Od paru dobrych lat poczynania Warner Bros. możemy śledzić z coraz większym nie tyle zainteresowaniem, co zaskoczeniem i frustracją. Okres pandemii i strajków sprawił, że firma, której nazwa kiedyś kojarzyła się z czystą sztuką, teraz kojarzy się raczej z wykalkulowaną kampanią ustawienia pieniędzy i wizerunku korporacji przed wszystkim, a przede wszystkim przed sztuką. Ostatnie ruchy Davida Zaslava pozwoliły się łudzić, że może jednak na końcu ciemnego tunelu, w którym znajduje się Warner, widać nikłe światełko. Jednak czy tak faktycznie jest?
Kiedy mamy przed oczami Warner Bros. zazwyczaj jest to spowodowane kolejnym skandalem, tak jak miało to ostatnio miejsce przy usunięciu ukończonego już filmu Coyote vs. Acme. Jednak wśród złych wiadomości, którymi byliśmy zalewani przy okazji tego studia, co jakiś czas pojawiało się coś, co pozwalało wierzyć, że nie jest aż tak źle.
Przeczytaj również: Luchino Visconti – retrospektywa twórczości na Timeless Film Festival Warsaw!
W końcu Warner w styczniu ogłosił, że ze studiem związał się Tom Cruise, chyba jedna z ostatnich prawdziwych gwiazd kina w pełnym tego wyrażenia znaczeniu. To nie był koniec podobnych informacji. Podobną umowę podpisała Margot Robbie, której firma LuckyChap Entertainment związała się ze studiem na najbliższe lata. To spod jej szyldu wyszedł szokujący i dzielący widownię Saltburn. Ponadto swoje projekty pod szyldem Warner Bros. tworzą właśnie Paul Thomas Anderson czy Bong Joon-ho. Niedawno pojawiły się plotki, że w przyszłości możliwa jest też ponowna współpraca z Christopherem Nolanem. Trwa też dalej restrukturyzacja sektora DC. To wszystko daje nadzieję, że najgorsze, najdziwniejsze czasy są już za Warnerem… Tylko czy aby na pewno.
W ostatnim artykule Variety podało, że pojawiają się głosy, że te ruchy Warner Bros. mogą mieć drugie dno. Inwestorzy mają się martwić wieloma decyzjami studia. Decyzjami, które opiewają na wiele milionów dolarów. Niektórzy mieli określić szefostwo studia o bycie nieodpowiedzialnymi finansowo. Jednak Warner może tak naprawdę operować w ich mniemaniu cudzymi już pieniędzmi. Obecne ruchy, czy to podpisanie umowy z Cruise’em, czy to współpraca z takimi twórcami, jak Anderson albo (potencjalnie) Tarantino, ma być tylko zbieraniem dodatkowych kart, które w ewentualnych negocjacjach mogłyby podbić cenę sprzedaży firmy.
Variety przypuszcza, że czas sprzedaży lub połączenia się Warner Bros. z innym studiem (takim jak np. NBCUniversal) zbliża się wielkimi krokami. W kwietniu taki ruch stanie się możliwy. Wtedy wygasa dwuletni okres zawieszenia zawarty w umowie przy fuzji WarnerMedia i Discovery. Zatem wszystkie ostatnie ruchy byłyby tylko czymś w rodzaju wsi potiomkinowskiej zakrywającej prawdziwy stan studia.
Nie jest to jedyne ciekawe doniesienie na temat Warnera. Pojawiły się informacje o budżetach wielu nadchodzących produkcji. Kontynuacja hitu Joker Todda Phillipsa ma kosztować podobno aż 200 milionów (w porównaniu z 60-milionowym budżetem pierwszej części). Innymi wielkimi budżetami mogą się pochwalić Mickey 17 Bong Joon-Ho (przesunięte na 2025 rok), a także nowy film Paula Thomasa Andersona. Rzekomo produkcje te mają kosztować odpowiednio 150 i 115 milionów dolarów. To zaskakujące szczególnie biorąc pod uwagę, że filmy Andersona nigdy nie przebiły bariery 80 milionów dolarów w box office. Warto też pamiętać, że w ostatnim czasie Warner miał parę klap finansowych w kinach. Samo Color of Purple straciło 40 milionów dolarów.
Czekają nas zatem najprawdopodobniej ciekawe dwa miesiące. W tym czasie możemy dostać kilka dużych ogłoszeń. W kwietniu zaś Zaslav powinien odkryć wszystkie karty, a wówczas dowiemy się, jaki los czeka Warner Bros.