Wojna prowincjonalna: „Świadectwo urodzenia”, retrospektywa Stanisława Różewicza na Timeless Film Festival

Filip Grzędowski30 marca 2024 17:32
Wojna prowincjonalna: „Świadectwo urodzenia”, retrospektywa Stanisława Różewicza na Timeless Film Festival

Zbliża się pierwsza edycja Timeless Film Festival Warsaw. Szczególną uwagą darzymy przegląd filmów Stanisława Różewicza w setną rocznicę jego urodzin. Mamy wielką przyjemność być partnerem medialnym retrospektywy Różewicza. Już za niespełna tydzień w warszawskich kinach będzie można oglądać odrestaurowane wersje pięciu filmów Stanisława Różewicza. W programie znajduje się także Świadectwo urodzenia, do którego scenariusz Różewicz napisał wraz ze swoim bratem, Tadeuszem. W dużej mierze to odbicie wspomnień braci z czasów wojny, którą spędzili w Radomsku.

Swój najsławniejszy film Stanisław Różewicz rozpoczyna w sposób, który stanie się znakiem rozpoznawczym całej jego filmografii. Statyczne ujęcia w planie ogólnym przedstawiają puste i nieco zniszczone pola. To najzwyklejsze krajobrazy, miejsca nie tyle uniwersalne, co po prostu anonimowe. W takim świecie pojawia się samotny chłopiec. Duży plecak i przybrudzona kurtka zapowiadają raczej poszukiwanie przygody niż dramat wojenny. Wtedy w kadrze pojawia się niemiecki żołnierz, obdarowujący dziecko połową czekolady. Dalsza część pierwszej z nowel w filmie Różewiczów to zbiór podobnych, krótkich sytuacji. To ucieczka od wielkich wojennych narracji na rzecz opowiadania o prostych ludziach na tle trudnych wydarzeń. W Świadectwie urodzenia ważne są szczegóły. Napisany wspólnie z Tadeuszem Różewiczem scenariusz jest adaptacją własnych, dziecięcych wspomnień wojny. Reżyser przekierowuje wzrok z frontu na prowincję, gdzie czasem trzeba zakleić szyby plastrem, by nie wypadły podczas bombardowania, a łyk mleka staje się chwilą ukojenia.

Pierwsza, zatytułowana Na drodze nowela to właśnie zbiór obserwacji wojennej codzienności z perspektywy dziecka. Oczywiste skojarzenia z „wojną oczami dziecka” (choćby w postaci przepełnionych wyobraźnią i uśmiechem filmów Benigniego i Waititiego oraz mizernych artystycznie, a przepełnionych dydaktyzmem filmów spod znaku Chłopca w pasiastej piżamie) nie mają z filmem Różewicza praktycznie nic wspólnego. To naturalistyczny portret chłopca, którego wojenny los przesuwa z jednego miejsca w drugie. Dopiero dramatyczny, przepełniony napięciem i rozpaczliwą bezradnością finał pierwszej części filmu przywraca fabularną strukturę do tej noweli.

Druga nowela, zatytułowana List z obozu, to przede wszystkim mistrzowskie nakreślenie dwóch przestrzeni, które razem tworzą filmowy świat. Pierwsza to ulica, na której opiekujący się młodszymi braćmi Zbysio odważnie stara się pomagać potrzebującym. Ulica i droga wzdłuż obozowego płotu to niebezpieczna przestrzeń, w której w większości obserwujemy samego Zbysia. Dopiero w drugiej przestrzeni – bezpiecznym, choć pustym domu poznajemy jego dwóch młodszych braci. Taki podział i wewnętrzna antagonizacja dwóch przestrzeni kreują filmowego Zbysia na niezwykle czułego i odważnego. Wszystkie trudne sytuacje Zbysio przechodzi sam, cały czas próbując nie narazić swoich braci na nawet najmniejsze niebezpieczeństwo. Błyskawiczne, choć ewidentnie postępujące wraz z przebiegiem fabuły dojrzewanie bohatera jest bardzo wiarygodne oraz przedstawione w poruszający, choć absolutnie nie szantażujący emocjonalnie sposób.

Wreszcie trzecia z nowel – Kropla krwi – historia małej Mirki, ukrywającej się w sierocińcu dla polskich dzieci żydówki. W główną rolę wciela się rewelacyjna Beata Barszczewska, której pełen opanowanego smutku występ to być może najlepsze dziecięce aktorstwo w historii polskiego kina. Każde przeszywające spojrzenie dziewczynki niesie za sobą nie tylko informacje o jej wewnętrznym rozbiciu, ale także wprowadza nas w niebywały dyskomfort i nieustanne obawy o los dziewczynki. Barszczewska nie zrobiła jednak aktorskiej kariery. W swoich wspomnieniach Różewicz opisuje, że nie poszła do szkoły aktorskiej, a na Akademię Sztuk Pięknych, po której została świetną ilustratorką. Osobną ciekawostką związaną z obsadą filmu jest Emil Karewicz, który wciela się w niemieckiego oficera na lata przed swoją sławną rolą Brunnera w Stawce większej niż życie Janusza Morgensterna.

W historii polskiego kina Świadectwo urodzenia przyjęło się włączać w nurt plebejski Polskiej Szkoły Filmowej. W porównaniu z wielką (być może większą niż cały świat) narracją Andrzeja Wajdy w Popiele i diamencie (filmie wybitnym, pełnym wizualnego rozmachu i inteligentnego symbolizmu), film Różewicza wydaje się oczywiście dużo skromniejszy, ale przy tym o wiele bardziej szczery. Dyskretna, niewybijająca się strona wizualna służy jako obraz prawdziwych pocztówek z czasów wojny. To nie tylko uniwersalna historia o zderzeniu dziecięcej niewinności (nie mylić z nieporadnością) z trudami świata, ale przede wszystkim wierna adaptacja przerzyć i uczyć Różewiczów z ogarniętego wojną prowincjonalnego Radomska.

fot. Świadectwo urodzenia, reż. Stanisław Różewicz