„Labirynt”. Retrospektywa Denisa Villeneuve’a

Jakub Marciniak22 lutego 2024 18:00
„Labirynt”. Retrospektywa Denisa Villeneuve’a

Każdy wybitny reżyser, który do mainstreamu przywędrował z kina niszowego, ma na koncie ten jeden, specjalny projekt. Obraz, który otworzył przed nim wrota Hollywood. Dla Denisa Villeneuve’a takim filmem był Labirynt. Zazwyczaj taki projekt przypina twórcy pewną łatkę, staje się wizytówką jego stylu, ale nie w tym przypadku. Produkcja z 2013 roku po dziś dzień pozostaje wyjątkowa w filmografii Kanadyjczyka.

Poniższy tekst jest analizą interpretacyjną Labiryntu i jego zrozumienie wymaga znajomości filmu. Poruszam w nim każdy jego element.

Labirynt

Making children disappear is the war we wage with God.

Labirynt to na pierwszy rzut oka standardowy kryminalnym dreszczowiec. Oczywiście wysokojakościowy, imponujący każdym kadrem, soundtrackiem i wielką grą aktorską. Od czasu Siedem, filmu, który zdefiniował stylistykę współczesnych amerykańskich kryminałów, jedynie kilka obrazów zostało przyjętych z równym zachwytem co Labirynt i prawie każdy został  wyreżyserowany przez Davida Finchera. 

Dzieło Villeneuve’a ma zresztą sporo wspólnego z Siedem. Oba obrazy dokonują wiwisekcji ludzkiej psychiki i stanowią monumentalne, głębokie studium zła jako takiego – jego korzeni, znaczenia oraz tego, gdzie możemy je odnaleźć, jak zwyciężyć (i czy w ogóle jest to możliwe). Również Labirynt to opowieść wielowymiarowa, naszpikowana metaforami, stojąca w dużej mierze symboliką. Od sposobu jej odczytania będzie uzależniona przyjęta przez widza interpretacja, a w przypadku Labiryntu żaden wniosek nie wyczerpie tematu.  

Rzadko się zdarza, by polski tytuł – różniący się od oryginalnego – równie dobrze chwytał sens historii. Labirynty to fundament całej historii. Ich fizyczna reprezentacja obecna jest wszędzie – na rysunkach, w książkach, na noszonej przez bohaterów biżuterii. W mentalnym labiryncie uwięziony jest również każdy z bohaterów. I od tego, najważniejszego, sposobu odczytania Labiryntu dobrze będzie zacząć. 

Opowieść o poszukiwaniu porwanych dziewczynek – w którym udział bierze zdesperowany ojciec, Keller oraz tajemniczy detektyw, Loki – skupia się przede wszystkim na ludziach, którzy próbują uciec od swoich traum. Każdego bohatera dramatu w życiu spotkało coś straszliwego, nieopisywalnego. Coś, co pchnęło go prosto w otchłań szaleństwa. Stojąca za całą sprawą Grace to kobieta, która utraciła dziecko i jedyną ucieczkę jest w stanie znaleźć w bólu, który zadaje innym. Jej życiowym celem jest niszczyć to co niewinne i bezbronne, brukać to co czyste i honorowe. Jest w tym metodyczna, wyrachowana, bezlitosna. Kompletnie odcięta od jakichkolwiek ludzkich emocji czy odruchów. To ona wprowadza do życia pozostałych bohaterów symbol labiryntu. Z zaprojektowanej przez nią i jej męża rysowanki drogę wyjścia muszą odnaleźć porwane przez nią dzieci. Żadnemu się jednak nie udaje – są w końcu regularnie podtruwane wężowym jadem. Jej ofiary stają się istotami pozbawionymi kontaktu z rzeczywistością. Zostają zatrzaśnięte w więzieniu, które same wznoszą we własnym umyśle. Paranoicznie próbują odszukać wyjście z labiryntu nawet po latach, jedne dosłownie (Bob Taylor, który nawet w sali przesłuchań nie może się oderwać od przyniesionego mu rysunku), inne po prostu próbując postawić się swojej ciemiężycielce (Alex Jones, który pomimo bycia współwinnym, rzeczywiście stara się pomóc Kellerowi w odnalezieniu córki).  

W swoim labiryncie tkwi również Keller. To ojciec niczym z republikańskiego snu: twardy, męski, wyznający zasadę, że mężczyzna musi polować, używać broni i jeśli trzeba, to umrzeć za swoją rodzinę. Keller jest osobą, która rozwiązania problemu szuka w przemocy, w ślepym parciu do celu. Jest przy tym pozbawiony podstawowej inteligencji emocjonalnej, co powoduje, że kompletnie zaniedbuje żonę i starszego syna. Powodem tego nie jest jedynie wychowanie, jakie odebrał, ale również ciągnące się za nim, niczym widmo, samobójstwo ojca. Mężczyzna nigdy nie przepracował traumy z okresu młodości, a nowa tragedia sprawia, że stacza się coraz bardziej. 

Labirynt to oczywista metafora zatracenia siebie samego. Nierozerwalnego koła, które sami tworzymy w naszej głowie. Nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z traumą, nie umiemy zareagować odpowiednio. Winimy Boga lub pokładamy w nim wszelką nadzieję. Wyrządzone krzywdy nas wypaczają, degradują do poziomu czegoś mniejszego niż istota ludzka. W tym tkwi źródło zła. 

To wszystko jest jasne, zostało już powiedziane. Równie oczywiste są odniesienia do chrześcijaństwa, wykorzystanie symboliki krzyża i znaczenia modlitwy. Jak jednak w tym wszystkim odnajduje się postać detektywa odgrywanego przez Jake’a Gyllenhaala? I czemu nosi on imię Loki? 

Labirynt - analiza interpretacyjna. Retrospektywa Denisa Villeneuve'a
Obraz Lokiego takiego, jakim widzieli go mieszkańcy krain Północy (źródło: Pune.News)

Labirynt i Bóg Kłamstw

Zanim jednak pochylimy się nad tym konkretnym Lokim, cofnijmy się w czasie i przestrzeni, do mroźnej, niebezpiecznej Skandynawii.  

Kim jest Loki? Odpowiedź wydaje się banalna, szczególnie teraz, gdy z samym imieniem zaznajomiony jest chyba każdy, dzięki marvelowej wersji nordyckiego boga. Oczywiście jednak bohater grany przez Toma Hiddlestona nie ma wiele wspólnego z oryginałem. Sam fakt istnienia takiej reinterpretacji jest już natomiast całkiem w duchu Boga Kłamstw. Mitologia nordycka wspomina o wielu jego wersjach, a badacze tak naprawdę do dziś wysuwają nowe hipotezy i interpretacje. 

Loki jest centrum historii nordyckiego panteonu. Jest jej głównym bohaterem. Mechanizmem, który napędza wydarzenia. Chociaż w ogólnej świadomości przyjęło się, że był przede wszystkim kłamcą, oszustem, bogiem intryg i spisków oraz przeciwnikiem Odyna i jego towarzyszy, prawda jest znacznie bardziej złożona i zaskakująco mocno związana z tym, o czym opowiada Labirynt. 

Pierwszą tajemnicą Lokiego jest jego imię. Mamy kilka, nieco różnych, ale w sensowny sposób splatających się w całość, hipotez. Anne Birgitta Roothe łączy słowo „loki” z „lokke” pochodzącym ze staroszwedzkiego. Znaczy ono pająk, ten, który tka nici (logiczne, w kontekście licznych spisków knutych przez nordyckiego boga). I chociaż pająki w Labiryncie dużej roli nie odgrywają (w odróżnieniu od Wroga), to symbolika sieci i matni, jest w nim widoczna, szczególnie przy ujęciach na korony drzew (nocna scena pościgu Lokiego za Bobem Taylorem).  

Dagulf Lopston znalazł semantyczne powiązanie imienia boga ze słowem „leud”, światło. Takie tłumaczenie ma sens, jeśli porównanym je z informacjami prosto z mitologicznych źródeł. Lokiego zwano tam Niosącym Światło. Dlaczego? Bo odkrywał tajemnice, obnażał sekrety. Jeśli tego byłoby mało, to gdy skierujemy się ku językowi islandzkiemu, odkryjemy, że „loki” było tam tłumaczone jako węzeł. Bez problemu połączymy to z pająkiem, tkającym sieć.  

Wszystkie te językowe niuanse składają się na istotę Lokiego. Absolutnie błędne jest sprowadzenie go do roli oszusta i sztukmistrza. Loki był Bogiem Zmiany. Prześledzenie jego losów pokazuje, że odpowiadał za każdą transformację w Dziewięciu Królestwach, popychał je do przodu, rozwiązywał konflikty i burzył status quo. Nordycki świat to miejsce bardzo nieprzyjemne, pełne niezabliźnionych ran i wojen między członkami rodziny. Na swój sposób każdy z bogów niesie tu jakąś traumę. Wywołuje ją również u innych. Te istoty są niezdolne do pokojowej egzystencji, rozszarpuje je wzajemna zawiść oraz nieufność. Loki często im to wytykał, wskazywał popełnione błędy, czym zapracował sobie na ich niechęć. W efekcie tego w trakcie Ragnaroku poprowadził armię do walki z Odynem. Chociaż wydaje się antagonistą ostatecznie to on niszczy ten zepsuty świat i pozwala mu się odrodzić. Nie znajduje sposobu na naprawienie mieszkańców Valhalli, nie przerywa koła przemocy. Roztrzaskuje je. Oddaje świat w panowanie ludziom. 

Najważniejszy poemat, opowiadający o jego losach – Lokasenna – określa Lokiego jako Prawdomównego, tego który rzuca bogom w twarz prawdę o ich zbrodniach. Jacob Grimm (tak, z tych Grimmów) odchodzi od najbardziej rozpoznawalnych opisów Lokiego i wysnuwa hipotezę, że przede wszystkim musimy postrzegać go jako boga ognia – żywiołu, który reprezentuje oczyszczenie, zrozumienie jak i niszczycielską siłę. Wszystkie te aspekty Loki niesie ze sobą przez nordycki świat.  

Badania nad istotą Lokiego, trwają nadal. Nie sposób go zgłębić w jednym artykule. Najważniejsze jest jednak to, że bóg ten jest kimś znacznie więcej, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Nie jest lubiany przez otoczenie, w oczach wielu jest wręcz antagonistą, ale jedynie dlatego, że funkcjonuje poza pewnym systemem. 

Jake Gyllenhaal w filmie Labirynt.

W pętli znaczeń

No dobrze, ale co prawdziwa tożsamość czy motywacje starożytnego, fikcyjnego bożka mają wspólnego z Labiryntem? Pozornie niezbyt wiele. W końcu samo nazwanie detektywa Lokim nie tylko nie jest szczególnie zastanawiające, ale również nie należy do najbardziej odkrywczych rzeczy. Kiedy jednak przyjrzymy się filmowi bliżej, okaże się, że to jedno słowo otwiera przed nami zupełnie inny wymiar Labiryntu, przenosząc uwagę na zupełnie inną symbolikę. 

Powiedzieliśmy już, że każdy bohater jest uwięziony w jakimś labiryncie. No tak, ale czy to prawda? Oczywiście nie. Loki jest wolny. Od początku do końca filmu funkcjonuje poza tym skomplikowanym układem. Przypomnijmy: nasz labirynt ma wymiar mentalny, traumatyczny. Jest nieprzepracowanym problemem i matnią, w której zamyka nas świat. Krążą po nim zamknięci Keller, Grace, Bob, Alex i wszystko wskazuje na to, że mogą tam również trafić dwie niewinne dziewczynki. Mógłby znaleźć się tam również Loki. Jego przeszłość także skrywa traumę. Z dosłownie jednej dialogowej wzmianki dowiadujemy się, że wychowywał się bez rodziców i był podopiecznym domu prowadzonego przez księży, w którym dochodziło do nadużyć seksualnych. Czy on padł ich bezpośrednią ofiarą? Nie znajdziemy jednoznacznego potwierdzenia, ale trop jest dość wyraźny: Loki jest samotnikiem, dziwakiem, nikt za nim nie przepada, nic nie wskazuje na to, że posiada prywatne życie. Ma również charakterystyczny tik nerwowy, a jego zachowania często wydają się nieprzystające do sytuacji (wystarczy zwrócić uwagę na charakterystyczny półuśmiech). Loki nie jest jednak więźniem, tego co go spotkało. Stoi zupełnie poza cyklem przemocy i nieszczęścia. Nawet jeśli dramatyczne wydarzenia pozostawiły na nim ślady, to nie wpłynęły na to, jakim jest człowiekiem. Loki nie próbuje odnaleźć siebie, jego działania są w pełni ograniczone do świata zewnętrznego. Jest w tym absolutnym wyjątkiem. Nie bez przyczyny z dwóch poszukujących to Keller słyszy od Alexa, że w celu odnalezienia córki, musi odszukać wyjście z labiryntu. Ta wskazówka staje się dla ojca obsesją, a dla widza kluczem do zrozumienia podróży Kellera. Loki natrafia na rysunek labiryntu pośród rzeczy Taylora. Jest jednak wolny, więc znalezisko nie ma dla niego osobistego znaczenia i nie definiuje reszty jego filmowego wątku. 

Dzięki temu widzi więcej i o różnych rzeczach może uświadamiać bohaterów. Ostatecznie to Loki jest jedynym, który próbuje faktycznie wskazać Kellerowi właściwą drogę, zawrócić go z tej obecnej, zanim ten zrujnuj rodzinę do końca. Widzi, że Alex jest ofiarą i od razu dostrzega zagrożenie w Taylorze. W jego domu bez żadnego zawahania otwiera tuzin skrzyń wypełnionych jadowitymi wężami, które go nie krzywdzą (a koniec końców ofiarą ich jadu pada każdy z uwięzionych w labiryncie).  

Dla Lokiego istotna jest wiara, ale w specyficznym wydaniu. Grace wierzy w Boga, ale wypowiedziała mu wojnę. Keller szuka ucieczki i zbawienia w uważnym przestrzeganiu rytuałów. Loki natomiast uosabia całe spektrum wiary, wykraczając poza konkretny system religijny, czego główną reprezentacją są jego tatuaże i różnego rodzaju akcesoria. Krzyż jest oczywisty. Ośmioramienna gwiazda, symbol, któremu swoje znaczenie nadawały kultury na całym świecie. Dla przykładu wymieńmy: ochrona przed złem, czystość, siła, przewodnictwo, szczęście – które, po prawdzie, trzyma się Lokiego przez cały czas. Bohater w pewnym momencie wydaje się być naprowadzany na właściwy trop i przy okazji jest niemalże niezniszczalny. Wiemy też, że rozwiązał każdą zagadkę, a film nie daje nam żadnych wskazówek potwierdzających, że jest wybitnym detektywem. Na palcu Loki nosi pierścień masonów oznaczający rozwój i wiarę w dowolne, byle konkretne, wyższe jestestwo. Ostatnim elementem są wytatuowane na palcach mężczyzny znaki zodiaku (do których bezpośrednio odnosi się również w swoim pierwszym dialogu). Bohater jest przedstawicielem grupy ludzi oświeconych, myślących samodzielnie, ujarzmiających całą mistyczną otoczkę świata. 

Loki uosabia każdą formę filozofii, wierzeń i duchowości, o jakich możemy pomyśleć. Nie bez znaczenia wydaje się również fakt, że w kilku momentach, gdy Keller pada na kolana, by wygłosić modlitwę, kolejne ujęcie pokazuje nam Lokiego.  

Film wypełniony jest również innymi odniesieniami do nordyckiej mitologii oraz wierzeń pogańskich. Wróćmy do samego motywu labiryntu. W różnych kulturach (niekoniecznie chrześcijańskiej), ma on różne znaczenie. Szczególnie istotny był dla wikingów. Ukuli oni termin panny w labiryncie – jak głosi tradycja w centrum wielkiej konstrukcji znajdowała się uwięziona księżniczka, której strzegł potwór (w filmie znajdują się w nim dwie dziewczynki). Inne badania związane z obyczajami w Szwecji i Finlandii wskazywały na połączenie owych opowieści z tradycyjną grą między młodymi ludźmi o podłożu seksualnym. W centrum labiryntu zamykano nie księżniczkę, a dziewice. Odnaleźć mieli ją młodzi mężczyźni. Chociaż w filmie dziewczynkom gwałt nie grozi, to widmo przemocy seksualnej do tego świata wpuszcza postać księdza oraz samego Lokiego.  

Ważny w Labiryncie okazuje się symbol jednego oka. Alex zdradza Kellerowi najważniejszą informację dopiero wtedy, gdy traci możliwość widzenia na jedno oko (od tego momentu zawsze, kiedy znajduje się w kadrze, światło pada tylko na to zdrowe). Loki ratuje córkę Kellera dopiero po tym jak zostaje postrzelony, a krew zalewa mu prawy oczodół, uniemożliwiając widzenie. W nordyckiej mitologii to Odyn poświęca oko (prawe) w celu zdobycia nieograniczonej mądrości. 

W końcu, w Labiryncie kluczową rolę odgrywają drzewa. Są stałym elementem kompozycji, budują poczucie osaczenia i uwięzienia. Ograniczają obraz, dzielą kadr, a gałęzie tworzą niepokojącą pętlę, cały czas wiszącą nad głowami bohaterów. Nazwisko drugiej z zaginionych dziewczynek to Birches – brzozy (to właśnie Joy pierwsza wymyka się z niewoli i naprowadza Kellera na rozwiązanie zagadki). Wielka gałąź przebija na wylot furgonetkę Alexa, w której przewoził porwane dziewczynki. Loki goni Boba Taylora przez las, a nad nimi w fascynującym układzie widać „gałęzią pajęczynę”. Oczywiście, prawie na pewno głównym powodem wykorzystania drzew były kwestie kompozycyjne i potrzeba zbudowania odpowiedniego poczucia klaustrofobii… ale znów…przy takim nagromadzeniu symboli oraz nawiązań trzeba pamiętać o tym jak ważne w pogańskich wierzeniach są drzewa. Trzeba pamiętać, gdzie kryją się najczęściej pogańscy bogowie…no i rzecz jasna trzeba pamiętać o Drzewie Życia, utrzymującym wszystkie nordyckie światy. 

Labirynt - analiza interpretacyjna. Retrospektywa Denisa Villeneuve'a
Jake Gyllenhaal jako Loki w Labiryncie.

Podsumowanie

W mojej interpretacji Loki Gyllenhaala jest Lokim. Tak jak on funkcjonuje poza zepsutym, poplątanym światem swojego ludu. Rozwiązuje jego tajemnice, odkrywa i ujawnia prawdę. Jednak cała religijna interpretacja Labiryntu nie ogranicza się jedynie do tego. Czy jest w tym coś jeszcze? Odpowiedź na to pytanie, znajdziemy poprzez zadanie nowego: czy Loki jest jedyną, domniemaną, boską istotą w filmie? 

Wróćmy do Kellera. Wiemy już, że jest religijny – pierwszy raz spotykamy go jak się modli, chwilę później widzimy go przez szybę samochodu, w którym powieszony jest krzyż. Co ważniejsze, jest również cieślą (wszystko co robi z drewna ostatecznie przyczynia się do zadania bólu Alexowi). Keller sądzi, że ciężar całej tragedii musi dźwigać na własnych barkach, że musi ocalić córkę i przed niczym się nie cofnie. Jest też w zasadzie prostym mężczyzną, wyznającym proste zasady: jest przygotowany na każdą ewentualność, bez problemu korzysta z broni palnej, słucha Bruce’a Springsteena, a jego dom jest konserwatywny. Keller ma również określony światopogląd – wszystko jest czarne lub białe, a każdą zbrodnię wyrządzoną w imię dobra można wybaczyć lub odpuścić (o co regularnie prosi Boga). Koniec końców to być może Keller jest jedyną śmiertelną ofiarą – jeśli Loki porzuci go w grobie, to poniekąd będzie to grób, w którym Keller sam siebie złożył. Alegoria jest raczej oczywista.  

Grace jest natomiast jednoznaczną personifikacją Szatana. Zarówno węże, hodowane przez jej męża, ich jad jak i początek jej misji – odrzucenie chrześcijaństwa i decyzja by porywać dzieci i budzić demony w ludziach – bez wątpienia potwierdzają to powiązanie.  

Jak więc połączymy pogańskiego boga, pseudo-Mesjasza i Szatana? Wielu widzów uważa, że film niejako zestawia na równi podejście Lokiego i Kellera, zauważa, że obaj, wierni swoim przekonaniom, rozwiązują zagadkę i przechodzą katharsis. Czy aby na pewno? Jeśli spojrzymy pod innym kątem, to Keller ponosi całkowitą porażkę. Owszem, rozwiązuje zagadkę (poniekąd przez przypadek), ale nie ratuje swojej córki. Wręcz przeciwnie, daje się obezwładnić, uwięzić i motywuje Grace, by ta po prostu dziewczynkę zabiła. Keller w rzeczywistości niczego nie osiąga, a pozostawia po sobie zgliszcza – złamanego, zmaltretowanego chłopaka oraz porzuconą rodzinę. Zapewnia swojemu synowi traumę identyczną jakiej sam doznał. Również jest ojcem, który porzuca swoje potomstwo. Odrzuca również żonę. Keller, nawet jeśli można dyskutować czy pod koniec nie odnajduje wiary (w końcu się modli), ponosi jednoznaczną porażkę. Nawet jego poświęcenie, jeśli założymy, że ginie w dole, na nic się nie zda. Jest puste, bezsensowne. Owszem, teoretycznie córka jest cała i zdrowa, ale Keller nie jest tutaj decydujący. Ma natomiast niemały udział w skrzywdzeniu kilku innych osób (w końcu zmusza Bircha do uczestnictwa w torturach, nakłania go do odrzucenia wszelkich zasad, które ten wyznaje).  

Ostatecznie musi liczyć na cud i jeśli zostaje uratowany (a zapewne tak), to tylko dzięki przypadkowi i Lokiemu. Temu jedynemu człowiekowi, który przez cały czas był poza labiryntem. Który musi podjąć decyzję czy przywrócić niedoszłego zbawiciela do życia, czy pozwolić mu leżeć w grobie. Loki jest prawdziwym bohaterem śledztwa, ale również przy dużym udziale przypadku. By ten jednak miał decydujący głos, Loki musiał funkcjonować inaczej niż cała reszta. Łamać określony schemat. Loki odnajduje dziewczynkę, niszczy labirynt, prawdopodobnie ratuje Kellera i zabija Grace.  

Denis Villeneuve korzystając z tej poplątanej i niezwykle złożonej, wieloznacznej symboliki, dokonuje dekonstrukcji wiary. Przeprowadza fascynującą wiwisekcję zła z niej się wywodzącego. Labirynt nie musi być opowieścią o odnalezieniu Boga, o trzymaniu się zasad. Równie dobrze sprawdza się jako opowieść o tym jak religia nas zabija i niszczy. O tym jak to co wierzymy, to czego się uporczywie trzymamy wypacza nas, tłamsi, degeneruje. Keller znajduje w wierze uzasadnienie życia w sposób, który jest szkodliwy dla niego i innych. Grace wstępuje na ścieżkę świętej wojny, absurdalnej, ale wynikającej z wielkiej potrzeby nadania sensu jej tragedii. Koło przemocy w świecie Villeneuve’a pozostałoby nieprzerwane. Syn Kellera stałby się nim lub kimś gorszym, niosąc dalej pokoleniową chorobę. Grace zostawiłaby za sobą kolejne ofiary. Tak jak nordyccy bogowie, nigdy nie wydostaliby się z pętli wzajemnych utarczek, niszcząc świat za światem. Nowy początek ludzkości po Ragnaroku dał Loki. W Labiryncie to on przynosi wszystkim nową nadzieję i kończy ciągnący się od dekad koszmar. Loki i to kim, czym, jest, daje odpowiedź na to jak poradzić sobie z demonami przeszłości, jak traktować własną wiarę, gdzie odnaleźć sens egzystencji, gdy ten wydaje się nieuchwytny. Loki jest tym samym narzędziem dla Villeneuve’a jakim był dla wyznawców nordyckich wierzeń, był ich odpowiedzią na zło świata.  

W Labiryncie to człowiek wygrywa z Bogiem, to on jest wolny, jest panem swojego losu i jedyną osobą, na której można polegać. Tak jak w nordyckiej mitologii, gdzie nowy świat zaczyna się od człowieka.  

Labirynt Denisa Villeneuve’a to jego pierwszy tak symbolicznie złożony i spełniony film. To znakomita łamigłówka, fantastyczny materiał do kreatywnej zabawy, prób odczytania go przez wiele pryzmatów i świetny reprezentant wszystkich przewodnich tematów w filmografii Villeneuve’a – zła, zgubnego wpływu wiary i ciągłego mieszania się sacrum z profanum. 

Labirynt jest czwartym bohaterem naszej Retrospektywy, której celem jest przygotowanie widzów do nadchodzącego seansu nowej Diuny. Zapraszamy Was również do lektury artykułów poświęconych Pogorzelisku, Politechnice i Maelström.

Źródła, inspiracje: