Pół wieku egzorcyzmów później – recenzja filmu „Egzorcysta papieża”

Filip Grzędowski15 kwietnia 2023 17:30
Pół wieku egzorcyzmów później – recenzja filmu „Egzorcysta papieża”

Rozczarowująca passa kina rozrywkowego (fatalne 65, okropny Shazam oraz beznadziejny Creed III) została nieoczekiwanie przerwana. Kiedy w sieci zadebiutował zwiastun Egzorcysty papieża, najnowszego horroru Juliusa Avery’ego (Operacja Overlord) mało kto spodziewał się jakkolwiek pozytywnej refleksji na temat zapowiedzianego filmu. Bo czy podstarzały Russell Crowe wypędzający demony może być jakkolwiek interesujący? Okazuje się, że może i to bardzo. Egzorcysta papieża to znakomita kinowa rozrywka, niezwykłe połączenie autoparodii z kompetentną eksploatacją kina egzorcystycznego.

„A kuku”
Ojciec Gabriele Amorth,
główny bohater filmu Egzorcysta papieża

Promocja filmu dumnie głosi, że historia powstała „na podstawie prawdziwych dokumentów” księdza Gabriele’a Amortha, głównego egzorcysty Watykanu w czasie pontyfikatu papieża Jana Pawła II. To jednak tylko widowiskowy pretekst do koherentnej hybrydy B-klasowego horroru i satyry. Ksiądz Gabriele Amorth to prawdziwa postać, jednak poza tytułową profesją nie ma praktycznie żadnych punktów wspólnych z kreacją Russella Crowe’a. To wspaniały punkt wyjścia do nakreślenia granic absurdu, nie wystarczy, by był to zwykły egzorcysta; Avery na bohatera bierze najważniejszego egzorcystę na świecie!

Świadomość Egzorcysty papieża nie jest tutaj pustym sloganem usprawiedliwiającym fabularną nieporadność. Twórcy przez cały film pozostawiają wiele mrugnięć – sygnałów, by nie traktować tego filmu zbyt poważnie. Biada tym, którzy ze skamieniałą twarzą interpretują film, w którym egzorcysta papieża w czerwonych skarpetach jeździ Vespą po Hiszpanii. Twórcom udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: jednocześnie jest to udana komedia oraz satysfakcjonujący horror.

Pierwsza połowa filmu to zabawna opowieść o egzorcyście, który z żartem na ustach zwalcza demony (xd). Jest tu wszystko: od żartów z Francji wygrywającej mundial, przez zaklinanie gigantycznego wieprza, po „a kuku” w kierunku zakonnic. Ale czy te żarty przypadkiem nie „pasują do filmu o egzorcyście jak pięść do oka”? Nawet na takie potencjalne uchybienie twórcy znaleźli pomysłowy sposób. Humor i dowcip są prawdziwym orężem w rękach Amortha; szatan przecież nie znosi żartów. Chociaż to zapewne niezbyt zgrane i z lekka nieporadne usprawiedliwienie, należy przyznać, że taki schemat wnosi wiele życia i świeżości w ramy oklepanego kina związanego z opętaniem.

Takie bachtinowskie karnawalizowanie kina egzorcystycznego sprawia, że mowa tu o czymś więcej niż kolejnym tanim horrorze. Od Egzorcysty Williama Friedkina minęło pół wieku. Twórcy jednakże wiedzą o tym i nie silą się na kolejne odtwórcze banały ani jakąkolwiek polemikę z klasykiem z 1973. Egzorcysta papieża zna swoje miejsce w szeregu; w miejsce żenującego przesuwania granic (jak w serii Piła) przychodzi dystans i kreatywność. Kiedy film skręca już w horrorową konwencję, staje się dobrą rozrywką. Egzorcysta papieża to (również) umiejętnie poprowadzone współczesne kino grozy. Chociaż postacie opętanych typowo dla współczesnej kondycji gatunku nie są przesadnie pogłębionymi bohaterami, tak inscenizacja scen grozy oraz wytworzenie niepokojącego klimatu wychodzi całkiem dobrze.

Egzorcysta papieża to koncert bezwstydnego efekciarstwa, w którym pierwsze skrzypce gra Russell Crowe. Nietrudno było o obawy, że Crowe raczył połknąć przysłowiowe grabie przed udziałem w filmie. Tymczasem doszło do cudownego wzbogacenia filmu. Drobne niedociągnięcia ukryte są pod majestatem Crowe’a, który niczym ostatni sprawiedliwy musi stanąć do walki ze złem. Niebywałe!

Zakończenie słusznie przywodzi na myśl schematy kina superbohaterskiego, szczególnie filmowych Avengers, co dodaje dodatkowy powód do uśmiechu. Czas otworzyć strefę kibica: niech Egzorcysta papieża na siebie zarobi, a obietnica 199 sequeli, w których umiłowany Russell Crowe w koloratce walczy z demonami całego świata, zostanie spełniona.

Egzorcysta papieża to świetne kino rozrywki. Film Avery’ego to doskonałe i świadome połączenie gatunkowej satyry z bezpośrednią eksploatacją tego, co w takim horrorze najlepsze. To bezwstydna i inteligentna zabawa formą filmową, która nie zapomina, by przy okazji trzymać się w ryzach.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to