Znakomity powrót po latach – recenzja pierwszych odcinków serialu „X-Men ’97”

Filip Mańka20 marca 2024 10:10
Znakomity powrót po latach – recenzja pierwszych odcinków serialu „X-Men ’97”

Fani mutantów doczekali się tego momentu. Na Disney+ pojawił się najnowszy serial spod szyldu Marvel Animation, czyli X-Men ’97, kontynuacja kultowej animacji z lat 90. Czy powrót po dekadach do tej historii się udał? Zaspoilerujemy odpowiedź na to pytanie i powiemy, że TAK. Dlaczego to (póki co) tak dobra produkcja?

Osobiście nie czekałem jakoś na X-Men ’97. Jasne, zaraz obok animacji ze Spider-Manem, X-Men: The Animated Series gościło na moim starym telewizorze, ale nie miałem z nim takiej więzi, jak ze wspomnianym pajączkiem. Patrząc również na inne pozycje Marvela w ostatnim czasie, tym bardziej serial mnie nie interesował, choć część mnie była ciekawa, jak Marvel spisze się w swojej pierwszej produkcji z mutantami po odzyskaniu praw.

X-Men ’97 to z jednej strony hołd dla starej animacji, ale i również świeży początek dla historii.

Twórcy nie ukrywają swojej miłości do kultowej już animacji. Poza słynną czołówką i motywem przewodnim, mamy również styl animacji, który bezpośrednio nawiązuje do charakteru animacji sprzed trzech dekad. Jest to co prawda mój jedyny, większy zarzut wobec pierwszych trzech odcinków. Animacja stoi trochę w rozkroku. Ma wiele elementów spójnych z charakterem lat 90., ale z drugiej sama animacja twarzy, ruch bohaterów odstaje od reszty. Wkrada się tu pewien efekt nienaturalności, do którego szybko się można przyzwyczaić, ale daleko do zachwytów.

Przeczytaj również: Daleko do zachwytu – recenzja serialu „Problem trzech ciał”

Sama animacja to jednak nie wszystko. Serial również pod kątem narracji czy dialogów nawiązuje do specyfiki produkcji z lat 90. Nie ma w tym jednak grama fałszu oraz bezwartościowości, a obrana przez twórców konwencja znajduje swoje ujście w historii. Twórcy umiejętnie żonglują kiczem, specyfiką narracji naprzemiennie z bardziej stonowanymi i niekiedy dramatycznymi momentami. Nawiązuję tu głównie do drugiego odcinka oraz przemowy Magneto, która stanowi jak dla mnie najjaśniejszy punkt pierwszych odcinków, choć tego typu wątków jest znacznie więcej.

Choć serial kontynuuje historię z produkcji z lat 90., to jednak wejście w X-Men ’97 zdaje się być świeżym startem. Zresztą elementem charakterystycznym produkcji z lat 90. było to, że status-quo postaci czy świata zmieniało się jak w kalejdoskopie. Podobnie będzie tu, choć w pierwszych trzech odcinkach twórcy silnie zaznaczyli relacje i wątki postaci. Błyszczą dla mnie trzy postacie: Cyclops, Magneto i Storm a każda z nich odzwierciedla jak dla mnie inne spektrum problemów związanych z byciem tytułowym X-Men. Pierwszy odcinek stanowi w zasadzie spokojne wprowadzenie, ale w kolejnych dwóch epizodach twórcy pozytywnie zaskakują i otwierają przed widzem liczne ścieżki fabularne oraz gatunkowe.

X-Men ’97 to póki co naprawdę udany serial, który pobudził apetyt na więcej. Zapraszamy do naszego materiału wideo, gdzie szczegółowo zagłębiliśmy się w produkcję, oceniając pierwsze odcinki serialu.