Historia Śródziemia stworzonego przez J.R.R. Tolkiena pełna jest fascynujących legend. Opowieści, ciągle czekających na swoje adaptacje.
Śródziemie powraca do kina. To już pewne, nie unikniemy fali kolejnych filmów. W tym roku rozpoczniemy od Wojny Rohirrimów, wysokobudżetowego kinowego anime, które skupi się na historii powstania Helmowego Jaru oraz wojen prowadzonych przez Helma Hammerhanda.
W 2026 roku Andy Serkis zaprezentuje światu The Hunt for Gollum. Nad projektem czuwają twórcy oryginalnej filmowej trylogii, a Fran Walsh i Philippa Boyens piszą scenariusz. Warner Bros. i Embracer potwierdzili także, że wraz z obiema paniami i Peterem Jacksonem pracują nad drugim, nieujawnionym jeszcze filmem aktorskim.
Przyznam, że nie mam pojęcia, co to może być. Już The Hunt for Gollum to pomysł całkowicie abstrakcyjny. Jasne, prawie na pewno twórcy skupią się na dość szczegółowo opisanych przez Tolkiena wydarzeniach. Nie jest to żaden autorski wymysł. Jednocześnie nie jest to też opowieść, którą uważam za szczególnie interesującą czy taką, która mogłaby w sercach widowni na nowo obudzić miłość do Śródziemia. Założyłbym więc, że drugi film będzie jakiegoś rodzaju banalnym prequelem, powiązanym z bohaterami poprzednich projektów – tutaj mamy jednak niespodziankę: Peter Jackson odmawiał pracy przy jakimkolwiek origin story. Musimy więc skreślić najbardziej oczywistą z historii: losy młodego Aragorna (co ciekawe, scenarzyści Amazon Prime Video przez pewien czas pracowali nad konceptem serialu o Obieżyświecie i jego przygodach).
Zdecydowałem się pochylić nad materiałem i zaproponować kilka opowieści, które kiedyś mogą stać się tematem na duży film czy serial (gdyby Warner Bros. odzyskał prawa telewizyjne). Jednak na początku warto podkreślić kilka rzeczy.
Przede wszystkim – Warner Bros. operuje na ten moment na identycznych prawach, co Amazon Studios. Mogą pokazywać jedynie to, o czym Tolkien pisał w Hobbicie i trylogii Władcy Pierścieni. Oczywiście wliczają się w to również dodatki zamieszczone w Powrocie króla. Istnieją wyjątki: tak jak Amazon, tak i Warner może negocjować konkretne elementy historii, postaci, miejsca czy wydarzenia i uzyskać na ich wykorzystanie osobne pozwolenie. Prawdopodobnie ograniczeniami nie są również obarczone informacje, które Tolkien zamieścił w swoich listach, esejach czy opublikowanych notatkach w ramach serii Historia Śródziemia. Tymi zawsze dowolnie inspirowali się zarówno showrunnerzy Pierścieni Władzy, jak i sam Peter Jackson.
Prawdopodobnie twórcy nie mogą pokazywać tych samych wydarzeń, które zostały zekranizowane w serialu. Dlatego też nie wspominam o możliwości nowego podejścia do historii upadku Numenoru, wykucia Pierścieni Władzy i tak dalej. Chociaż dla wielu brzmi to jak marzenie, na razie jest ono nierealne. Nie starałem się również wymyślić najbardziej prawdopodobnych rzeczy i kompletnie zignorowałem koncepty z cyklu „co się działo w Shire w trakcie Powrotu króla”. W tym tekście przeczytacie jedynie o kilku konkretnych opowieściach, do których producenci mają prawa, i które idealnie nadają się na film lub też serie. Nie wyczerpuję tutaj rzecz jasna wszystkich możliwości. Wbrew temu co się przyjęło, nawet bez praw do Silmarillionu czy Niedokończonych opowieści, twórcy filmowi mają gigantyczny zasób fascynujących postaci i wydarzeń, z których mogą czerpać bez końca.
Zapraszam do lektury!
Gdy gigantyczna fala, zesłana w gniewie przez Eru Ilúvatara, zniszczyła Numenor, Elendil powiódł ostatnich wiernych Valarom ludzi ku brzegom Śródziemia. Tam, niedobitki niegdyś wielkiego ludu, przejęły rządy nad miejscowymi królestwami i prowincjami ludzi, scalając je w dwa wspaniałe państwa: Gondor i Arnor.
Gondor, mniejszy z tej dwójki, został przekazany pod opiekę Isildurowi oraz jego bratu. Natomiast Arnor stał się największym z królestw ludzkich na kontynencie, władanym przez samego Elendila. Państwo zajmowało tereny przede wszystkim Eriadoru (tam dzieje się większość akcji Drużyny pierścienia), granicząc z Lindonem i górskimi terenami krasnoludów. Stolicą było Annúminas, założone na brzegu jeziora Evendim, sto mil od granicy Shire. Umieszczono tam jeden z Palantirów.
Po śmierci Elendila, na tronie zasiadł Isildur. Przypadło mu niełatwe dziedzictwo, kraj był zdruzgotany po trwającej dziesięć lat Wojnie Ostatniego Sojuszu, w wyniku której poległy tysiące żołnierzy. Po nagłej śmierci Isildura, władzę przejął jego syn, Valandil. Nie zapanował on jednak nad tronem Gondoru. Doszło do nieodwracalnego podziału.
Kolejne osiem stuleci było okresem relatywnego pokoju, aż o tron zaczęło rywalizować ze sobą trzech braci. Ostatecznie podzielili między siebie Arnor, tworząc trzy nowe państwa: Arthedain, Cardolan i Rhudaur. Pogłębiło to jedynie wzajemną niechęć, stopniowo przeradzającą się w nienawiść. Skorzystał z tego przeciwnik. Potężny przeciwnik.
Na północ od Rivendell pojawiła się nowa siła – królestwo Angmaru założone przez tajemniczego człowieka, który władał niewyobrażalną dla ludzi mocą i wszędzie, gdzie się pojawił, siał terror i zniszczenie. Szybko nazwano go Czarnoksiężnikiem (to on stał się władcą Nazguli). Jego ziemię zamieszkali ludzie przekabaceni przez złe moce, orkowie i inne, potężne istoty.
Czarnoksiężnik spiskował i manipulował władcami ziem Arnoru, nastawiając ich przeciwko sobie. Gdy wtrącili się elfowie, poprowadził legiony na Rivendell, które przez pewien czas oblegał. Jednak była to jedynie dywersja. W tajemnicy zebrał większą armię, z którą niespodziewanie wkroczył do Cardolanu i błyskawicznie zniszczył królestwo (w tym twierdzę Amon Sul, później zwaną Wichrowym Czubem). Przed całkowitym upadkiem uratował ludzi Círdan Budowniczy Okrętów, który sprowadził wojska elfów z Lindonu.
Kolejną tragedią okazała się Wielka Zaraza, która zdziesiątkowała Śródziemie. W jej wyniku doszło do reinkarnacji wielu poległych na polach bitew, a ziemie dawnego Arnoru opanowane zostały przez upiory.
Czarnoksiężnik czekał, aż w końcu, w środku srogiej zimy, poprowadził wielkie siły na podbój ostatniego z królestw. Rozbił wszystkie armie, zniszczył fortece, zmusił ludzi do ucieczki. Arvedui, król Arnoru, musiał uciekać przez morze, ku mroźnej północy, gdzie ostatecznie zginął.
Czarnoksiężnik obrócił Arnor w perzynę i zasiadł na tronie w Annúminas. Gniew Wolnych Ludów był jednak wielki. Gigantyczna armia Gondoru sprzymierzona z legionami Lindonu i niedobitkami królestw północy, wyruszyła na siły nieprzyjaciela.
W Bitwie pod Fornostem rozbito główną armię Angmaru, a z Czarnoksiężnikiem starł się sam Glorfindel. To wtedy elfi wojownik zmusił swego przeciwnika do ucieczki i przepowiedział mu, że nie zginie z ręki mężczyzny. Jednak siły dobra potrzebowały jeszcze kilku lat wyniszczającej ekspansji, by wyplenić pozostałości orków i innych bestii z krain północy.
Gdy wojenny kurz opadł, po wspaniałym królestwie z jego majestatycznymi miastami pozostały jedynie gruzy. Miało się to zmienić dopiero po ostatecznym upadku Saurona.
Historia wojny Arnoru z Angmarem jest, jak widzicie, bezpośrednio związana z wieloma wydarzeniami z Władcy pierścieni. Jednocześnie stoi na własnych nogach, a kluczową rolę odgrywają w niej zupełnie nowi bohaterowie. Królowie Arnoru, ich dzieci i sojusznicy (których imion Tolkien nam nie szczędził!). To świetny materiał na wielkie kino batalistyczne, które mogłoby nawiązywać do najlepszych momentów z oryginalnej trylogii. To również świetna okazja, by pokazać jedyną bitwę, w której udział wzięły oddziały Hobbitów, oraz Glorfinelda – jednego z najpotężniejszych elfów świata Tolkiena, którego Peter Jackson musiał wyciąć ze swoich filmów. Jeśli chodzi o znajome twarze, to bez żadnych wątpliwości znajdzie się tam również miejsce dla Elronda. Cała opowieść zawiera też jeden interesujący wątek, o którym wspomnę nieco później.
Co więcej, tym razem to nie Sauron byłby głównym antagonistą. Czarnoksiężnik, kierował się własną wolą.
To bardzo enigmatyczna postać, która ewidentnie zafascynowała Jacksona. W końcu nie bez powodu uczynił z niego prominentną postać w Hobbicie. Wydaje się, że reżyser mógłby być zainteresowany powrotem do jego historii. A myślę, że wszyscy chętnie byśmy się przekonali co Benedict Cumberbatch zrobiłby z tym bohaterem, mając dostęp do większego, bardziej skomplikowanego materiału.
Jeśli jednak mamy zobaczyć historię upadku Arnoru na ekranie, to nie spodziewałbym się jej w jednym filmie. Szczególnie że Peter Jackson ze zwięzłości znany nie jest. A tutaj mówimy o czymś godnym trylogii.
Gondor lżejszego losu nie miał. Ani trochę.
Historia Śródziemia pełna jest ludów, ras i grup, o których istnieniu często zapominają nawet najbardziej oddani fani, a wielu nigdy o nich nie słyszało. A czasem z tymi pomijanymi nacjami wiążą się bardzo interesujące opowieści. Świetnym przykładem są tu Woźnicy.
Skupiali oni ludy Easterlingów i mieszkali poza Rhûnem. Prowadzili koczowniczy tryb życia na peryferiach Gondoru, od samego początku patrząc z nienawiścią na potężniejszych sąsiadów (uczucie to było stale podsycane przez Saurona). Ich nazwa związana jest ściśle ze sposobem walki, który preferowali. Na polu bitwy używali wielkich rydwanów. Słynęli z lepszego uzbrojenia i większych umiejętności niż typowi barbarzyńcy, których do swych armii rekrutował władca Mordoru. Wszyscy, bez wyjątku byli wojownikami, nawet kobiety (co nie jest u Tolkiena takie oczywiste) przygotowywały się od dziecka do obrony swych domów.
Woźnicy początkowo atakowali słabo uzbrojonych wieśniaków, chcąc sprowokować króla Gondoru do ekspedycji karnej. Gdy dopięli swego, w walnej bitwie pokonali liczniejsze, lepiej uzbrojone siły Gondorczyków i zabili króla. Nie poprzestali na tym. Parli przed siebie, zmuszając przeciwnika do porzucenia rozległych terenów na wschodzie.
W przypadku tej historii dostrzegam spory potencjał na film animowany w stylu Wojny Rohirrimów. Duże pole dla własnej twórczej inwencji i okazja do szerszego przedstawienia mniej popularnych, tolkienowskich ludów.
Według jednego z najczęściej powielanych mitów, w świecie Tolkiena funkcjonuje ścisły podział na zło i dobro.
Nic bardziej mylnego. Profesor cały czas operował odcieniami szarości, nie wahał się też pokazywać bratobójczych walk, zarówno między elfami, jak i ludźmi. I właśnie o jednej z takich tragedii wspomina w dodatkach do Powrotu króla.
Dla niektórych całkiem szokujące może się również okazać, że powodem wybuchu Wojny Domowej w Gondorze była… ksenofobia. Tak. Wysokie rody były wściekłe, gdy ich król, Valacar, poślubił kobietę z północy, z ludów Rhovanionu. Arystokraci byli oburzeni, że ktoś miesza czystą krew Numenorejczyków z pośledniejszą, należącą do słabszego ludzkiego rodu. Jeszcze bardziej nie do przyjęcia było dla nich to, że owoc takiego związku miałby zostać ich władcą.
Gdy syn króla, Eldacar, objął władzę, doszło do otwartej rebelii. Kuzyn władcy, Castamir Uzurpator, przejął kontrolę nad państwem i zmusił Eldacara do ucieczki. To właśnie w trakcie tej wojny zniszczono Osgiliath oraz stracono znajdujący się w mieście palantir. Eldacar ukrył się w Rhovanionie (krainach północy) pośród rodaków swej matki. Nigdy jednak nie zapomniał o zdradzie, pałając nienawiścią, przez dziesięć lat szykował się do powrotu.
Jego przybycie na czele armii, zbiegło się w czasie z nową rebelią w Gondorze – tym razem skierowaną przeciwko tyranii Castamira. Eldacar zdołał pokonać i zabić rywala, umknęli mu jednak jego synowie, dowodzący flotą Gondoru. Rebelianci zbiegli do Umbaru, odległej morskiej fortecy, którą w Drugiej Erze zdobył Phârazon, biorąc w niej do niewoli Saurona. Gondor stracił nad nią kontrolę, a potomkowie Castamira stali się przodkami piratów, których w Powrocie króla poznajemy jako Korsarzy z Umbaru. Do innych strat Gondoru należy zaliczyć utratę kontroli nad Haradem oraz śmierć setek czystej krwi Numenorejczyków, czego efektem było osłabienie całej rasy. W Gondorze od tego momentu dominowała mniej szlachetna krew.
Kolejna fascynująca historia wojenna, tym razem z bardzo mocno podkreślonym konfliktem i wielkim dramatycznym potencjałem. Dodatkowo całość w przyjemny sposób łączy się z elementami, które fani filmów będą kojarzyć. Nie zapominajmy też o świetnym potencjale tematycznym: w końcu jest to historia o uprzedzeniach i nietolerancji, które prowadzą do upadku niegdyś wielkiego państwa i powstania ran, które mogą się nigdy nie zabliźnić.
Myślę, że Waśń Rodzinna, chociaż jest dobrym materiałem na serię, z sukcesem mogłaby zamknąć się w jednym epickim filmie, czego nie można powiedzieć o opowieściach o Angmarze.
Tak, tak, wiem. Tolkien to coś więcej, niż tylko bitwy i wojny. Obiecuję, że jeszcze trochę i do tego czegoś innego dojdziemy!
O tym, że krasnoludowie oraz smoki nie za bardzo za sobą przepadają, wie każdy, kto widział lub czytał Hobbita. Smoki u Tolkiena to generalnie dość wredne bestie. Zostały stworzone przez samego Morgotha, gdy się okazało, że orkowie nie sprostają wielkiej potędze elfów Pierwszej Ery. Interesujący jest fakt, że chociaż smoki od początku były wielkie, potężne i ziały ogniem (płomienie tych najpotężniejszych były w stanie zniszczyć Pierścienie Władzy), to skrzydeł doczekały się dopiero wraz z Wojną Gniewu (wtedy też Morgoth stworzył bestie pozbawione zdolności władania ogniem, zamiast tego dając im siłę zamrażania wroga lodowym oddechem). To właśnie te uskrzydlone bestie przetrwały upadek Melkora i skryły się na północy Śródziemia.
Smoki ukrywały się w dolinach na północy Gór Mglistych, przez stulecia unikając kontaktu z ludźmi czy nawet orkami. Dopiero gdy stało się jasne, że Sauron powrócił, smoki opuściły swe leża i zaatakowały królestwa krasnoludów. To wtedy te potężne gady doprowadziły do zniszczenia czterech Pierścieni Władzy. Król Dain, władca wszystkich krasnoludów, padł ofiarą lodowego oddechu jednego ze smoków. Smoki w Górach Szarych zrównały z ziemią siedziby krasnoludów, zmusiły ich do porzucenia swych bogactw i ucieczki do Ereboru oraz Żelaznych Wzgórz. Ukrywały się tam przez wieki, nigdy jednak nie odzyskując pełni siły i majestatu.
Smaug był najpotężniejszym ze smoków Trzeciej Ery, ale nie ostatnim. Gandalf w Drużynie Pierścienia podkreśla, że są w Śródziemiu inne, ale znacznie słabsze. Nie wiadomo, co się z nimi stało, można jednak założyć, że nadal zamieszkiwały północ Śródziemia.
Tak jak z Woźnikami, to dość pobieżnie zarysowana historia, która mogłaby nieźle wypaść jako spektakularna animacja. Mamy oczywiste powiązanie z wątkami z Hobbita, ale potencjalny film stałby mocno na własnych nogach i wyróżniał się fabularnie od pozostałych opowieści. Z drugiej strony jest to na tyle prosta historia, że twórcy musieliby się naprawdę mocno postarać, by zafascynować nią widza. Nie jest to dobry wybór na żaden z pierwszych filmów nowego Tolkien Universe. Natomiast jeśli Wojna Rohirrimów okaże się sukcesem i pojawią się świetni animatorzy z ciekawymi pomysłami na Śródziemie, to mam nadzieję, że ktoś im subtelnie podsunie opowieść o waśni między Dziećmi Durina a sługusami Morgotha.
O tej historii wspomnę tylko pokrótce. Głównie dlatego, że jest każdemu świetnie znana. Drugim powodem jest to, że nieco naginam własne reguły. Nie wiemy bowiem na pewno, czy Pierścienie Władzy nie pokażą nam Upadku Morii. Sporo na to wskazuje. W takiej sytuacji, nie ma mowy o takim filmie.
Zresztą bądźmy szczerzy – patrząc pod kątem fabularnym i światotwórczym, to najbardziej uboga z propozycji. Ma jednak duży potencjał czysto filmowy. Nie tylko można zbudować dłuższą opowieść o popadających w szaleństwo władcach Morii, ale przede wszystkim naprawdę wstrząsający horror o goblinach i Zgubie Durina, niszczących największe z krasnoludzkich królestw. Setting jest świetny. Dobry reżyser mógłby z różnych sekwencji wyciągnąć mnóstwo napięcia, przemocy i czystego strachu. Byłbym ciekaw, co mógłby nam zaproponować na przykład, zaznajomiony już z Tolkienem, J.A. Bayona. Albo ktoś zupełnie nieoczywisty. Sam Peter Jackson zresztą mógłby się skusić na pełnowymiarowy powrót do horrorowych korzeni. Jestem pewien, że Upadek Morii od czasu do czasu powraca do rozmów między decydentami.
Obiecałem koniec historii o wojnie, co nie oznacza, że nie możemy przyjrzeć się konsekwencjom wielkich starć. W tym przypadku losom ostatniego króla Arnoru.
Arvedui, bo o nim mowa, po porażce w wojnie z Czarnoksiężnikiem, salwował się ucieczką. Obrał drogę morską, żeglując w kierunku północy i krainy znanej jako Forodwaith. Jest to miejsce bardzo nieprzyjazne. Rozległe, nieprzebyte górskie łańcuchy, wodospady, piętrzące się pod niebo lodowce i bezmierne połacie lodowego pustkowia. Przejmujące zimno sprawia, że jest to miejsce niezdatne do zamieszkania, a nad krainą unosi się cały czas wyczuwalna groźba. Bowiem to w Forodwaith Morgoth, jeszcze przed Pierwszą Erą, wzniósł jedną ze swoich twierdz, gdzie przeprowadzał przerażające magiczne eksperymenty.
Nieco bardziej na południe znajduje się Forochel – gigantyczna zatoka otoczona górami. To właśnie tam, pośród Gór Błękitnych, ukrył się Arvedui i jego ludzie. Zaszyli się w starożytnych krasnoludzkich kopalniach. Przymierając z głodu, znaleźli pomoc wśród Lossothów – praktycznie kompletnie nieznanych, pozostających na peryferiach historii, mieszkańców północy.
W jednej z wiosek Lossothów odnalazła go załoga okrętu wysłanego przez Círdana. Arvedui w podzięce pozostawił Lossothom jeden z artefaktów, który królowie Arnoru dziedziczyli od czasu śmierci Elendila – Pierścień Barahira, który niegdyś ludziom podarował Finrod, brat Galadrieli, i który ostatecznie został przekazany przez Elronda Aragornowi. Sam Arvedui ciągle miał przy sobie dwa palantiry. Wbrew radom Lossothów, zdecydował się wyruszyć w morską drogę powrotną. Niestety, w walce z północnymi sztormami nie mieli szans. Statek zaginął, a ciało króla zniknęło na zawsze w morskiej topieli.
Setki lat później grupa Dunedainów z Północy przybyła do Forochel w celu poznania prawdy o losach ostatniego króla Arnoru. Wtedy też został im zwrócony Pierścień Barahira, który oddali na przechowanie Elrondowi.
Bez problemu można wyobrazić sobie, jak świetne widowisko dobry reżyser mógłby nam tu zaserwować. Wystarczy pomyśleć o historii utrzymanej w konwencji Terroru czy Na wodach północy. Dodajmy do tego fascynującą faunę i florę w świecie Tolkiena – Forodwaith oraz morza pełne są najróżniejszych stworów. W The Last Road and Lost Writings wspomina się nawet o istnieniu Węży Morskich, pobratymców smoków (z tej wzmianki radośnie skorzystali twórcy Pierścieni Władzy). Wydaje się też całkiem prawdopodobne, by potencjalni twórcy dostali pozwolenie na wykorzystanie wspominanej twierdzy Morgotha – Utumno. Tam powstały trolle, orkowie, upiory i inne złe duchy, które mistrzowi thrillera zostawiają niewyobrażalne pole do popisu.
Z racji tego, że północ u Tolkiena zawsze była mało zbadanym regionem, nie byłoby dużym nadużyciem sięgnięcie nawet po stworzenia czy elementy z innych stron świata. Szczególnie, że w świecie Tolkiena istnieją setki zupełnie niesprecyzowanych zjawisk i bestii. Pamiętacie gigantów, toczących między sobą bitwy w Hobbicie? A czy wiedzieliście, że w świecie Tolkiena istniały zarówno wampiry (chociaż tutaj mówimy o gigantycznych nietoperzach), jak i wilkołaki? Nie wspomnę nawet o przekabaconych, zdeformowanych przez siły zła krasnoludach, których w adaptacjach na ten moment jeszcze nie uraczyliśmy. A poza tym… czy istnieje bardziej filmowa sceneria, niż kraina gór, lodu i prastarych ruin?
Skoro dostaniemy Wojnę Rohirrimów i opowieść o życiu Helma Hammerhanda, to czemu byśmy mieli nie poznać losów pierwszego króla Rohanu, Eorla Młodego, tak często wspominanego przez Rohirrimów w trylogii?
Gdy Eorl miał szesnaście lat, jego ojciec zginął, próbując ujarzmić Felarofa, pierwszego Mearasa, władcę koni. Była to rasa, do której należał Cienistogrzywy – piękna, silna i inteligentna. Na ich grzbietach jeździli jedynie królowie Rohanu. Wyjątkiem był Gandalf.
To właśnie Eorl, w zemście za ojca, zmierzył się z Felarofem, dosiadł go i podporządkował swej woli, wyznaczając cenę za wyrządzoną mu krzywdę: koń miał go nieść do bitwy po kres swoich dni. Za zasługi w służbie Gondorowi, Eorlowi i jego następcom powierzono ziemię, na których ci mieli zbudować królestwo Rohanu. Byli w pełni autonomiczni, ale Eorl złożył przysięgę, na mocy której on i każdy z jego potomków byli zobowiązani zawsze wyruszyć na pomoc Gondorowi.
Eorl stał się również przyczyną ciągnącego się przez lata konfliktu z Dunlendingami, to on przegnał ich z terenów Rohanu (o tej wojnie opowie grudniowy film). Król spędził resztę życia na wznoszeniu miasta, fortów i wojaczce – zginął ostatecznie w bitwie z Easterlingami.
Jeśli Wojna Rohirrimów odniesie sukces to bez problemu jestem sobie w stanie wyobrazić jej animowany prequel. Dwie niezależne historie, skupione na Rohanie i połączone narracją Eowyny (Miranda Otto będzie w końcu narratorką w najbliższym filmie). Do wielu szczegółów historii Eorla twórcy nie mają bezpośrednich praw, ale nadal materiału jest na tyle dużo, by stworzyć interesującą, angażującą historię.
Na koniec pozostawiłem coś zupełnie odmiennego. Opowieść o miłości.
Wszyscy słyszeli o historii Berena i Luthien. Znamy losy Aragorna i Arweny. Tolkien napisał jednak wiele innych, równie pięknych, czasami jeszcze bardziej tragicznych, miłosnych epopei. A do jednej z najciekawszych producenci jak najbardziej mają prawa.
Przed Galadrielą i Celebornem, Lothlorien zamieszkiwał ród Leśnych Elfów. Wspaniałych, radosnych istot, ponad wszystko miłujących las, żyjących zupełnie na uboczu wielkich konfliktów. Nie ingerowali w wojny z Morgothem. Nie byli częścią długiej i krwawej historii swych pobratymców z Valinoru. Nie posiadali też władcy, aż do momentu, w którym z Doriathu (jednego z królestw znajdującego się w Beleriandzie), po Wojnie Gniewu, przybyli Sindarowie. Jeden z nich, Amdir, został wybrany królem przyszłego Lorien (tymczasem Oropher, dziadek Legolasa, założył królestwo na północy wielkiego lasu). Chociaż Amdir uznawał prawa Gil-galada do tytułu Wysokiego Króla, nie podlegał mu bezpośrednio. Gdy dołączył do wojsk Ostatniego Sojuszu, razem z Oropherem przewodzili własnym formacjom. Władca z wojny nie powrócił.
Tron Lorien przejął jego syn, Amroth. Stracił wielu pobratymców na polach Mordoru, a do puszczy emigrowało coraz więcej dawnych mieszkańców zniszczonego Eregionu (w tym Galadriela i Celeborn). Nie wszyscy spośród Leśnych Elfów byli otwarci na przyjmowanie dawnych mieszkańców Beleriandu. Należała do nich ukochana władcy, Nimrodel. Twierdziła, że przybysze niosą ze sobą wojnę, nienawiść i zniszczenie, a ich obecność przyniesie zgubę. Ścierała się w tej sprawie z Amrothem, mężczyzną otwartym i dążącym do asymilacji elfów. Gdy do Lorien dotarła kolejna fala elfów, tym razem uciekających przed grozą przebudzoną w Morii, przelała się czara goryczy. Nimrodel porzuciła swoją ukochaną ojczyznę. Uciekła do Fangornu. Jej ukochany zrzekł się tronu i podążył za nią.
W swych poszukiwaniach Amroth dotarł aż na brzeg morza, gdzie zdecydował się poczekać na Nimrodel, by razem z garstką Leśnych Elfów odpłynąć za morze do Valinoru. Los jednak nie sprzyjał kochankom. Gdy Amroth znajdował się na jednym z okrętów, w Śródziemie uderzyła największa burza w dziejach, dewastując tysiące okrętów ludzi i elfów. Sam Amroth, którego okręt został porwany przez fale daleko od zatok Belfastu, z rozpaczy rzucił się w spienione fale.
Nimrodel tymczasem znalazła schronienie nad rzeką Gilrain, gdzie spała pośród drzew przez bardzo długi czas. Gdy wznowiła podróż było już za późno, Amroth od dawna nie żył. Nikt później już o niej nie słyszał.
Opowieść o tej miłości przetrwała w historii elfów jako jedna z najpiękniejszych pieśni, którą śpiewa Legolas w Drużynie Pierścienia. Także jedną z największych rzek Śródziemia nazwano Nimrodel, a elfowie wierzą, że w jej szumie usłyszeć można echo kobiecego płaczu.
To dla Tolkiena typowa historia. Opowieść o smutku i tęsknocie, miłości skomplikowanej, trudnej, skazanej na tragedię. Może nie tak epicka, jak ta o Berenie i Luthien, ale nadal pełna ciekawych wątków – dla przykładu wzajemna niechęć między rodami elfów; saga ich wzajemnych konfliktów. To świetna okazja, by postawić najstarsze z plemion Tolkiena w zupełnie nowym świetle, a przy odrobinie negocjacji z Tolkien Estate, może nawet zateasować wątki z innych dzieł Tolkiena. Do tego mamy jeszcze motyw długiej wędrówki i szansę, by pokazać Śródziemie radzące sobie z konsekwencjami Wojny Ostatniego Sojuszu, która przecież przyniosła całej krainie wiele zniszczeń i sprawiła, że elfowie zaczęli masowo opuszczać ziemie śmiertelników, by odpłynąć w kierunku Valinoru.
Dziś możemy tylko spekulować, oczekując na już zapowiedziane projekty ze świata Tolkiena.
Jako pierwszy w sierpniu zadebiutuje drugi sezon serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy, gdzie po raz pierwszy spotkamy m.in. Toma Bombadila czy Círdana oraz ujrzymy Upadek Eregionu. W grudniu na ekrany kin na całym świecie trafi wielokrotnie wspominana tu Wojna Rohirrimów, a w 2026 (na ten moment) The Hunt for Gollum. Historia Śródziemia jest wielka, fascynująca, tworząca miejsce dla wielu opowieści. Co nadejdzie później? Czas pokaże…