Wszyscy jesteśmy Yannickami – recenzja filmu „Yannick”

Filip Grzędowski02 lipca 2024 18:00
Wszyscy jesteśmy Yannickami – recenzja filmu „Yannick”

Marek Aureliusz miał kiedyś powiedzieć: „Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie”. Ten zaczerpnięty z Wikipedii, zapewne na wpół zmyślony cytat, zdaje się po dziś dzień aktualny. Szczególnie teraz, latem 2024 słowa te wydają się bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Telewizory w każdym domu na cztery godziny dziennie zmieniają się w konfesjonał, który co rusz dosłuchuje „no podaj do niego, po co ty strzelasz”. Nie raz ten sam ekran, szczególnie w okresie tlącej się kampanii wyborczej, usłyszał „co on w ogóle wygaduje”. W niektórych domach w podobne reakcje wpędzają nie tylko polscy piłkarze i rzekomo polscy politycy, ale i X muza. A jak wygląda sytuacja z filmem Yannick?

Nieraz oglądając film, szczególnie nieco gorszej jakości, a już w ogóle, jeżeli jest to seans w towarzystwie, przytrafi się złośliwy komentarz. O ile telewizor pozostaje niewzruszony na docinki, a postacie na małym ekranie nie reagują na kolejne epitety, tak podobne zachowanie w teatrze wydaje się niemałym wyzwaniem. Mniej więcej o tym jest Yannick – najnowszy i najlepszy film Quentina Dupieux, reżysera Deerskin i Morderczej opony.

Główny bohater, tytułowy Yannick, przegrał walkę z myślami w czasie spektaklu Le Cocu w kameralnym, podparyskim teatrze. Inscenizacja, scenografia i poczucie humoru godne „szóstego piętra” sprawiły, że miarka się przebrała. Pracujący jako portier bohater poczuł, że wydane pieniądze z i tak niezbyt wysokiej wypłaty można by spożytkować lepiej. Sfrustrowany postanawia wstać i przemówić do marnujących jego czas aktorów. Zszokowani całą sytuacją „artyści” pozostają jednak niewzruszeni na krytykę. Wtedy Yannick sięga po broń, a teatr zmienia się w zakładników. Nikt nie opuści teatru, dopóki przedstawienie nie zrobi się dobre.

Gdyby podobną zasadę zastosować do filmu Dupieux, widownia opustoszałaby już po pierwszej scenie – najnowszy film ojca Morderczej opony jest totalnym sztosem już od pierwszych sekwencji. Krótki, bo zaledwie sześćdziesięcioczterominutowy komediodramat to jeden z najlepszych filmów tegorocznego Nocnego Szaleństwa w trakcie festiwalu Nowe Horyzonty. Dupieux jest nie tylko zabawny i błyskotliwy, ale tym razem także zaskakująco dojrzały. Yannick to poważniejsza perła w jego absurdalnej filmografii. Jest śmiesznie i angażująco, a samo autotematyczne podejście do istoty spektaklu sprawia wrażenie błyskotliwego, ambitnego i artystycznie spełnionego projektu.

Wszyscy jesteśmy Yannickami – recenzja filmu „Yannick”

To piękny, choć bezmiłosny list do sztuki i spektaklu. W miejsce kolejnych intertekstualnych, spływających po policzku łez, które celebrowały wielkie arcydzieła kina, Dupieux przygotował porządną satyrę, w której przez metatematyczną soczewkę spogląda na wszystkie mniej udane dzieła. Reżyser rozumie frustracje, jakie budzą się w trakcie obcowania z nie największymi osiągnięciami kina i teatru. Swoje kiepskie i nużące doświadczenia przekuł w błyskotliwy punkt wyjścia do znakomitej historii o istocie spektaklu i krytyki, ale także zderzeniu zapracowanego i zmęczonego prostego człowieka z zadufaną, bezsensowną i oderwaną od rzeczywistości sztuką. Dupieux, choć w swoich filmach przeważnie odpływa w skrajny absurd, zdaje się (słusznie) postawą Yannicka krytykować miałką, słabą i oderwaną od potrzeb współczesnego widza sztukę spektaklu. Zasłużone i celne gromy spadają na głowę teatru, który nie imponuje ani formą, ani treścią, a cała zabawa polega na tym, że po prostu „jest to teatr”. To ironiczny manifest przeciwko temu, co ponad 100 lat temu Karol Irzykowski nazywał „ogólną tendencją do partactwa”.

Czasem jednak argumenty krytyki się kończą. Wtedy Dupieux sięga po broń lub inspiruje swojego bohatera do oddania moczu na ścianę teatru. Reżyser nie portretuje jednak frustracji Yannicka jako niebezpiecznej i wynikającej z braku możliwości precyzyjnego opisania swoich negatywnych odczuć względem spektaklu. To szczera i sympatyzująca parodia krytyki filmowej/teatralnej. Typowa dla reżysera hiperbola rujnuje realizm i na jego gruzach buduje kompletnie nowy i porywający świat, w którym bezsilna krytyka znajduje nową, tym razem skuteczną i zaskakująco budującą formę.

W tym wszystkim, poza postmodernistycznym portretem spektaklu, skrywa się opowieść o nieco bardziej politycznym zabarwieniu. Uzbrojony manifest Yannicka to nie tylko atak na słabych aktorów i beznadziejnych scenarzystów, ale też rozpaczliwy sprzeciw przeciwko brakowi decyzyjności i mocy sprawczej. Dorabiający jako ochroniarz parkingu, młody i prosty chłopak jest tylko małym trybikiem w maszynie. W tym zaprogramowanym społeczeństwie każdy ma swoją funkcję, swoją rolę. Yannick pilnuje parkingu. Yannick idzie do teatru. Aktorzy grają w teatrze. Yannick dobrze się bawi. Yannick, na szczęście orientuje się, że takie życie to średnia frajda. Oczywiście niepotrzebnie sięga po broń. Jego protest wydaje się zrozumiały, a Dupieux empatyczny.

Yannick to najlepszy film Quentina Dupieux. To przezabawna i angażująca komedia, której kameralność i błyskotliwość składają się na jeden z najciekawszych filmów całego roku. W programie festiwalu znajdują się aż trzy filmy francuskiego reżysera, recenzowane przez nas wcześniej Daaaaali! oraz The Second Act. Dupieux ustrzelił przepięknego hat-tricka, po którym nikt nie będzie krzyczał do telewizora „po co ty strzelasz?”. No chyba, że sam Yannick.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to