Mamy to! Wreszcie ogłoszono program nadchodzącej edycji festiwalu Nowe Horyzonty 2024. To dla nas najważniejszy i najlepszy festiwal kina artystycznego w Polsce. Już niedługo, w dniach 18-28 lipca, Wrocław zamieni się w stolicę wielkiego kina. Na które perełki z programu warto zwrócić szczególną uwagę?
W programie znajduje się aż 285 filmów. Szczególnie polecamy Emilię Perez Jacquesa Audiarda, Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata Radu Jude, Wszystkie odcienie światła Payal Kapadii, Grand Tour Miguela Gomesa oraz Bestię Bertranda Bonello. Nie możemy się także doczekać retrospektywy Nagisy Oshimy. Sen z powiek spędza nam myśl o seansie Pepe Nelsona Carla De Los Santosa Ariasa, Minghuna Jana P. Matuszyńskiego oraz Amadeusza z muzyką na żywo w Hali Stulecia we Wrocławiu.
A tak pisaliśmy o samym filmie w naszej recenzji: „To zbiór kuriozalnych pomysłów, wizualnych eksperymentów i żartów, często skierowanych w stronę samej widowni. Czy można go z czystym sumieniem komukolwiek polecić? Nie, bo filmowo jest po prostu zły. Nie ma fabuły, jest niekonsekwentny i momentami naprawdę męczący. Jednak pewne jest to, że każdy kto wybierze się na seans, nigdy go nie zapomni. Albo zakocha się w wizji Korine’a i znajdzie w tym szaleństwie metodę, doceniając humor oraz kiczowatą stylistykę, albo przeżyje jeden z najgorszych seansów w swoim życiu, ale będzie mógł go wspominać naprawdę długo, śmiejąc się z tego, jak dziwne i głupie jest Aggro Dr1ft. Jedno jest pewne: nowe dzieło Korine’a to, coś czego jeszcze nigdy w kinie nie było i prawdopodobnie już nigdy nie będzie”.
W programie Nocnego Szaleństwa znalazły się:
To piękny, choć bez-miłosny list do sztuki i spektaklu. W miejsce kolejnych intertekstualnych, spływających po policzku łez, które celebrowały wielkie arcydzieła kina, Dupieux przygotował porządną satyrę, w której przez metatematyczną soczewkę spogląda na wszystkie mniej udane dzieła. Reżyser rozumie frustracje, jakie budzą się w trakcie obcowania z nie największymi osiągnięciami kina i teatru. Swoje kiepskie i nużące doświadczenia przekuł w błyskotliwy punkt wyjścia do znakomitej historii o istocie spektaklu i krytyki, ale także zderzeniu zapracowanego i zmęczonego prostego człowieka z zadufaną, bezsensowną i oderwaną od rzeczywistości sztuką. Dupieux, choć w swoich filmach przeważnie odpływa w skrajny absurd, zdaje się (słusznie) postawą Yannicka krytykować miałką, słabą i oderwaną od potrzeb współczesnego widza sztukę spektaklu. Zasłużone i celne gromy spadają na głowę teatru, który nie imponuje ani formą, ani treścią, a cała zabawa polega na tym, że po prostu „jest to teatr”. To ironiczny manifest przeciwko temu, co ponad 100 lat temu Karol Irzykowski nazywał „ogólną tendencją do partactwa”.
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „Daaaaaali! to przede wszystkim rewelacyjna rozrywka. Wszyscy fani reżysera powinni być usatysfakcjonowani jakościowym humorem, absurdalnymi pomysłami i oniryczną stylistyką filmu. Każdy, kto docenił Deerskin czy Mandibules, musi wybrać się do kina, kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja. Przy tym Daaaaaali!, poza byciem kolejną udaną komedią w dorobku Dupieux, jest też nieoczywistym, szalonym hołdem dla jednego z najbardziej wyrazistych artystów XX wieku. Reżyser doskonale pojmuje urok prac malarza i potrafi przenieść go na ekran. Kręci film, który jest czymś więcej niż laurką dla mistrza. Po tak szalonym, surrealistycznym portrecie Dalego, wszystkie klasyczne biografie wydają się przeżytkiem.
Diabeł ubiera się u Prady spotyka Bo się boi. Pełna wizualnej dosłowności i onirycznych fantazji opowieść o projektancie zabawek, któremu kończy się wiza pracownicza. Główny bohater Alejandro ucieka się do ryzykownego, choć chyba jedynego możliwego rozwiązania – rozpoczyna współpracę z Elizabeth, ekscentryczną artystką, która desperacko próbuje ocalić renomę i sztukę swojego niedawno zmarłego męża. Problemista to opowieść rozdarta między umiejętnością korzystania z FileMaker Pro a interpretacją namalowanego na płótnie jajka. Starcia Alejandro z Elizabeth stają się abstrakcyjną i dosłowną walką z hydrą. W obsadzie Julio Torres (którego jest to także reżyserski debiut), rewelacyjna Tilda Swinton, ciepły głos Isabelli Rossellini oraz Greta Lee.
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „Dev Patel jest twórcą szalenie ambitnym. Tego odmówić mu nie można. Monkey Man to pod każdym względem porwanie się z motyką na słońce. Raz, że stworzenie angażującego kina akcji co do zasady nie jest łatwe, a dwa, że Patel postawił na bardzo brawurowy sposób kreacji spektaklu. Monkey Man to chaos. Film gigantyczny w każdej scenie, szczegółowy i poskładany z szalenie skomplikowanych sekwencji. Wszystko tu jest kręcone tak, by wyszło jak najbardziej kreatywnie i niestandardowo. W każdym momencie Patel szuka nieoczywistego ujęcia, umiejscawia kamerę w nietypowych punktach i skupia się na kompletnie pomijanych zazwyczaj perspektywach. Do tego dochodzi montaż – szybki, agresywny, mielący zdecydowanie zbyt dużo punktów widzenia. Scenografie są rozbuchane, oświetlenie i kolorystyka żywcem wyjęta z najlepszych europejskich horrorów, a w warstwie fabularnej do powierzchownej opowiastki o nierównościach społecznych dochodzi przyjemnie pogłębiony komentarz odnośnie społeczności hijra.
Otoczone mgłą lasy Ameryki Północnej są miejscem spokojnego życia Sasquatchy – prawdopodobnie ostatniej rodziny z wymierającego gatunku. Sasquatch Sunset to zawieszona między Ostatnią rodziną Jana P. Matuszyńskiego a monologiem Mufasy o kręgu życia żartobliwa opowieść o plemieniu, które budzi jedynie wizualne skojarzenia z Wujaszkiem Boonmeem. Walka kudłatych olbrzymów o przetrwanie zapowiada się na absurdalną zabawę, szczególnie że w jednym z futrzastych kostiumów skrywa się Jesse Eisenberg.
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „Ten film niepodważalnie podzieli widzów. Jednak z pewnością tajemniczość Cuckoo przyciągnie do siebie nowych fanów na tematycznych pokazach podobnych do Nocnego Szaleństwa. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo z jednej strony można co prawda zarzucić scenariuszowi, że jest dość dziurawy i chaotyczny, jednak fani specyficznych thrillerów psychologicznych na pewno się ucieszą, że Singer pozostawił sporo elementów w sferze domysłów.
A także: Imperium, reż. Bruno Dumont, Królowe dram, reż. Alexis Langlois, Surfer, reż. Lorcan Finnegan, Kneecap, reż. Rich Peppiatt. O tych filmach będziemy się rozpisywać w najbliższych dniach.
Oprócz tego w programie znalazło się także kilka filmów, które mieliśmy okazję obejrzeć wcześniej na Festiwalach w Wenecji oraz w Cannes. Są to między innymi:
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji z Cannes: „Kiedy na ekranie kinowym pojawiło się ogromne nazwisko reżyserki, a salę kinową ogarnęły odgłosy gromkich braw, jasne było, że Substancja to wielki canneński sukces body horroru. Pierwszą myślą cisnącą się na usta było „Welcome back, Titane”, a uczucie towarzyszące przed laty przy premierze rewelacyjnego filmu Julii Ducournau na chwilę powróciło. W tak niekorzystnym dla Substancji porównaniu, Titane ciągle jest górą za względu na większą odwagę w wykorzystaniu koloru oraz bardziej złożoną treść. Mimo to, Substancja to godny canneńskich laurów następca Titane. Body horror na salonach ma się dobrze. I oby tak pozostało.”
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „Rodzaje życzliwości to przede wszystkim zabawa kinem. Bardzo pomysłowa komedia pełna dobrego humoru i zaskakujących, narracyjnych rozwiązań. Lanthimos jest rewelacyjny w igraniu z oczekiwaniami widzów. Myli tropy, szokuje, w niespodziewanych momentach skręca w horrorową stronę. Cały jego film to dziwna mieszanka makabry, żartów i erotyzmu, tak wyraźnie obecnego w ostatnich produkcjach Greka. Jeśli kogoś bawił już Kieł czy Biedne istoty, z pewnością będzie bawił się świetnie na Rodzajach życzliwości. Cały film to też zresztą zagadka dla widzów. Każda z nowel zbudowana jest tak, by najpierw mylić i dezorientować, a dopiero z czasem powoli odkrywać karty i niespodziewanie łączyć niepasujące do siebie elementy. A niektóre z ukrytych twistów widzowie będą odkrywać jeszcze długo po zakończeniu seansu. Polecam zresztą podczas oglądania filmu zwrócić uwagę na imiona i nazwiska postaci, bo często nie są przypadkowe.”
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „W erze kolejnych, nijakich dramatów o uchodźcach, Io Capitano to prawdziwy powiew świeżości. Film, który potrafi łączyć bycie dobrym dramatem z byciem angażującym kinem przygodowym. Garrone nie próbuje tworzyć manifestu czy wciskać w usta bohaterów politycznych przemów. Zamiast tego woli skupiać się na młodych Afrykańczykach, którzy muszą przebyć swoją własną odyseję, by dostać lepsze życie, o którym tak marzą. Często sprzeciwiając się matkom, uciekając z rodzinnych wiosek. Żeby dostać się do wręcz mitycznej Europy, muszą przejść przez prawdziwe piekło. Kino potrzebuje więcej filmów takich, jak Io Capitano, które będą w stanie przekazać coś ważnego w odpowiedni sposób, trafiając do jak największej grupy widzów.”
Tak o filmie pisaliśmy w naszej recenzji: „Quentin Dupieux uwielbia bawić się oczekiwaniami widzów. Historia w historii w historii to chyba jego ulubiony motyw, którego namiętnie używał w Palenie powoduje kaszel i Daaaaaali!, wielokrotnie wywołując salwy śmiechu na widowni. Podobnych percepcyjnych sztuczek nie mogło zabraknąć również w jego najnowszej produkcji. The Second Act w sporym stopniu oparte jest na ciągłym burzeniu czwartej ściany i wprowadzaniu kolejnych warstw historii. W końcu jak twierdzi bohater Louisa Garrela „rzeczywistość jest fikcją, a fikcja rzeczywistością”, a do tego hasła zdążyli się już przyzwyczaić wszyscy fani Dupieux. Chyba najlepszym podsumowaniem metatekstualności produkcji jest ostatnie ujęcie filmu, które stanowi wyjątkowo błyskotliwe podsumowanie całości i zburzenie kolejnej ściany.”
Pełen harmonogram dostępny jest na stronie festiwalu. Tegoroczna edycja mBank Nowe Horyzonty 2024 odbywa się w dniach 18-28 lipca we Wrocławiu. Portal Immersja ma przyjemność być partnerem medialnym sekcji Nocne Szaleństwo w trakcie festiwalu. Do zobaczenia w kinie!