Da Room – recenzja filmu „Highest 2 Lowest”

Stanisław Sobczyk03 czerwca 2025 16:00
Da Room – recenzja filmu „Highest 2 Lowest”

W 2018 roku, po kilku mniej udanych projektach, Spike Lee wrócił do okresu świetności, prezentując światu jeden ze swoich najlepszych filmów. Czarne bractwo. BlacKKKlansman było rewelacyjnym thrillerem i spojrzeniem na historię Ku Klux Klanu, jakiego w kinie jeszcze nie było. Film zabawny, równocześnie dojrzale podchodzący do tematu, a do tego przesiąknięty wyrazistym stylem reżysera dał Lee nowe życie i zapoznał kolejne pokolenie z jego twórczością. Zaledwie dwa lata później twórca zrealizował dla Netfliksa Pięciu braci, którzy – głównie ze względu na okres pandemiczny – nie cieszyli się już taką rozpoznawalnością, jednak nadal zebrali bardzo pozytywne recenzje. Wszystkich intrygowało, jaki będzie kolejny projekt twórcy. Lee zrealizował w międzyczasie dokument muzyczny poświęcony Davidowi Byrne’owi, przewodniczył jury w Cannes w 2021 i pracował nad kilkoma różnymi projektami (w tym zaskakującym musicalem o viagrze), spośród których żaden nie doszedł do skutku. Dopiero w lutym zeszłego roku dowiedzieliśmy się, że kolejnym filmem reżysera ma być remake kultowego thrillera Akiry Kurosawy – Niebo i piekło. Produkcja od początku budziła zainteresowanie i niepewność. Wydawała się wyjątkowo zaskakującym, ryzykownym wyborem. Highest 2 Lowest zadebiutowało w sekcji pozakonkursowej festiwalu w Cannes i okazało się nawet dziwniejszym projektem niż komukolwiek mogło się zdawać.

David King jest nowojorskim producentem muzycznym. Zaczynając w biednym środowisku, mężczyzna przebił się na sam szczyt, a obecnie mieszka w luksusowej dzielnicy, pracując w jednej z największych wytwórni w branży. Plany biznesowe Kinga zostają pokrzyżowane, kiedy tajemniczy porywacz uprowadza jego syna, żądając kilkunastu milionów okupu.

Highest 2 Lowest to nie pierwszy taki przypadek, w którym Spike Lee sięga po kultowy, azjatycki film i kręci jego amerykańską wersję. Podobna sytuacja zdarzyła się ponad dekadę temu, kiedy reżyser zrealizował remake Oldboya Parka Chan-wooka. Film okazał się absolutną porażką – nijaką, spłyconą wersją koreańskiego arcydzieła. Nic więc dziwnego, że wizja tego, że twórca sięga po kolejny klasyk napawała pewnym lękiem. Wszystkich zaniepokojonych muszę uspokoić. Highest 2 Lowest w żadnym stopniu nie jest filmem tak odtwórczym, zachowawczym i nudnym jak Oldboy. Zemsta jest cierpliwa. Nie oznacza to jednak, że jest filmem udanym.

fot. Highest 2 Lowest, reż. Spike Lee

Po pierwszym zwiastunie, który klimatem nawiązywał do Planu doskonałego czy Czarnego bractwa. BlacKKKlansman, spodziewałem się, że Highest 2 Lowest będzie społecznie zaangażowanym thrillerem, przeniesieniem Nieba i piekła Kurosawy w realia nowojorskich gangów i raperów. Z tego błędu wyprowadziła mnie już sama czołówka filmu Lee. Kiedy zobaczyłem kiczowate napisy pojawiające się nad nowojorskim niebem okraszone muzyką żywcem wyjętą z tanich, hellmarkowych komedii z kulminacją w postaci tytułu zapisanego czcionką pokroju comic sanse, patrzyłem na canneńskiej ekran jak wryty. Highest 2 Lowest przez większość czasu nie jest żadnym thrillerem, to kiczowaty dramat oparty na łopatologicznych dialogach, przeszarżowanych występach aktorskich oraz tematach społecznych podejmowanych w infantylny sposób. Przez większość czasu film Spike’a Lee wygląda jak parodia. Trudno uwierzyć, że uznany reżyser dostał ogromne pieniądze od Apple TV+ i zrealizował za nie projekt tak karykaturalny i dziwny. Są w Highest 2 Lowest dialogi tak złe, że przywodzą na myśl The Room bądź inne z najlepszych najgorszych filmów świata. Wystarczy wspomnieć, że tytuł pada w rozmowach kilkukrotnie, a scen dramatycznych nie da się traktować poważnie, bo kojarzą się z paradokumentami, w których bohaterowie w sztuczny, łopatologiczny sposób mówią do kamery o tym, co czują. Wszystkie momenty rozgrywające się w domu rodziny Kinga to dziwna mieszanka wspomnianego The RoomUkrytej prawdy i tanich, telewizyjnych soap oper.

Nie chce mi się wierzyć, że tak doświadczony, sprawny reżyser jak Spike Lee zrealizował projekt w tak ewidentny sposób nieporadny i pełen najprostszych filmowych błędów nieświadomie. Na pewno stała za tym jakaś intencja, ale kompletnie rozmyła się ona w morzu niezrozumiałych decyzji i scenariuszowych oraz stylistycznych niekonsekwencji. To, że Highest 2 Lowest w ogóle ujrzało światło dzienne w obecnej formie, wypuszczone pod szyldami Apple’a i A24, wydaje się błędem w systemie.

To wszystko jest jeszcze dziwniejsze, biorąc pod uwagę, że w Highest 2 Lowest pojawiają się też wątki czy sceny naprawdę udane, kojarzące się z najlepszymi thrillerami z dorobku Spike’a Lee. Kiedy film odpuszcza już sobie obyczajowy dramat na poziomie The Room i przechodzi do scen akcji, potrafi być naprawdę angażujący i dobrze nakręcony. Nadal podejmuje wiele skrajnie niezrozumiałych decyzji stylistycznych, takich jak wykorzystanie muzyki niepasującej tonem do scen czy losowo wplatanych ujęć z taśmy 8mm, ale ma przy tym świetne tempo i rzeczywiście trzyma w napięciu. Moim ulubionym elementem Highest 2 Lowest są konfrontacje między Davidem Kingiem a odgrywanym przez A$APa Rocky’ego porywaczem. Podobnie, jak reszta filmu, są one kiczowate, ale w naprawdę kreatywny sposób i nie przywodzą już na myśl tanich soap oper, ale najbardziej szalone tytuły z dorobku Spike’a Lee. Scena, w której mężczyźni podczas kłótni zaczynają dissować się w raperskim stylu jest rewelacyjna. Podobnie z wplecionym niespodziewanie w środek sekwencji więziennej teledyskiem. Bardzo żałuję, że reżyser nie poszedł właśnie w tym kierunku, parodiując amerykańską scenę muzyczną i kino gangsterskie, a nie decydując się na infantylny dramat obyczajowy.

Piekło i niebo Kurosawy nie było tylko thrillerem o poszukiwaniu porywaczy, ale przede wszystkim świetnym dramatem klasowym, skupionym na społecznych podziałach. Trochę przykro patrzy się na to, jak Spike Lee, reżyser przez lata kojarzony z radykalnym, aktywistycznym podejściem, bierze tę ponadczasową historię z lat 60., którą bez żadnego problemu dałoby się przenieść na współczesny, amerykański grunt, i traktuje ją w tak politycznie bezpieczny, liberalny sposób. Highest 2 Lowest w swoim przekazie idealnie wpisuje się w narrację o dobrym kapitalizmie, który pozwala odnieść sukces i wyjść z biedy. Lee w ogóle nie zastanawia się nad ekonomicznymi przepaściami, jakie dzielą w tym momencie Amerykanów i latami polityki, która je tylko pogłębiała. Odgrywany przez A$APa Rocky’ego Yung Felon przez cały film portretowany jest jako człowiek, który po prostu jest leniwy, zdecydował się na prostą drogę wyjścia z biedy za pomocą porwania i żądania okupu, a nie rozwijania muzycznego talentu. To postać skrajnie stereotypowa i płaska, w żaden sposób niereprezentująca realnych problemów USA. Niech najlepszym podsumowaniem politycznej wrażliwości Lee w Highest 2 Lowest będzie to, że nastoletni syn głównego bohatera trzyma w swoim pokoju wielki plakat wyborczy Kamali Harris. W filmie pojawia się także krytyka AI, poniekąd słuszna, ale przedstawiona w skrajnie kiczowaty sposób.

fot. Highest 2 Lowest, reż. Spike Lee

Dysponując pieniędzmi od Apple’a i A24 Spike Lee zebrał do swojego filmu imponującą obsadę. Główna rola przypadła Denzelowi Washingtonowi, z którym reżyser współpracował już wielokrotnie na przestrzeni lat. Aktor, wcielając się w postać Davida Kinga, wypada w zasadzie równie dziwnie co cały film. W scenach obyczajowych rozgrywających się w mieszkaniu jego bohatera jest przede wszystkim sztuczny. Czasem epatuje przesadzoną emocjonalnością a czasem nienaturalnym chłodem. Reżyserowi ewidentnie zależy na tym, byśmy jego postać polubili – po części zapewne dlatego, że ma ona być alter ego samego twórcy – ale przez tak specyficzne dialogi King często mieni się jako oportunista skupiony tylko na sukcesie i pieniądzach. Pojawiają się jednak w filmie również takie sceny, w których Washington wypada naprawdę fantastycznie. Jego konfrontacje z Yung Felonem czy finałowy monolog to prawdziwy aktorski popis. Całkowicie poważnie uważam, że aktorsko najlepiej w Highest 2 Lowest wypadł A$AP Rocky. Muzyk idealnie wczuł się w postać, która jest parodią wizerunku amerykańskich raperów-gangsterów i zrozumiał komediową konwencję. Jego rola jest celowo przeszarżowana i naprawdę zabawna. Rocky jest sercem filmu i wnosi do niego mnóstwo energii. To występ, który będziemy wspominać tak, jak pamiętną kreację Travisa Scotta z Aggro Dr1ft Harmony’ego Korine’a. Jedna z istotniejszych ról drugoplanowych przypadła Jeffreyowi Wrightowi i, bez zaskoczeń, wypadła ona bardzo dziwnie. Aktor gra tak, jakby zupełnie nie wczuwał się w postać. Jest sztuczny, co jest problemem o tyle, że to jego bohater ma być emocjonalną osią całej historii. Nie pomaga też to, że połowa kwestii Wrighta sprowadza się do modlitw i powtarzania „inshallah”. W filmie pojawia się też cameo raperki Ice Spice, o którym dużo mówiło się jeszcze przed premierą. Natomiast, biorąc pod uwagę, że Lee miał w obsadzie tak kontrowersyjną, głośną postać ze sceny muzycznej, trzeba przyznać, że zupełnie tego nie wykorzystał i dał jej tylko jedną, nudną scenę.

Warstwa audiowizualna Highest 2 Lowest jest na tyle chaotyczna i niezrozumiała, że mogłaby zapewne posłużyć za materiał do co najmniej kilku szerszych analiz. Zdjęcia przez większość czasu są po prostu brzydkie. Nudne, płaskie i przywodzące na myśl tanie, telewizyjne produkcje. Jednak, kiedy King opuszcza już swoje mieszkanie, zdarzają się sekwencje nakręcone naprawdę dobrze. Najbardziej abstrakcyjna jest scena, w której bohater idzie do metra z okupem, a w którą Lee losowo wmontowuje ujęcia z taśmy 8mm. Dezorientować może również montaż – nieskładny, chaotyczny, często łamiący tak podstawowe zasady jak oś montażowa. Największą enigmą pozostaje dla mnie jednak muzyka. W filmie pojawia się kilka raperskich numerów, których obecność jest jak najbardziej uzasadniona. Jednak przez większość czasu scenom towarzyszą utwory zupełnie niepasujące do nich tonem ani konwencją, brzmiące jakby zostały wzięte z baz typu royalty free. Podczas seansu poważnie zastanawiałem się nad tym, czy nie oglądam jakiejś wczesnej wersji filmu, w której soundtrack został dodany na szybko, na potrzeby wyrobienia się na premierę w Cannes.

Highest 2 Lowest to jeden z najdziwniejszych projektów wypuszczonych przez duże studio i uznanego reżysera w ostatnim czasie. Poziomem kuriozalności przypominający wręcz zeszłoroczne Megalopolis Francisa Forda Coppoli. Można znaleźć tu sceny naprawdę dobre, w których przerysowana konwencja jest w pełni uzasadniona. Przez większość czasu film to jednak abstrakcyjna soap opera, która kojarzy się z paradokumentami i The Room Tommy’ego Wiseau. Ciężko mi w tym momencie ocenić, czy za tym wszystkim tkwi jakaś szersza wizja, czy to jeden wielki troll zrealizowany za pieniądze wielkich, hollywoodzkich wytwórni. Trudno uwierzyć, że Spike Lee wziął jeden z najważniejszych filmów Kurosawy i zrobił z niego kuriozalną parodię, podlaną infantylnymi, liberalnymi morałami o dobrym kapitalizmie i miłości do rodziny. Pewne jest jedno: chociaż w życiu nie nazwałbym Highest 2 Lowest produkcją udaną, w kinie bawiłem się fantastycznie, cały czas będąc zaskakiwanym przekraczaniem kolejnych granic absurdu. Więc niezależnie od poziomu, seans każdemu polecam, bo rzadko trafiają się w filmografiach wielkich reżyserów dzieła tak ekscentryczne.

Jeśli podoba się Wam nasza praca oraz działalność i chcecie nas wesprzeć, możecie nam postawić wirtualną kawę. To nam bardzo pomoże w rozwoju!Postaw mi kawę na buycoffee.to