Kiedy w 2006 roku David Zaslav zastępował Judith McHale jako CEO Discovery zainicjował dość radykalną zmianę polityki firmy. Z korporacji zajmującej się dostarczaniem programów kablowych teraz miała stać się firmą, której głównym zadaniem miało być tworzenie contentu. To właśnie za jego panowania Discovery Channel, który był niegdyś jednym z najważniejszych kanałów popularnonaukowych straciło kompletnie na znaczeniu. Teraz, gdy Zaslav zasiada jako CEO Warner Bros. Discovery znowu zmienia kierunek swojej polityki. Po fuzji, która sprawiła, że korporacja odziedziczyła ponad 50 miliardów dolarów długu, Zaslav obrał taktykę tworzenia contentu już nie jako coś, co ma trafić do widzów, ale jako coś, co można odpisać od podatku. David Zaslav nieintencjonalnie kreuje się na wroga publicznego numer jeden całej branży. Jego działania, mimo że sam pozostaje raczej w cieniu, odbijają się szerokim echem na całym świecie.
W maju 2021 roku po fuzji Discovery oraz WarnerMedia, David Zaslav podjął się wręcz monumentalnego zadania. Chciał stworzyć giganta medialnego, który nie będzie miał sobie równych na rynku. Snuł plany stworzenia największej platformy streamingowej z bogatą biblioteką tytułów, wzbogaconą o jedną z największych stacji informacyjnych.
Jednak już na samym początku stało się jasne, że najważniejszym zadaniem nowego CEO będzie zmniejszenie zadłużenia spółki. Nie było ono małe, bo już wtedy wynosiło około 53 miliardy dolarów. Wiele działów przynosiło spore straty, a ilość gotówki, którą firma mogła dysponować, szybko się kurczyła.
Na pierwsze, dość makabryczne działania nie musieliśmy długo czekać. Już w sierpniu 2022 roku z platformy HBO MAX zaczęły znikać liczne tytuły. David Zaslav jako bodaj pierwszy w branży zdecydował się użyć ukończonych produkcji jako odpisu od podatku. Spadła na niego ogromna krytyka, jednak i to nie przeszkodziło mu w zrobieniu kolejnego kroku.
Tym razem padło na już ukończone (lub prawie ukończone) produkcje, które czekały na swoje premiery. I tak Batgirl oraz Scoob! Holiday Haunt. Początkowo taki los spotkał też Scooby-Doo! And Krypto, Too!. Jednak Warner zmienił zdanie i ogłosił, że projekt ujrzy światło dzienne we wrześniu. Być może było to jednak podyktowane tym, że produkcja ta została ocalona przez pewnego użytkownika i opublikowana w całości w internecie. Z platformy HBO MAX zniknęły jednak takie tytuły jak Final Space, czy ponad 200 odcinków Sesame Street. Wiele osób określiło te tytuły jako lost media. Szacuje się, że te ruchy WBD kosztowały ich na giełdzie około 25 miliardów dolarów.
To nie pierwsze kontrowersyjne działania Zaslava. Jedną z sytuacji, która nie miała zbyt dużego wpływu na nasz kraj, była seria zmian w kierownictwie CNN. W ramach próby dotarcia do większej grupy odbiorców, zdecydowano się stworzyć nową, oddzielną od HBO MAX, platformę streamingową. CNN+, bo tak miała się ona nazywać, rozpoczęła nadawanie 29 marca ubiegłego roku. W ofercie, jak można się domyślać, znajdowały się wyłącznie kanały i programy CNN. Można powiedzieć, że ta platforma może konkurować o rekord, jeśli chodzi o najkrótszy okres działania. Rozwiązano ją już miesiąc później, 28 kwietnia. Obecnie pojawiają się pomysły integracji tej platformy z platformą MAX. Choć i tutaj pojawiają się absurdalne doniesienia. Otóż najważniejsze wiadomości miałyby się pojawiać na pasku, który wyświetlałby się na ekranie użytkownikom, którzy oglądają inne produkcje na MAX.
W czerwcu tego roku doszło do kolejnego trzęsienia ziemi wywołanego działaniami szefa Warner Bros. Nadzorowane przez Zaslava cięcia w Turner Classic Movies (TCM) spowodowały, że tacy twórcy jak Steven Spielberg, Martin Scorsese czy Paul Thomas Anderson dość aktywnie zaczęli się udzielać w próbie ratowania stacji znanej ze swojego wkładu w konserwację filmów. David Zaslav zapewnił, że TCM jako marka nie zniknie, jednak od razu pojawiły się plotki, według których za cięciami w TCM stała nie tyle chęć zmniejszenia wydatków na stację, co możliwe bonusy dla kierownictwa za osiągnięcie pewnego celu finansowego.
Przeczytaj też: Brzytwa Zaslava, czyli cięć w Warner Bros. ciąg dalszy
Czerwiec dla Warnera był dość długim miesiącem. Do wcześniej wspomnianych kontrowersji doszła jeszcze rzekoma chęć sprzedaży aktywów wydawniczych Warnera. Transakcja opiewająca na blisko 500 milionów dolarów miała dotyczyć praktycznie połowy biblioteki wytwórni. Większość z niej była jednak dość starymi utworami. Zastanawiające jest więc czy potencjalny inwestor zapłaciłby taką kwotę za np. piosenkę As Time Goes By z filmu Casablanca, który wśród młodszych pokoleń nie ma już takiego samego statusu kultowości, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Wydaje się to jedynie próbą spieniężenia aktywów firmy, by załatać ponad 50-miliardowy dług.
Później pojawiła się jeszcze sprawa dość krytycznego artykułu na jego temat, który początkowo zniknął z portalu, tylko po to, aby później bez aprobaty autora pojawić się w okrojonej i mocno zmienionej wersji. Miało to być spowodowane domniemanymi naciskami na redaktora naczelnego, który miał powiązania z Warnerem przez fakt, że jest producentem jednej z nadchodzących produkcji w tej wytwórni.
Przeczytaj też: David Zaslav i tajemnicze zniknięcie artykułu GQ
Najnowszym, małym skandalem z udziałem szefa Warnera jest chyba ten związany z telekonferencją dotyczącą wyników finansowych firmy za drugi kwartał tego roku. Podczas niej padły dość zaskakujące stwierdzenia z ust dyrektora finansowego Gunnara Wiedenfelsa, który dość entuzjastycznie stwierdził, że dzięki strajkowi WGA i SAG-AFTRA udało się uzyskać skromne oszczędności gotówkowe. Szacował on, że wartość ta w drugim kwartale oscylowała w granicach 100 milionów dolarów.
Choć sam David Zaslav twierdził wtedy, że studia nie są zadowolone, że doszło do strajku i Warner pracuje nad rozwiązaniem strajku i sprawiedliwym wynagrodzeniem dla strajkujących, to do tej pory AMPTP nie przedstawiło uczciwej umowy związkowcom. Dochodzi jednak do coraz bardziej absurdalnych przecieków medialnych i spotkań z negocjatorami, które przeradzają się w tyrady wytwórni, które za wszelką cenę chcą podpisać własną, pełną dziur prawnych umowę, która tylko w małym stopniu poprawiałaby byt scenarzystów i aktorów.
To nie jest też najlepszy okres dla całego WBD patrząc na wyniki finansowe ich największych blockbusterów w tym roku.
The Flash, którego budżet podobno opiewał na około 300 milionów dolarów (bez marketingu), osiągnął na całym świecie zaledwie 270 milionów. Oznacza to dla studia stratę co najmniej 170 milionów dolarów. Blue Beetle, którego budżet wynosił 105 milionów dolarów, na razie osiągnął na świecie 50 milionów dolarów. Nie jest jednak pewne, czy film wyjdzie na „zero”, głównie przez zaskakująco małą kampanię marketingową. Shazam! Fury of the Gods również okazał się klapą finansową. Nie za dobrze wygląda też sytuacja filmu Aquaman and the Lost Kingdom. Przed dokrętkami budżet wynosił 205 milionów dolarów, ale po dokrętkach może się okazać, że wzrósł do okolic 300 milionów. Poważna konkurencja w grudniu nie wróży zbyt dobrze temu filmowi.
Warner może jednak odetchnąć z lekką ulgą, patrząc na wyniki takich filmów, jak Creed III czy Barbie, która stała się najlepiej zarabiającym filmem tego roku.
Tymczasem dotarła do nas kolejna zaskakująca wiadomość. Warner Bros. zdecydowało się przesunąć swoją największą premierę tego roku – Dune: Part Two. Patrząc na wszystkie „za” i „przeciw” takiego ruchu nie sposób jednak nie zauważyć, że jest to mocno absurdalna decyzja. David Zaslav kontynuuje politykę zaciskania pasa, kolejne premiery okazują się kompletnymi porażkami finansowymi, a firma desperacko potrzebuje pieniędzy na już.
Przeczytaj też: Premiera filmu Diuna: Część druga przełożona na 2024
Marketing Dune: Part Two już ruszył. Od kilku tygodni w kinach na całym świecie można oglądać kolejne zwiastuny produkcji, a magazyny przygotowują specjalne okładki i materiały promujące film. Legendary planowało dodatkową, wieloplatformową kampanię przy wsparciu gier i ogólnie pojętego merchandisingu. Szef IMAXa zapewniał, że film otrzyma ekskluzywne, sześciotygodniowe okno w tym formacie (choć może i więcej) bez jakiejkolwiek większej konkurencji. Jak się szacuje, brak aktorów promujących produkcję odpowiada około 15% stracie w box office. Jednak Warner Bros. powinno się zastanowić, czy te 15% straty nie jest mniej warte od długiego okna w formatach premium. Szczególnie, kiedy firma tak desperacko potrzebuje pieniędzy do promowania kolejnych projektów i zmniejszania zadłużenia.
Z drugiej strony otrzymamy doszlifowany projekt, a film będzie miał mniejszą konkurencję do nagród. Jednak, jeśli kalendarz premier się utrzyma, nowy film Villeneuve’a trafi w bardzo zatłoczony okres. Nie będzie miał też tak długiego okna w IMAX. Do tego, Warner Bros. będzie musiało ponownie wydać wiele milionów dolarów na marketing.
Wszystko to każe się nam zastanawiać, czy te 15% w box office więcej będą warte kolejnych milionów wydanych na ten film i czy Warner Bros. nie podjęło najgorszej możliwej decyzji w tej sytuacji. Szczególnie patrząc na to, jakim zainteresowaniem cieszył się Oppenheimer w formacie IMAX. Ten i inne filmy pokazały, że widzowie cenią sobie autorskie, jakościowe projekty i bardzo chętnie oglądają je w formatach premium.
Trzeba też pamiętać, że zaistniała sytuacja to wyłącznie wina wytwórni reprezentowanych przez AMPTP. Duszą oni branżę, która ledwie podniosła się po okresie pandemii, nie chcąc zapłacić niewielkiego ułamka swoich dochodów scenarzystom i aktorom.
David Zaslav podczas strajku pozostaje w cieniu. Głównymi postaciami strajku WGA oraz SAG-AFTRA wydają się Bob Iger oraz Ted Sarandos. I to oni właśnie (zasłużenie zresztą) zbierają największą krytykę.
Choć absurdalne decyzje Zaslava powodują, że jego nazwisko pojawia się na nagłówkach największych portali, to nie jest to bezpośrednio związane ze strajkiem. Być może jest to spowodowane faktem, że jest dyrektorem, który w ostatnich pięciu latach otrzymał największe wynagrodzenie w Hollywood. Być może jednak chęcią niepogarszania swojego i tak już tragicznego PR-u.
Więcej o sylwetce Davida Zaslava oraz o jego drodze na szczyt możecie przeczytać w najnowszym artykule The New Yorker.