Relacja z #Venezia80: Dzień 3

Paweł Szruba02 września 2023 11:25
Relacja z #Venezia80: Dzień 3

Trzeci dzień Festiwalu w Wenecji to wielkie premiery i wielkie nazwiska. Nowe filmy Wesa Andersona i Yorgosa Lanthimosa z pewnością nie będę schodziły z ust kinomanów przez kolejne miesiące. Zapraszamy na naszą relację:

Zdumiewająca historia Henry’ego Sugara, reż. Wes Anderson

Pomimo krótkiego metrażu Anderson męczy nieangażującym czytanym monodramem wrzuconym w charakterystyczną dla niego stylistykę. Henry Sugar jest postacią z generatora, do której nie czułem absolutnie nic. Całość jest ładną wydmuszką, niemówiącą nic ciekawego. Cumberbatch na koszmarnym autopilocie.

Paweł

Biedne istoty, reż. Yorgos Lanthimos – NASZA RECENZJA

W nieszablonowej formie mówi o próbie uwolnienia się ze społecznych okowów, kobiecej walce o niezależność. Biedne istoty to dzieło dziwne nawet jak na standardy Yorgosa Lanthimosa, pełne zaskakującego, czarnego humoru, imponujące rewelacyjnymi zdjęciami oraz wyrazistymi występami aktorskimi. Mimo wszystko to nie poziom najlepszych projektów reżysera – film ma dłużyzny w drugim akcie, a niektóre rzeczy mówi zbyt wprost.

Stanisław

Lanthimos powraca! Groteskowa, niekiedy odważna i ekscentryczna stylistycznie podróż o wyzwoleniu, kontroli i pragnieniu poznania świata. Lanthimos w empirycznym doznaniu rozdziera dane struktury społeczne, kreśląc w pełni emancypacyjną historię, wyróżniającą się swoją wyjątkową narracją i konwencją, która urzeka od pierwszych scen.

Emma Stone jest kapitalna w swojej roli, bezbłędnie odgrywając cudaczną Bellę Baxter, emanując przy tym uroczą niefrasobliwością oraz bezpośredniością. Cała obsada genialnie porusza się w ramach konwencji, a pomysłowo napisany scenariusz funduje widzowi niejednokrotnie zabawne wymiany zdań. Poor Things tak jak niejednokrotnie zaskakuje i urzeka, potrafi i lekko znużyć. Całość wydaje się przeciągnięta, a tempo to jeden z najgorszych elementów filmu. Przeskoki między segmentami nie działają zawsze tak dobrze, jak mogłoby się wydawać, przez co ostatnie 45 minut odstaje lekko od reszty.

Bez wątpienia na razie najlepszy film, jaki zobaczyłem w Wenecji, mimo że całość nie trzyma równie mocno przez cały czas. Dostaliśmy urzekający pastisz w tle ze steampunkową stylistyką i bujnym, plastycznym światem

Filip

Najdziwniejszy, najbardziej odjechany i mój ulubiony (choć nie najlepszy) film Lanthimosa. Treściowo dość prosty, w zakończeniu aż przesadnie łopatologiczny. I choć sekwencja paryska jest małym problemem, tak całość jest cudowna. Zarówno Bella, jak i God czy Max to wielowymiarowe postacie, w które trudno nie uwierzyć oraz w których trudno się nie zakochać (lub od razu znienawidzić). Biedne istoty to formalnie niesamowity film. Masa kreatywnej zabawy operatorką, kolorami i zniekształceniami. To pierwszy film na tegorocznej edycji Festiwalu w Wenecji, gdzie czerń i biel jest nie tylko jarmarczną zagrywką, a ma konkretne narracyjne zastosowanie. Emma Stone jest w swojej roli niezwykle autentyczna. To jej najciekawsza i najlepsza rola w karierze. Wszyscy jesteśmy biednymi istotami.

Paweł

Photphobia, reż. Ivan Ostrochovský, Pavol Pekarčík

Miesiąc wojny na Ukrainie. Życie przerwane z dnia na dzień, zmuszające setki ludzi do schowania się w podziemnych tunelach metra. Obiektyw kamery przykuwa swoją uwagę na dziecięcą perspektywę obecnej sytuacji, a raczej jej cień. W obyczajowej konwencji przemierzamy tunele metra, co rusz natykając się na pojedyncze dramaty ludzi. W środku tego dzieci, które utraciły najwspanialszy element życia – beztroskość. Film zaskakuje paroma zabiegami, zwłaszcza sfera audialna, która przytłacza widza uderzeniami rosyjskich rakiet w miasto. Mimo to, film nie wykorzystuje w pełni ciekawego zamysłu. Nie ma dobrego pomysłu na narrację, wiele ciekawych wątków pozostaje nierozwiniętych (wstawki z kamery 8mm), a subiektywizacja doświadczenia wojny przez oko dziecko zostaje w pewnym momencie pozostawiona na boku.

Filip

Finally, Dawn, reż. Saverio Costanzo

-Mamo możemy pójść na Babilon?
-Nie! Mamy Babilon w domu.
Świetny początek zniweczony przez fatalne tempo. Krytyka celebryckiego życia elit artystycznych lat 50-tych wypada całkiem sprawnie, a główna bohaterka, pomimo szczątkowego charakteru, ma całkiem satysfakcjonujący pay-off.

Paweł

Zaczyna się całkiem obiecująco, bo próbuje pokazać powstawanie kina z ciekawej perspektywy. Z czasem skręca jednak w pretensjonalne rejony, a widz zmuszony jest oglądać, jak pozbawiona charyzmy i charakteru protagonistka chodzi po nudnym świecie. Cała historia okazuje się też zaskakująco płytka (przecież już wielokrotnie w kinie widzieliśmy to, że gwiazdy Hollywood też mają problemy), a całość wieńczy fatalna, kuriozalna scena z lwem.

Stanisław

Babilon wprost z Walmartu. Autodestrukcyjna narracja, która burzy domek z kart, który został wcześniej zbudowany. Chęć poruszenia zbyt wielu kwestii, co w rezultacie przekłada się na ładną oraz stylową, choć pustą i banalną opowiastkę. Historia zahacza o wiele ciekawych tematów, jak obraz współczesnego aktorstwa komercyjnego (w kontrze do m.in. neorealistycznych występów), natomiast w pewnym momencie film kieruje swój wzrok na prozaiczne wątki, pokroju „bogaci ludzie są źli”. Główna bohaterka jest słabo napisana, brakuje ciekawszej puenty i jej droga to szereg biernych decyzji, które ostatecznie nie kreślą ciekawego wglądu na krajobraz branży.

Filip

The Promised Land, reż. Nikolaj Arcel

Nikolaj Arcel wraca do kina historycznego i po raz kolejny sprawdza się w nim bardzo dobrze. Jego Bękart nie jest może szczególnie oryginalny, a niektóre z wątków wypadają zbyt ckliwie, ale to dalej solidna, angażująca produkcja. Konflikt między bohaterami jest odpowiednio budowany, do warstwy realizacyjnej nie można się przyczepić, a Mads Mikkelsen może dopisać do swojego dorobku kolejny, bardzo udany występ.

Stanisław

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to