Nasz nowy dom – recenzja filmu „Sentimental Value”

Filip Mańka30 maja 2025 18:20
Nasz nowy dom – recenzja filmu „Sentimental Value”

Charli XCX miesiąc temu na Coachelli zapowiedziała lato m.in. Ariego Astera czy Joachima Triera. Publiczność na festiwalu musiała się podrapać po głowie, zadając sobie pytanie: „kim do cholery jest Joachim Trier?”, lecz już niedługo może to się drastycznie zmienić. Norweski reżyser po trzech latach powrócił do Cannes z nowym filmem – Sentimental Value, który momentalnie zagrabił sobie serca canneńskiej publiczności, opuszczając ostatecznie Lazurowe Wybrzeże z nagrodą Grand Prix. Czy zgodnie z przepowiednią piosenkarki (w jednym przypadku co prawda już nietrafioną) czeka nas lato i tym samym rok norweskiego reżysera?

Renate Reinsve, która rozkochała w sobie filmowy świat w 2022 w Najgorszym człowieku na świecie, ponownie połączyła siły z Joachimem Trierem. Tym razem w rodzinnym dramacie, który rozdrapuje rany przeszłości w momencie, gdy w życiu utalentowanej scenicznej aktorki, Nory, po latach nieobecności pojawia się jej ojciec. Gustav, grany przez jak zawsze znakomitego Stellana Skarsgårda, powraca do córek w momencie śmierci ich od dawna chorej matki. Prawdziwy powód wizyty pozostaje jednak zgoła inny. To uznany dokumentalista, który zdecydował się na powrót do kina fabularnego z motywacją, aby odpowiedzieć historię zaczerpniętą ze swojego życia. Według jego życzenia, główną rolę miałaby zagrać Nora, która ma jednak nieco inne zdanie na ten temat.

Trier rozpoczyna swój film od magicznego, niemal baśniowego wprowadzenia widza w czarny, drewniany wiktoriański dom stojący pośrodku skromnego osiedla. Dom skrywający w sobie historię rodziny, rozciągającą się na parę pokoleń. Po dziś dzień echa dziecięcych śmiechów, czułych rodzinnych momentów odbijają się od porozrzucanych po środku domu przedmiotów. Fotel, kominek czy wazon — pogłos minionych czasów powoli cichnie. Jak większość historii i ta skrywa w sobie sporo mroku oraz bólu, który odznaczył się na domu wielkim pęknięciem ciągnącym się od piwnicy aż po wyższe piętra. Norweski reżyser postanawia zatem zajrzeć w głąb tej szczeliny i przyjrzeć się od środka rodzinnej skazie, która od dekad pozostaje nienaprawiona. Ponowna wizyta ojca Nory i Agnes rozdrapuje na nowo tę szczelinę, lecz w tym przypadku nie wystarczy tylko masa gipsowa oraz szpachelka, aby ją załatać.

fot. Sentimental Value, reż. Joachim Trier, dys. M2 Films / Renate Reinsve i Stellan Skarsgard
fot. Sentimental Value, reż. Joachim Trier, dys. M2 Films

W charakterystycznym dla siebie stylu Trier eksperymentuje z narracją, rozbijając jej linearność na rzecz segmentowych opowieści oddzielanych wyraźnymi cięciami do czarnego ekranu. Sentimental Value nie spogląda przez dziurkę od klucza jedynie na teraźniejszość – zaglądamy również przez inne drzwi, na inne momenty czasu zapisane w białych ścianach domu. Cofamy się o parę dekad wstecz, do samych początków domu czy wspomnień z nazistowskiej okupacji, która odcisnęła na rodzinie Borg wyrazistą ranę. Kamera z ręki czy strużki światła padające przez okno dodają rzeczywistości Triera sporo eteryczności, poetyckości, która niekiedy potrafi zostać w dosadny sposób przełamana. Norweski reżyser z elegancją dyryguje formą korzystając, przy tym z ulubionych przez siebie zabiegów, takich jak narracja z offu, która, pojawiając się co jakiś czas, zamyka opowieść w specyficzną próżnię czasową. Ta eseistyczna forma wzmacnia przekaz i formułuje perspektywę głównych bohaterów, próbujących zrekonstruować na nowo rzeczywistość pozostawioną w bezładzie owych migawek. 

Stellan Skarsgård to być może najlepszy aktor na świecie. A na pewno osoba, która zasługuje na takie traktowanie. Aktorom takiego statusu łatwo zarzucić marnotrawstwo talentu na rzecz występów w samych komercyjnych projektach, gdzie czasem ciężko rozwinąć skrzydła. Nie tyczy się to głowy rodziny Skarsgårdów, która raptem chwilę temu ponownie błyszczała w jednym z najlepszych seriali ostatnich lat, czyli Andorze oraz dryfowała w potężnej charakteryzacji jako Baron Harkonnen w Diunie Denisa Villeneuve’a. Szwedzki aktor zachwyca od pierwszych chwil jako wrażliwy, lecz nieco bucowaty oraz egoistyczny Gustav Borg. Skrywa w swoich błękitnych oczach sporo melancholii, którą można dopisać obok słowa „czułe” jako jeden z synonimów określających ten film. To elegancka i dojrzała rola trzymająca postać w ryzach — nadająca bohaterowi mnóstwo naturalności, nie sprowadzając głównego konfliktu do parteru, a nieustannie dokładająca kolejne pokłady emocji do budowanej przez Triera dramaturgii. Nigdy nie wybucha ani nie wpada w skrajność. Przemyca jednocześnie sporo ciepła — tu głównie w relacji z postacią Elle Fanning, Rachel Kemp, hollywoodzką aktorką, która zauroczyła Borga i zdecydowała się zagrać główną rolę w jego filmie. 

fot. Sentimental Value, reż. Joachim Trier, dys. M2 Films / Stellan Skarsgard i Elle Fanning
fot. Sentimental Value, reż. Joachim Trier, dys. M2 Films

Trier omija przewidywalne schematy w budowaniu relacji między postaciami. Nie znajdziemy tu wymuszonego konfliktu między Rachel a Norą. Przeciwnie – łączy je cicha uczciwość i współczucie, którego centrum pozostaje Gustav. W jego relacjach od lat nieustannie pobrzmiewa ten sam ton — potrzeba bliskości maskowana niezdarnością i wiecznym poszukiwaniem zastępstw, jakby każda nowa kobieta w jego życiu mogła wypełnić lukę po córkach, których nigdy nie umiał naprawdę zobaczyć czy w pełni docenić. 

Renate Reinsve nie odstępuje kroku doświadczonemu aktorowi. To zupełnie inna rola niż w Najgorszym człowieku na świecie. Mniej ekspresjonistyczna, wręcz rozpadająca się z każdym kolejnym segmentem na kawałki. Wizyta ojca wzmogła w Norze ból, który dzierżyła w sobie od dawna. Nauczyła się z nim żyć, lecz kosztowało to bohaterkę życie, które musiała podyktować pod kierujący nią w środku nieokrzesany ból. Renate magnetycznie oddziałuje na ekran, sprawnie balansując między melancholią, skrywaną przez siebie depresją a energią i siłą, do której norweska aktorka zdążyła nas przyzwyczaić. W ogniu tej bezsłownej walki pozostaje Agnes — młodsza córka Gustava, która, choć w dzieciństwie wykazała się wielkim talentem aktorskim, zrezygnowała z kariery i dzisiaj, jak mówi sam jej ojciec, „pomaga mu jedynie w researchu”. Agnes pozostaje tarczą, od której swoje uczucia odbija i Gustav, i Nora. Jako jedyna z tej trójki zdaje się oderwana od tej ciągnącej się w ciszy gry pozorów, przejmując rolę Nory, która w przeszłości była ową tarczą dla młodszej siostry.

Sentimental Value nie koncentruje się specjalnie na powodach rodzinnego rozpadu. Trier w mariażu różnych migawek oraz pojedynczych wspomnień podsuwa poszlaki, lecz nigdy nie pozostają one w szczególnym zainteresowaniu kamery. Drobne aktorskie gesty i wizualne znaki zdają się podsuwać wszystkie potrzebne narzędzia do rozszyfrowania rodzinnej żałości. Remedium na rodzinny ból ma być kino. To w zasadzie jedyny język, jakim potrafi posługiwać się Gustav, który w nieco ordynarny sposób przelewa tę miłość na swojego wnuka, jednocześnie wierząc w nieomylność materii filmowej konfrontującej się z osobistym dramatem. 

Sztuka pozostaje zatem zasłoną, za którą chowają się Gustav oraz Nora. Trier ukazuje autodestrukcyjny charakter głównej dwójki, skrywającej się za ścianami domu i rzucającej wobec siebie nieśmiałe spojrzenia, unikając realnej konfrontacji z emocjami, które od lat pozostają w nich zduszone. Wbrew pozorom sztuka sama w sobie nie ma wyzwoleńczego charakteru, a pot pozostawiony na kartkach papieru czy deskach teatru nie rozwiązuje magicznie całego problemu. Sentimental Value to odpowiedź na zalewające kino filmowe terapie — pięknie sprzedawane w marketingowych sloganach, lecz ile w nich rzeczywistego przepracowania bólu, a ile komercyjnej eksploatacji traumy, którą często dany artysta przywiózł w sercu z rodzinnego domu?

Reżyserowi zdarza się wbić szpilkę w Netflixa, lecz to, co canneńską publiczność bawiło (biorąc pod uwagę relacje streamera z festiwalem), stanowi jeden z kluczowych elementów komercjalizacji bólu przez Borga. Rzadko kiedy w kinie podejmowany jest temat finansowania europejskich produkcji (bo z jakiego powodu miałby być?), lecz Trier wykorzystuje ten żmudny aspekt prac nad filmem, aby zestawić go próbą eksploatacji rodzinnego bólu na wierzch przy groźbie zatracenia autentyczności skrywanej wewnątrz siebie historii. Reżyser spogląda na sztukę jako długi proces leczenia, co fragmentaryczna forma narracji zdaje się wzmacniać. Nie szuka magicznych lekarstw czy szybkiego pojednania — ważny jest ten pierwszy krok, za którym już stoi sporo kompromisów.

Ta niezbyt subtelna szrama przecinająca dom Borgów była wiele razy omijana przez każdego z domowników. Podobnie jak w prawdziwym życiu wielokrotnie staramy się nie zauważać zauważalnych rzeczy, które powoli zaczną nas konsumować. Sentimental Value nie wyciska łez, nie idzie na skróty jak kolejny melodramat. Film Triera subtelnie podkrada się do widza i kotłuje w nim przez cały seans. W momencie, kiedy pojawiają się napisy końcowe, wszystko w poruszający i satysfakcjonujący sposób dopina się ze sobą, znajdując tytułową wartość, po którą film przebijał się z segmentu na segment. To repozytorium pamięci, szukające w domowej i rodzinnej czasoprzestrzeni namacalności i przebaczenia — najlepiej na jednym ujęciu, według słów samego Gustava.

Sentimental Value zadebiutowało w konkursie głównym Cannes. Film do polskich kin wprowadzi M2 Films.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to