How Deep Is Your Love? – recenzja filmu „Rodzaje życzliwości”

Stanisław Sobczyk22 maja 2024 14:10
How Deep Is Your Love? – recenzja filmu „Rodzaje życzliwości”

Yorgos Lanthimos ma obecnie najlepszy okres w całej swojej karierze. Z dziwnego, greckiego reżysera kręcącego niezależne filmy, zmienił się w jednego z czołowych twórców kina artystycznego w Hollywood. Regularnie występują u niego najbardziej rozpoznawalni, amerykańcy aktorzy, a za jego filmami stoją wielkie wytwórnie. Ponadto ostatni, a zarazem najambitniejszy projekt twórcy, Biedne istoty, to chyba największy sukces w jego życiu. Film został okrzyknięty jednym z najlepszych w zeszłym roku, przy tym zgarniając weneckiego Złotego Lwa i aż cztery Oscary. Chociaż ten tryumf miał miejsce niecałe pół roku temu, na premierę czekało już kolejne dzieło Lanthimosa, czyli zapowiadane od dawna Rodzaje życzliwości. Projekt nosił wcześniej tajemniczy tytuł And i miał mieć formę trzech luźno powiązanych ze sobą nowel. Teraz zadebiutował w Cannes i okazał się dla twórcy powrotem do korzeni.

Fabuła filmu to trzy niezależne historie, w których ci sami aktorzy wcielają się w różnych bohaterów. Pierwsza nowela opowiada o mężczyźnie oddającym kontrolę nad swoim życiem swojemu szefowi; druga o policjancie, którego żona zaginęła; trzecia o tajemniczej sekcie poszukującej kobiety z niezwykłymi zdolnościami.

Za scenariusz do Rodzajów życzliwości –  poza samym Lanthimosem – odpowiada Efthymis Filippou, scenarzysta, który pracował z reżyserem od samego początku jego kariery, pisząc nawet jego wczesne, greckie filmy. Twórcy rozeszli się na jakiś czas przy okazji Zabicia świętego jelenia, czyli zaraz przed dwoma największymi sukcesami autora Biednych istot. Teraz Fillipou wraca do pracy z Lanthimosem i jego styl w historii jest wyraźnie wyczuwalny. Rodzaje życzliwości konwencją i klimatem najbardziej przypominają właśnie wcześniejsze filmy reżysera. Zaskakujące czarne komedie, które ten kręcił jeszcze w Grecji, a których najlepszym reprezentantem jest Kieł, po którym Lanthimos przeniósł się do USA.

fot. Rodzaje Życzliwości, reż. Yorgos Lanthimos, dys. Disney - recenzja
fot. Rodzaje Życzliwości, reż. Yorgos Lanthimos, dys. Disney

Prawda jest taka, że Lanthimos jest już na tym etapie, że nic nikomu nie musi udowadniać. Faworyta i Biedne istoty odniosły wielki sukces i chyba dobitnie udowodniły, że jest on w tym momencie w reżyserskiej pierwszej lidze w Hollywood. A, jako że nie ciąży na nim żadna presja, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pomiędzy ambitne, oscarowe projekty, wrzucić coś luźniejszego, co może być dla twórcy powrotem do korzeni. W Rodzajach życzliwości nie uświadczymy żadnych rewolucyjnych rozwiązań czy wielkich manifestów. To nie film skrojony pod nagrody czy festiwale. To raczej zabawa kinem w mniej zobowiązującej formie. Produkcja, która spodoba się wszystkim tym, którzy lubią charakterystyczny dla Lanthimosa czarny humor.

Rodzaje życzliwości to najdłuższy film Greka, trwający prawie trzy godziny. Mimo to nudy nie czułem ani przez moment, w czym zasługa głównie podziału na trzy segmenty i kreatywnej zabawy narracją. Lanthimos potrafi prowadzić historię powoli, lecz nadal trzymać w napięciu, raz na jakiś czas wprowadzając zaskakujący zwrot akcji. Cały jego film to w pewnym sensie gra z oczekiwaniami widza i próba zmylenia go. To w pewnym stopniu łamigłówka, nad którą myśli się jeszcze długo po seansie, obierając ją z kolejnych warstw i rozszyfrowując kody.

Wszystkie nowele dotyczą podobnej tematyki, ale w każdej jest ona ogrywana w trochę inny sposób. Reżyser we wszystkich segmentach opowiada o ludzkiej potrzebie przynależności i miłości. Pokazuje, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, by być kochanymi i spełniać wymagania, jakie nakłada na nas społeczeństwo. W pierwszej historii reżyser naśmiewa się z korporacyjnej kultury, w której przyszło nam żyć, sprowadzając posłuszeństwo wobec pracodawcy do absurdu. W drugiej zadaje nam pytania o znaczenie posłuszeństwa w miłości. Zaś trzecia to obraz sekty i uzależnienia od niej, nawet kosztem rodziny. Każda nowela to pytanie o to, jak głęboka jest miłość i jak dużo jesteś w stanie dla niej poświęcić. Czasem będzie to miłość do drugiej osoby, czasem do wspólnoty czy samej społecznej pozycji. Zresztą ci, którzy znają wcześniejszą twórczość Lanthimosa, będą już dobrze zaznajomieni z tematem społecznych relacji, bo był już wielokrotnie eksplorowany, szczególnie w Lobsterze, pierwszym amerykańskim filmie twórcy.

Tak jak już wspomniałem, Rodzaje życzliwości to przede wszystkim zabawa kinem. Bardzo pomysłowa komedia pełna dobrego humoru i zaskakujących, narracyjnych rozwiązań. Lanthimos jest rewelacyjny w igraniu z oczekiwaniami widzów. Myli tropy, szokuje, w niespodziewanych momentach skręca w horrorową stronę. Cały jego film to dziwna mieszanka makabry, żartów i erotyzmu, tak wyraźnie obecnego w ostatnich produkcjach Greka. Jeśli kogoś bawił już Kieł czy Biedne istoty, z pewnością będzie bawił się świetnie na Rodzajach życzliwości. Cały film to też zresztą zagadka dla widzów. Każda z nowel zbudowana jest tak, by najpierw mylić i dezorientować, a dopiero z czasem powoli odkrywać karty i niespodziewanie łączyć niepasujące do siebie elementy. A niektóre z ukrytych twistów widzowie będą odkrywać jeszcze długo po zakończeniu seansu. Polecam zresztą podczas oglądania filmu zwrócić uwagę na imiona i nazwiska postaci, bo często nie są przypadkowe.

fot. Rodzaje Życzliwości, reż. Yorgos Lanthimos, dys. Disney - recenzja
fot. Rodzaje Życzliwości, reż. Yorgos Lanthimos, dys. Disney

Rodzaje życzliwości to nie tylko świetna zabawa dla reżysera, ale i aktorów. Obsada filmu jest niesamowita, zaryzykuję stwierdzenie, że jeszcze lepsza niż ta, którą mogliśmy oglądać w Biednych istotach. Ponadto każdy z aktorów wciela się w aż trzy role – inną w każdej z noweli. Najwięcej czasu na ekranie dostał Jesse Plemons, którego miło zobaczyć wreszcie na pierwszym planie. W pierwszej historii wypadł świetnie jako pogubiony pracownik korpo potrzebujący w życiu kogoś, kto będzie go kontrolował. W drugiej jest już popadającym w paranoję policjantem, który powoli traci nad sobą panowanie. Jedynie w trzecim segmencie schodzi na nieco dalszy plan i zostaje przyćmiony przez innych aktorów. Emma Stone już od jakiegoś czasu jest muzą Lanthimosa. W końcu to dzięki niemu zdobyła drugiego Oscara i sama mówi, że do żadnego innego reżysera nie ma takiego zaufania. Bardzo cieszy mnie, że role, w które Stone wciela się w Rodzajach życzliwości, są kompletnie inne niż te, w których mogliśmy ją oglądać w Faworycie i Biednych istotach. Najciekawszy jest chyba jej występ w drugim segmencie: zabawny, dziwny i odpowiednio niepokojący. Jest też bardzo dobra w trzecim, którego jest protagonistką.

Willem Dafoe jak zwykle kradnie show zawsze, kiedy pojawia się na ekranie. W Rodzajach życzliwości aktor wciela się w role bohaterów tajemniczych, dzierżących władzę. Jest kontrolującym szefem korporacji i przywódcą sekty, który, choć nie apodyktyczny, budzi u wszystkich respekt. Miejmy nadzieję, że ta współpraca nie skończy się na tej produkcji, bo w ostatnim czasie to właśnie u Lanthimosa Dafoe odgrywa swoje najbardziej odjechane role. W obsadzie jest też kilka bardziej drugoplanowych, ale nadal udanych kreacji. Margaret Qualley sprawdza się we wszystkim trzech rolach i chciałbym ją kiedyś zobaczyć u Lanthimosa na pierwszym planie. Nieźle radzi sobie też Hong Chau, która pokazała, że jej emploi nie ogranicza się tylko do jednoznacznych ról pokroju tej z Wieloryba, za którą dostała nominację do Oscara. Dobrze wypadli także Joe Alwyn i Mamoudou Athie, których role są solidne, ale na pewno nie porywające. Drobny zawód może czekać wszystkich fanów Hunter Schafer. Choć aktorka naturalnie nie wypada źle, w filmie ma tylko jedną scenę.

Wizualnie Rodzaje życzliwości to na pewno nie taki odlot jak Faworyta czy Biedne istoty. Nie ma tu już tyle szaleństw, historyczno-fantastycznych stylizacji czy uwielbianych przez twórcę ujęć z fisheye’a. Pod żadnym pozorem nie oznacza to jednak, że film jest nakręcony źle. To dalej bardzo dobra robota na wysokim poziomie ze świetnym montażem i stylowymi, czarno-białymi scenami. Przy okazji Kinds of Kindness jest też naszpikowane piosenkami wykorzystanymi w interesujący sposób. Jednym z najciekawszych tego typu zabiegów jest śpiewane przez Margaret Qualley How Deep Is Your Love, które wieńczy pierwszą nowelę.

Rodzaje życzliwości to miła odmiana po najambitniejszych filmach Yorgosa Lanthimosa. To nie obraz, który przyniesie twórcy oscarowe nominacje czy Złotą Palmę, ale świetna rozrywka i powrót do greckich korzeni. To pomysłowa czarna komedia, pełna twistów, narracyjnych zabaw i dobrze ogranej makabry. Niektórzy twórcy po odniesieniu sukcesu starają się ciągle podnosić sobie poprzeczkę, by tylko nigdy nie wypaść z obiegu nagrodowego. Bardzo dobrze, że Lanthimos tego nie robi. On wie, że nikomu nic nie musi już udowadniać. Rodzaje życzliwości to jego luźna zabawa kinem, która wcale nie odstaje poziomem od zeszłorocznych Biednych istot.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to