Labirynt imigranta – recenzja filmu „Problemista”

Filip Mańka16 lipca 2024 18:02
Labirynt imigranta – recenzja filmu „Problemista”

Już za parę dni na Nowych Horyzontach w sekcji Nocnego Szaleństwa zadebiutuje Problemista Julio Torresa – aktora, komika, producenta, scenarzysty m.in. programu Saturday Night Live czy serialu Los Espookys. Torres dał się poznać jako osoba, której surrealizm i formalna ekstrawagancja jest bliska sercu. Nie inaczej jest w przypadku Problemisty, gdzie znany komik w jaskrawy sposób realizuje semi-autobiograficzną opowieść na styku dwóch światów – z jednej strony pełnych kontrastów, ale w tej konwencji zlewających się w jedną, pełną absurdów i przesady przestrzeń.

W swoim debiucie fabularnym Torres opowiada o Alejandro (w tej roli sam reżyser) – młodym imigrancie z El Salvadoru, którego największą pasją jest wymyślanie zabawek, lecz jak to w życiu bywa – pasja nie zawsze idzie w parze z życiem zawodowym. Początkowo pracując w futurystycznej firmie FreezeCorp, zajmującej się kriohibernacją ludzi, poznaje tam ekscentryczną krytyczkę sztuki, Elizabeth (Tilda Swinton), która potem oferuje Alejandro pracę u siebie. Debiut Torresa to barwny i, jak postać Elizabeth, ekstrawagancki w swojej formie film. To surrealistyczne i jednocześnie pełne (kiepskiego) humoru zderzenie losów imigranta w Stanach Zjednoczonych, zarysowane jako niekończący się labirynt biurokracji, absurdalnego ciągu zdarzeń, który w zasadzie prowadzi donikąd. To przy tym gorzko-słodka baśń o marzeniach, gdzie w tym przypadku projektowanie zabawek stanowi duchowe połączenie z mamą głównego bohatera, która zaszczepiła w młodym Alejandro miłość do projektowania i tworzenia, wychodzącego formą poza gładką rzeczywistość.

Alejandro jednak po przybyciu do Stanów nie został od razu znakomitym projektantem zabawek Hasbro. Główny bohater musi znaleźć sponsora, dzięki któremu będzie mógł otrzymać wizę na pobyt w Stanach Zjednoczonych. Zaczyna się gra stresu, bo opcji jest niewiele, co sugestywnie Torres pokazuje widzowi, kiedy zatrudnia się do „czyszczenia okien”. Jedyną deską ratunku jest Elizabeth, żona artysty Bobby’ego, który specjalizował się w malowaniu obrazów przedstawiających jajka. Problem jest jednak taki, że Elizabeth nie jest za dobrą osobą do współpracy – jest pełna nerwów, toksyczności i egoizmu. To kontrastuje z nieśmiałym oraz pełnym wycofania Alejandro, który, choć dzierżący na plecach ogromne wyzwanie, wciąż niepewnie stawia kroki naprzód (tak, sposób chodzenia Alejandro to najzabawniejszy element filmu). Elizabeth symbolizuje wszystkie lęki naszego pokolenia przed pracodawcami. Jest niczym hydra, gdy po zwalczeniu jednego jej pytania, pojawia się garść kolejnych i kolejnych. Swinton jednak nie czyni z tej postaci pola do upustu najbardziej negatywnych emocji. Sprawnie dyktuje postacią, umieszczając ją w złotym środku między nieskrytą paranoją a ambicją, w czym sam Alejandro dostrzega coś z siebie.

Przeczytaj również: Nic Cage kontra świat – recenzja filmu „Surfer”

Nawet jeśli Problemista nie stanowi odkrywczej refleksji na temat imigracji, to wizualny sposób prezentacji swoistego „labiryntu Tatiego” i wewnętrznej gry nerwów Alejandro jest całkiem imponujący. Pełno w tej grze formalnej prostoty, chciałoby się rzec taniości i sztuczności, ale Torres na tyle samoświadomie operuje językiem filmu, że nic nie wydaje się wizualnie odstające. Nikt tak pięknie nie pokazał brudu i śmieci w Nowym Jorku, co Torres. Nawet jeśli w tej ciągłej grze metaforycznej i symbolicznej dużo rzeczy wydaje się zbędnych, niepotrzebnych i bez myśli końcowej. Temat zabawek, choć od początku istotny i ważny dla przebiegu postaci, szybko schodzi na drugi plan. W zasadzie dużo rzeczy, które po drodze pojawiły się na tej zwariowanej road mapie Alejandro, jest dosyć nudno poprowadzonych i szybko Torres pozbawia się z rękawa swoich największych asów. Widzowi, podobnie jak Alejandro, co chwilę pod nogami pojawia się inna kłoda, inny problem do przeskoczenia, lecz w narracji, zamiast iść za Alejandro, po pewnym czasie stajemy z boku i przyglądamy się bez emocji tej niefortunnej grze wydarzeń.

Chociaż Problemista to opowieść imigranta dla imigrantów oraz marzyciela dla marzycieli, świat stworzony przez Torresa jest zaskakująco dostępny i łatwo się w nim odnaleźć. Mimo że brakuje tu precyzji, głębi czy niezawodnego humoru, Torres pokazuje niezwykłą pomysłowość w przedstawianiu codziennych traum, tak bardzo bliskich naszej generacji. To kreatywny autoportret, pełen treści, ale w tym bogactwie pomysłów nie znajdziemy żadnej naprawdę satysfakcjonującej końcowej myśli.

Problemistę będzie można zobaczyć podczas tegorocznej edycji festiwalu mBank Nowe Horyzonty w sekcji Nocne Szaleństwo, której Portal Immersja jest partnerem medialnym.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to