Być lubianym – recenzja filmu „Zaraza”

Filip Mańka04 listopada 2025 12:11
Być lubianym – recenzja filmu „Zaraza”

2003. Obóz sportowy, parunastu młodych chłopaków, a wśród nich wyjątkowo nieśmiały oraz wrażliwy Ben. Co może pójść nie tak? Zaraza Charliego Polingera to jeden z filmów w sekcji Young Americans na American Film Festival, obok którego nie możecie przejść obojętnie.

Zaraza! Krzyczą dokuczliwi, 13-letni chłopcy na widok Eliego (Kenny Rasmussen), jednego z uczestników obozu sportowego w piłkę wodną. Według pewnej plotki ma roznosić trąd. Młodzi chłopcy wystrzegają się nonkonformizmu czy arbitralnych zasad na rzecz wspólnego hive-mindu, sterowanego przez jednego z nich, Jake’a (Kayo Martin). Przebojowego nastolatka, który każdego nowo poznanego dzieciaka prześwietla niczym promień rentgenowski. Utrzymuje to go w pozycji lidera i nawet grupowe kary od trenera (w tej skromnej roli Joel Edgerton) nie są w stanie pozbawić go dominacji.

Na peryferiach grupy spoczywa wspomniany Eli. Chłopak, który rzekomo ma rozprzestrzeniać zarazę, z czego powodu żaden z kolegów nie nawiązuje z nim kontaktu — czy to fizycznego, czy nawet werbalnego. Rozdarty między własnymi uczuciami a potrzebą grupowej przynależności Ben (Everett Blunck) wkrótce ma okazję przekonać się na własnej skórze, czy legenda o chorobie jest prawdziwa. Próbując wkupić się w łaski grupki chłopców, wbrew samemu sobie, unika Eliego i zaczyna grać w grę, której zasad nikt do końca nie kuma. Dość szybko przeobraża się ona w istny horror, gdzie niecka basenu staje się miejscem ekshibicji największych lęków młodego chłopca.

Dzieci w tym wieku potrafią być okrutne, a seans filmu Polingera to jeden z tych momentów, kiedy z ulgą oddycham, że ten okres jest już za mną. Kotłujący się, młodociany testosteron przecież tym bardziej daje upust na obozie sportowym. Intensywne treningi w wodzie, które ciężko opuścić bez zadrapania, zajmują dzień pełen gadki o głupotach, cyckach czy masturbacji. Ben nie jest taki jak reszta. Chuderlawy chłopak z trudem przebija się w rozmowie, a jego wada wymowy przylepia się do niego za sprawą zgryźliwego przezwiska. Dość sprawnie to przełyka, bo w końcu warto oddać coś w zamian za zyskanie paru kolegów. Może sprawi to, że w ich oczach będzie jakiś. Głupio byłoby przecież spędzić ten czas samemu, więc trzeba wrzucić się w gówniarski wir, a „siebie samego” zostawić najlepiej metr pod wodą. 

"Zaraza" (The Plague), reż. Charlie Polinger, 2025 | American Film Festival 2025
fot. Zaraza, reż. Charlie Polinger, 2025

To druga główna rola Everetta Bluncka — uzdolnionego chłopca, który rok temu zabłysnął w świetnych Wakacjach Griffina [nasza recenzja]. Już w tej wrażliwej komedii dał się poznać jako młody aktor o wielu twarzach, który swobodnie czuje się przy kamerze, także w tych niekomfortowych scenach. A takich w Zarazie nie brakuje. To przejmujący body-thriller spod znaku kina coming-of-age. Dla Bena obóz stanowi rytuał wejścia w dorosłość. Zanim jednak otrzyma miecz z tarczą, musi zmierzyć się z mityczną zarazą. Przeprawa nie będzie prosta, gdyż na drodze staje jego własna moralność.

Debiut reżyserski Polingera od początku jawi się jako projekt wyjątkowo przemyślany, szczególnie na płaszczyźnie technicznej. Reżyser z dbałością operuje przestrzeniami, które w swoim ascetycznym wyrazie rezonują z innymi zabiegami. Zimne ściany ośrodka treningowego budzą wspomnienia z koloniami, w trakcie których niejedno dziecko dzwoniłoby do rodziców z płaczem, że chce wracać do domu. Obraz niejednokrotnie zdobi rytmiczny, niemal nordycki chorał. Podobnie jak młodzi wikingowie, chłopcy całe dnie spędzają wspólnie. Nie tylko na treningach, które zamiast w Morzu Północnym odbywają się na basenie, ale i na posiłkach czy w sypialni, gdzie nawet akt gooningu odbywa się przy wspólnej aprobacie. W odróżnieniu od wikingów, lojalność wobec siebie czy wodza jest tu jedynie pustą cnotą, mającą zapełnić miejsce, którego nastolatkowie nie zdążyli w sobie jeszcze odkryć. 

Reżyser z intensywnością opowiada losy Bena, którego własna zszargana moralność dość szybko staje w szranki z działaniami reszty grupy. Dni i noce zaczynają się robić coraz gęstsze, a łzy co chwilę napływają do oczu i jedynie woda basenowa jest w stanie je na moment zamaskować. Polinger kładzie silny aspekt na cielesność — zderza abstrakcyjne i chaotyczne męskie figury pod wodą z tymi kobiecymi, które w estetyce filmu jawią się niczym nieosiągalne dla chłopców nimfy wodne. Owa cielesność staje się też wyrazem bezbronności konkretnych jednostek, które w wzburzonym morzu szczeniackiego temperamentu łatwo popadają w paranoję, nie potrafiąc pogodzić swojej wrażliwości z ustalonymi w grupie wzorcami siły. 

"Zaraza" (The Plague), reż. Charlie Polinger, 2025 | American Film Festival 2025
fot. Zaraza, reż. Charlie Polinger, 2025

Podczas seansu nietrudno o skojarzenia z takimi filmami, jak ponadczasowa Piękna praca (1999) Claire Denis, w którym mikrokosmos męskości dominowały portrety żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Oba odizolowane światy to uwikłane w rutynie i rytuałach miejsca, gdzie ciało staje się narzędziem napięcia czy transformacji. Niemal taneczne choreografie ćwiczeń w filmie Denis u Polingera ustępują miejsca chaotycznym inscenizacjom treningów, pokazując burzliwy okres dojrzewania, gdzie młode ciało — szczególnie w takim środowisku — podlega nieustannej ocenie czy presji zmian. Bliżej tu do Juniora (2011) Julli Ducournau, gdzie cielesna przemiana w konwencji body horroru pełni podobny nośnik społecznego napięcia.

Zaraza niekiedy zwleka z nadaniem większego wyrazu niektórym tematom. Zagnieżdża się w formalnej wyrazistości, której brakuje oddechu, co potwierdzają pojedyncze, scenariuszowe uproszczenia, w ramach których zabrakło sceny czy dwóch, aby historia mogła w pełni rozwinąć skrzydła. Mimo tych drobnych mankamentów film Charliego Polingera to świetny debiut — inteligentny oraz wyważony. Niejeden duży chłopiec znajdzie w nim moment poruszenia i spojrzenia wstecz. Na minione lata, gdzie każdy pragnął czuć się prawdziwy wśród innych.

Zarazę będziecie mogli zobaczyć już niedługo na 16. TAURON American Film Festival we Wrocławiu. Film trafił do sekcji Young Americans, której Immersja drugi rok z rzędu jest partnerem medialnym. Festiwal potrwa od 6 do 11 listopada, zaś sekcja online będzie dostępna do 23 listopada.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to