości, przyznawanej przez festiwal zapraszanym filmowcom, został Brian Trenchard-Smith, bohater kolejnej z retrospektyw. Mało żyjących person kina może pochwalić się takim uznaniem, szacunkiem i dorobkiem w ramach twórczości gatunkowej, co ten australijski lekkoduch. Na spotkaniach z widzami udowodnił, że wiek to tylko liczba, a ozploitation, australijskie kino eksploatacji, ma współczesnym widzom wiele do zaoferowania. Ostatnim twórcą, któremu mieliśmy okazję przyjrzeć się szerzej w ramach oferowanych pokazów, został niestety nieobecny już na tym świecie Satoshi Kon. Japoński reżyser anime pomimo stworzenia jedynie 4 filmów w swojej karierze, odcisnął swoje piętno na japońskim rynku filmowym do tego stopnia, że brak pokazów Perfect Blue, Ojców chrzestnych z Tokio czy chociażby Papriki we Wrocławiu boli chyba najbardziej z całej stawki. Wspominam o tych brakujących elementach w nadziei, że jeśli tylko publika dopisze, to w przyszłym roku mieszkańcy Wrocławia będą mogli doświadczyć jeszcze więcej propozycji z tego wspaniałego festiwalu.

Co więc czeka wrocławską publikę w dniach 12-18 września?

Po pierwsze, po jednym reprezentancie sekcji, które wzbogacają program od relatywnie niedawna, a więc odrestaurowanej klasyki w 4K. Po drugie, “Midnight Movies”, w ramach których pokazywane są produkcje jeszcze bardziej niepokorne niż w konkursie głównym.

Jako klasyka wybrano Suspirię. Chyba trudno o bardziej ikoniczny tytuł z lat 70., który do tego stopnia uosabia gatunkowe tendencje tego okresu we Włoszech. Dario Argento zabiera widza w hipnotyczną podróż do Niemiec, w których wszyscy, łącznie z główną bohaterką amerykańskiego pochodzenia, mówią po włosku, drzwi sięgają do twarzy dorosłych kobiet, a stylistyka i klimat biorą górę nad wszelką logiką. Jeśli jeszcze nie widzieliście, to pozycja obowiązkowa, a jeśli macie ten tytuł już odhaczony, to gwarantuję, że w tej jakości robi jeszcze większe wrażenie.

Z Midnightów natomiast zdecydowano się na pierwszy film, który zaprezentowano w ramach cyklu jeszcze w roku 2021, czyli na 4. edycji wydarzenia, a który od tamtego czasu żyje w moich wspomnieniach absolutnie rent free. Historia Tam, gdzie słońce nie dochodzi wydaje się przypominać typowy film noir o mrocznym detektywie, nękanym przez wewnętrzne demony, który musi stawić im czoła, aby rozwiązać zagadkę, którą los rzucił mu pod nogi. Z tym, że ta oscyluje wokół serii zaginięć, powodowanych przez mężczyznę, który wciąga swoje ofiary… tyłkiem. Brzmi niepoważnie? I takie jest dla widza, ale nie dla bohaterów, którzy całą sytuację traktują śmiertelnie poważnie. Właśnie to, jak kurczowo reżyser trzyma się ram gatunkowych pełnokrwistego thrillera, nadaje obrazowi wartości, którą ze świecą szukać w typowych komediach. Idźcie i, zgodnie z taglinem, “dajcie się wciągnąć”.

fot. Tam, gdzie słońce nie dochodzi, reż. Tyler Cornack
fot. Tam, gdzie słońce nie dochodzi, reż. Tyler Cornack, 2019

Następny tytuł to twór człowieka, który nie potrzebuje większego wprowadzenia, o ile gustujecie w klasach od B do Z – Charlesa Banda. Charles i jego wytwórnia, Full Moon Features, nawiązała po zeszłorocznej retrospektywie reżysera współpracę z ekipą Octopusa, której pierwszym owocem była zeszłoroczna dystrybucja Pierniczka okrutniczka, i która w tym roku została rozwinięta o jego sequel z podtytułem Mąka Pańska (zgodnie z zapowiedziami Grzegorza Fortuny i Krystiana Kujdy, on również otrzyma pokazy pod koniec roku). Cieszył również pokaz niesamowicie zagubionego w czasie The Primevals, będącego rzadkim przykładem filmów, których już się nie robi, a więc klasycznej przygodówki z efektami poklatkowymi. Z kolei okazywane również w NH Złe ziółko, czyli komedia grozy o opętanym bongu, nawiedzającym grupę stonerów, to coś, o czym wiecie, że przypadnie wam do gustu od razu po przeczytaniu powyższego stwierdzenia. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jest jeszcze dziwniej niż moglibyście się spodziewać.

A teraz pora na dwa pokazy, które dla wielu stałych bywalców okazały się jedną z głównych atrakcji gdańskiego festiwalu, czyli VHS HELL LIVE. Filmy prezentowane w tej formule na pierwszy rzut oka mogą wydawać się kolejnym cyklem kina tak złego, że aż dobrego, ale mają jedną unikatową cechę – improwizowaną na żywo ścieżkę lektorską. A zatem nie tylko idziecie oglądać film, ale niejako uczestniczyć również w swoistym standupie, wymyślanym na bieżąco przez osobę lektorską. Jak można się domyślić, nie sposób przewidzieć, w jaką stronę powędruje dany pokaz, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że projekcje niezmiennie trzymają wysoki poziom abstrakcyjnej rozrywki, którą ciężko porównać do czegokolwiek innego. Niezależnie więc, czy sięgniecie po Deadly Avengera albo Amerykańskiego Łowcę, czyli dwa klasyki niskobudżetowego kina akcji, prawdopodobnie uśmiejecie się w najlepsze.

fot. Amerykański łowca, reż. Danny Cannon, 1993
fot. Amerykański łowca, reż. Danny Cannon, 1993

Na koniec pozostaje nam konkurs główny. Składający się zazwyczaj z 13 produkcji, od 6. edycji trzyma zadziwiająco dobry poziom, oferując widzom balans między klasycznymi formalnie reprezentantami poszczególnych gatunków a bardziej arthouse’owymi wariacjami na ich temat. W zeszłych latach można w nim było odnaleźć takie cuda, jak Kręgosłup nocy, Relikt, Deadstream czy też moje ukochane Setki bobrów. Niezależnie od tego, w jakich odmętach kina gatunkowego operujecie, prawdopodobnie znajdziecie w pełnej stawce coś dla siebie, a jej miniaturze udaje się zachować charakter tego przeglądu, nawet jeśli nie składa się ona z moich ulubionych produkcji.

Zwierzę w reżyserii Emmy Benestan i Alpha autorstwa Julii Ducournau pozwolę sobie omówić wspólnie, bo w obu przypadkach mamy do czynienia z francuskojęzycznymi obrazami w reżyserii kobiet, które korzystają z elementów kina gatunkowego do opowiedzenia głęboko personalnych, ale równocześnie uniwersalnych historii, z wrażliwością emocjonalną, do której przyzwyczaiło nas europejskie kino artystyczne. Są to również dwa filmy, w których dla mnie zabrakło nieco pazura i pozostawiły mnie z pewnym niedosytem, ale też które definitywnie znajdą swoją grupę odbiorców i tym samym zasługują na danie im szansy.

Nad wybitnością Błysku diamentu śmierci miałem już okazję się pozachwycać podczas tegorocznych Nowych Horyzontów, na których uświetnił sekcję Nocnego Szaleństwa. To niesamowicie opowiedziana historia o nostalgii, starzeniu się, relacji nas samych z medium filmu oraz granicach naszego pojmowania rzeczywistości, przemycona pod płaszczykiem kina szpiegowskiego, inspirowanego włoskimi produkcjami z lat 70. To dopieszczona wizualnie do perfekcji i każąca widzowi pozostać skupionym od pierwszego po ostatni kadr jazda bez trzymanki, która pokazuje, jak wielki potencjał wciąż drzemie w przyglądaniu się utartym schematom.

Kadr z filmu "Błysk diamentu śmierci"
fot. Błysk diamentu śmierci, reż. Hélène Cattet i Bruno Forzani, dys. Velvet Spoon

Mimo prezentowania horrorów, science fiction, fantasy i thrillerów wszelkiej maści, ze względu na przyznawanie nagrody poprzez głosowanie publiczności, Octopusa zazwyczaj wygrywają jednak komedie. Tak też stało się w tym roku, w którym widownia dużą przewagą zdecydowała się nagrodzić Lesbijską księżniczkę z kosmosu, queerową animację z Australii, opowiadającą losy tytułowej Sairy, która rusza na misję ratunkową, aby uwolnić swoją byłą dziewczynę przed grupą heteroseksualnych, białych kosmitów. Bardzo internetowy, tumblrowo-redditowy humor, oscylujący w okolicach Pory na przygodę, to jak się okazuje przepis na kradzież serc szerokiej publiczności. Nawet jeśli ten do was do końca nie trafi, to gwarantuję, że wyjdziecie z sali z dużą ilością ciepła w sercu.

Dla ciekawych, tak prezentuje się mój pełny ranking tegorocznego konkursu:

  1. Błysk diamentu śmierci
  2. Niedoręczony list
  3. Together
  4. Good Boy
  5. Lesbijska księżniczka z kosmosu
  6. Słodycz
  7. Królowe dragu i zombie
  8. Alpha
  9. Zwierzę
  10. Opowieść rybaka
  11. Ogar Boga
  12. Dom starców
  13. Zza grobu

Jeśli więc kochacie kino gatunkowe tak jak ja i nie mieliście przyjemności odwiedzić gdańskiej stoczni na początku sierpnia, to teraz macie najlepszą okazję, by przekonać się, co tracicie. Być może duże zainteresowanie miniaturą spowoduje, że w przyszłym roku wrocławianie otrzymają jeszcze większy kawałek programu Octopusa lub zobaczymy jakąś inną, jeszcze bliższą formę współpracy. To wszystko pozostaje jednak w sferze gdybań, ale pewnym jest fakt, że warto odwiedzić przestrzeń Nowych Horyzontów w najbliższych dniach i dać Ośmiornicy szansę.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to